Szef MON dla Naszego Dziennika
15.09.2017
Wywiad ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza dla Naszego Dziennika. Z szefem MON rozmawiał Piotr Fałkowski.
O czym przede wszystkim prowadził Pan w środę rozmowy w Paryżu?
- Te rozmowy dotyczyły zarówno kwestii politycznych, jak i technicznych związanych z ewentualnym kontraktem na okręty podwodne, który jest najważniejszym kontraktem modernizacyjnym dla polskiej Marynarki Wojennej. Chcemy jeszcze w tym roku podjąć kluczową decyzję tego kontraktu, czyli wybrać ofertę. Chodzi o nabycie przez Polskę trzech lub czterech okrętów. Są różni oferenci: Szwedzi, Niemcy i właśnie Francuzi. Każda z tych ofert ma swoje zalety i strony słabsze. Silną stroną propozycji francuskiej jest to, że oferuje zarówno okręt podwodny, jak i rakiety manewrujące. Prezentacja możliwości rakiet francuskiej firmy MBDA była bardzo interesująca, zwłaszcza jeśli chodzi o ich skuteczność. Poznałem wiele szczegółów dotyczących ich programowania i precyzji rażenia. Te rakiety są zintegrowane z okrętami wojennymi i ewentualny kontrakt obejmowałby zarówno budowę okrętów, jak i rakiet. Zarówno Szwedzi, jak i Niemcy oferują okręty, do których trzeba byłoby dokupować osobno rakiety i je integrować, co zawsze jest kosztowne i dyskusyjne. Słabszą stroną Francji jest to, że w odróżnieniu od Niemców nie byłby możliwy pełny serwis z ich własnymi jednostkami, bo akurat okrętów typu Scorpene francuska marynarka nie używa.
Jaką ofertę mają Francuzi dla polskiego przemysłu?
- Powstałoby przedsiębiorstwo typu joint-venture z przewagą kapitału polskiego, które produkowałoby te okręty i rakiety w całości w Polsce, a także eksportowałoby je na rynki trzecie. Jedynie pierwszy okręt powstałby jeszcze we Francji, pozostałe już u nas. Polsce przekazana zostałaby technologia rakietowa włącznie z kodami, źródłami i możliwością modyfikacji oprogramowania. To był zresztą jeden z ważniejszych szczegółowych tematów, o których rozmawialiśmy w Paryżu. To jest też pewna przewaga francuska. Poza tym Francuzi, ale inni potencjalni kontrahenci, oferują gotowość zrobienia znacznego zamówienia w polskim przemyśle zbrojeniowym. Niemcy mówią o okręcie patrolowym, a Francuzi nam tę ofertę jeszcze przedstawią - to jest też jeden z wyników obecnych rozmów, bo wcześniej strona francuska nie widziała takiej możliwości. Zatem te rozmowy otworzyły szybką ścieżkę decyzyjną.
Nie jest tak, że zakup francuskich okrętów to rekompensata za wycofanie się przez Polskę z kontraktu na śmigłowce wielozadaniowe Airbusa i zapłata za poprawę relacji politycznych, jak twierdzi część mediów polskich i francuskich?
- Nie rozumiem takich komentarzy. To zapewne punkt widzenia publicystów francuskich, którzy chcieliby ukryć, że to Francuzi jako jeden z trzech oferentów ubiegają się w Polsce o ten kontrakt. Jest trzech oferentów i Polska nie podjęła decyzji, który zostanie wybrany.
Czy jednak widoczny kryzys w stosunkach polsko-francuskich, zwłaszcza w polityce europejskiej, nie miał negatywnego wpływu na Pana rozmowy z minister Florence Parły?
- Ja jestem zadowolony, bo ta oferta francuska jest ciekawa. Rozmawialiśmy też o francuskim zaangażowaniu na flance wschodniej. Pani minister podkreślała, że ona - podobnie jak wielu polityków francuskich - bardzo długo nie zdawała sobie sprawy z grozy presji rosyjskiej. Dopiero niedawna wizyta w Tallinie i spotkanie z francuskimi żołnierzami, którzy tam stacjonują w ramach batalionowej grupy bojowej kierowanej przez Wielką Brytanię, uświadomiła jej, jak istotne jest rosyjskie zagrożenie. To bezpośrednie dotknięcie realiów na styku z Rosjanami, jak widać, zmienia perspektywę. Być może dzięki temu Francja zdecyduje o wysłaniu swoich oficerów do powstającego międzynarodowego dowództwa dywizji w Elblągu. Pani minister przyjęła oczywistą argumentację, że trudno sobie wyobrazić zaangażowanie żołnierzy NATO bez oficera francuskiego w dowództwie...
Francja znana jest z forsowania koncepcji armii Unii Europejskiej niezależnej od NATO i USA.
-Budowa europejskiego systemu obronnego nie może być alternatywą wobec NATO i musi wziąć też pod uwagę nasze zobowiązania względem bezpieczeństwa Ukrainy, Gruzji i Mołdawii. Podkreśliłem to stanowisko i zostało ono przyjęte ze zrozumieniem. Poza tym przy tych obciążeniach finansowych i obecnym zaangażowaniu finansowym państwa europejskie nie są w stanie na razie wykreować wysiłku obronnego, który sprostałby rosyjskiemu zagrożeniu bez wsparcia USA i Wielkiej Brytanii. Oczywiście wszyscy mają tego świadomość, że im większy potencjał wojskowy będziemy zdolni przeciwstawić agresorowi, tym lepiej. Stąd słuszne apele prezydenta Donalda Trumpa, żeby państwa przede wszystkim zachodnie, mające wielki potencjał gospodarczy, płaciły na obronę, do czegosię zobowiązały, czyli 2 proc. PKB. Jeśli chodzi o system stałej współpracy strukturalnej w zakresie obrony (PESCO), to nie ma wątpliwości, że są różnice zdań w tej sprawie. Z polskiego punktu widzenia obawiamy się uruchomienia takiego mechanizmu, który stworzyłby również w wymiarze wojskowym „Europę dwóch prędkości". Mogłoby dojść do sytuacji, w której największe państwa: Francja, Niemcy, może jeszcze Włochy czy Hiszpania, będą narzucały wyłącznie swoją perspektywę skoncentrowaną na walce z terroryzmem czy rozwiązywaniu konfliktów w Afryce, a będą lekceważyły flankę wschodnią. Dlatego mówiłem niedawno na posiedzeniu ministrów obrony UE, że sprawa flanki wschodniej powinna być wpisana do dokumentów definiujących pogłębioną współpracę wojskową w Europie, żeby nie stało się tak jak w innych kwestiach, że się o czymś mówi, ale się tego nie wpisuje, a później po kilku latach interpretuje się wcześniejsze ustalenia zupełnie inaczej, rozszerzająco.
Właśnie rozpoczęty się w Rosji i na Białorusi manewry Zapad-17. Czy mamy powody, żeby się bać tego, co się dzieje po drugiej stronie Bugu?
- Te manewry trwają już od dawna. Teraz można powiedzieć, że wkroczyły w fazę bojową. Ale na szczęście nie musimy się bać, bo siły polskie i siły sojuszników przygotowane są na każdą ewentualność. Tak się złożyło, że właśnie trwa rotacja amerykańskiej pancernej brygadowej grupy bojowej i na terenie Polski znajdują się jednocześnie dwie zmiany: ta, która będzie schodziła, i ta, która już przybyła. Mamy więc w Polsce wiele tysięcy żołnierzy amerykańskich, którzy zgodnie z doktryną amerykańską są zdolni do walki w każdym momencie. Są o6ecnie duże ćwiczenia w państwach bałtyckich, amerykańsko-ukraińskie na Ukrainie i rekordowe pod względem skali ćwiczenia w Szwecji.
Wkrótce też zaczynają się na terenie Polski wielkie międzynarodowe manewry Dragon-17 z udziałem 17 tys. żołnierzy. W związku z tym bać się nie należy, ale trzeba mieć świadomość, że to nie są ćwiczenia tylko białoruskie, ale siły rosyjskie są rozwinięte od granicy od Norwegii po Morze Czarne i obecne także na morzu. Te ćwiczenia mają charakter ofensywny. Rosjanie uważają, że nacisk, demonstracja siły będzie skutecznym narzędziem zastraszenia społeczeństw zachodnich i wywierania presji politycznej. Chodzi im o to, żebyśmy zaczęli rozważać nasze decyzje pod kątem obawy przed presją rosyjską. A więc np., żebyśmy się odwrócili od Ukrainy i Gruzji, zrezygnowali z obecności sił amerykańskich, skończyli z Obroną Terytorialną, przenoszeniem naszych wojsk pancernych na wschód, przestali rozwijać liczebnie naszą armię itd. Bo to wszystko jest nie po drodze Rosjanom.
Jakie środki podjęto w polskich Siłach Zbrojnych w związku z tym, co się dzieje w Rosji i na Białorusi?
- Niezbędne! Na pewno nie' możemy sobie pozwolić na brak gotowości sprostania jakiemukolwiek zagrożeniu.
Zdjęcia (1)
- Ostatnia modyfikacja:
- 15.09.2017 07:32 administrator gov.pl
- Pierwsza publikacja:
- 15.09.2017 07:32 administrator gov.pl