Bale, tańce i hulanki – ostatni tydzień karnawału
11.02.2021
Karnawał jest hucznie obchodzony w wielu krajach świata. Zawsze towarzyszą mu zabawy, parady, uliczne bale, fiesty. W polskiej tradycji ważnym elementem karnawału były bale, tańce i hulanki. Szczególnie obchodzone w ostatni tydzień karnawału, który rozpoczyna się w Tłusty Czwartek. W tym roku z powodu pandemii wielowiekowa tradycja zostanie zawieszona, co nie oznacza, że nie możemy oddać się atmosferze karnawału, poznając jak to kiedyś bywało.
Istnieje kilka teorii na temat pochodzenia wyrazu „karnawał”. Niektórzy badacze uważają, że słowo to ma swoją genezę w języku łacińskim: carrus novalis – ukwiecony rydwan boga Dionizosa, pojawiający się w Rzymie podczas obrzędów powitania wiosny. Inni wskazują na włoskie carnevale, co dosłownie oznacza „usunąć mięso” i ma symboliczny związek z pożegnaniem mięsa przed Wielkim Postem.
W dawnej Polsce karnawał, który trwa od święta Trzech Króli do Wielkiego Postu, nazywano zapustami. Szczególnie obchodzono je w ostatnim tygodniu przed Środą Popielcową. Znakiem tego szczególnego czasu były korowody przebierańców, kuligi, bale, hulanki, uczty, psotne żarty oraz łamanie różnych zakazów i norm społecznych. W Polsce najpopularniejsze były kuligi i bale w warstwach wyższych, zaś na wsiach odwiedziny maszkar i przebierańców oraz tańce i zabawy w karczmach. Był to czas hucznych zabaw i spotkań, ale także tzw. „gościn”, ponieważ po świętach w domach zostało jeszcze mięso, ciasta i inne smakołyki, które nie były dostępne przez cały rok, co dodatkowo dodawało spotkaniom świątecznego charakteru. Dziś karnawału nie obchodzi się już tak hucznie jak przed laty, zanikają też obrzędy i zwyczaje towarzyszące zapustom.
Bale karnawałowe
Zimową porą roztańczone były szlacheckie pałace i dwory oraz mieszczańskie kamienice. Czasem obfitującym w karnawałowe bale był XIX wiek. Liczne ówczesne bale, oprócz zabawy, były też okazją do spotkań, rozmów, wsparcia najuboższych lub jakiegoś szczytnego celu. Modne były loterie i wykupywanie biletu wstępu. Najważniejsze bale wydawały rody arystokratyczne, ale były też bale określonych sfer, grup zawodowych, towarzystw, wojskowe, bale proszone, składkowe i dobroczynne.
Bal był swoistym jarmarkiem matrymonialnym. Kawalerowie szukali odpowiednio majętnej przyszłej żony, a panny na wydaniu brylowały w towarzystwie i starały się o pozyskanie przyszłego męża. Tańce były okazją do zawierania znajomości i wypatrywania idealnego kandydata na męża. Bal zwykle rozpoczynał się polonezem, a potem tańczono mazura, kadryla, polkę, kotyliona i inne tańce, w kolejności określonej przez wodzireja. Każda panienka posiadała karnet służący do wpisywania kolejności tańców i nazwisk panów proszących o dany taniec. Ilość takich rezerwacji świadczył o powodzeniu tancerki. Karnecik niejednej panienki był pełen chętnych kandydatów nie tylko do tańców karnawałowych. Zabawę karnawałową kończył o świcie biały mazur, ale zwykle w perspektywie był kolejny bal, chyba że już zbliżała się Środa Popielcowa.
Wytworne stroje panów, balowe kreacje pań, biżuteria, karnety, oraz wachlarze wykorzystywane do flirtu, a czasem maski nadawały wyjątkowy charakter zabawie. Włoskim zapożyczeniem stały się bale maskowe zwane redutami. Wszystkich gości obowiązywało noszenie masek lub przebrań, co powodowało zawieszenie różnic stanowych i dawało gwarancję anonimowości, sprzyjającej zachowaniom wysoce nieobyczajnym, a nawet obscenicznym. Mieszczanie i szlachta gustowali w zakładaniu masek karnawałowych, czyli maszkarach.
Tłusty czwartek – początek mięsopustu
Tłusty czwartek przed Środą Popielcową przynosił kres karnawałowych zabaw i swawoli. Sama nazwa „tłusty” pochodzi od biesiad obchodzonych niezwykle hucznie i wesoło oraz potraw obficie okraszonych tłuszczem, które wówczas spożywano. Od tego czasu rozpoczynano zabawy, a te najbardziej wystawne odbywały się od niedzieli do północy z wtorku na środę popielcową. W tych dniach starano się najeść do syta dobrych rzeczy i przed Wielkim Postem dobrze się wybawić, wytańczyć, wyśmiać i wykrzyczeć.
Mówiło się, że tłusty czwartek to początek mięsopustu, czyli ostatnich dni karnawału, zwanych tak, ponieważ niebawem mięso opuści jadłospis na długie wielkopostne tygodnie. Należało się dobrze przygotować do ubogiego okresu jedzeniowego i dlatego, jeszcze jakiś czas temu, w polskich domach obok słodkości przygotowywało się też kiełbasy, kasze, słoniny, skwarki i inne potrawy jak najbardziej tłuste i sycące, które były spożywane przez cały tydzień.
Obżarstwu towarzyszyły huczne i obficie zakrapiane zabawy i bale karnawałowe. W tłusty czwartek już od świtu chodzili muzykanci, którzy nie szczędzili sobie alkoholu i niekiedy spożywali kielich za kielichem. Po takim okresie nieumiarkowania w jedzeniu, piciu i zabawie organizm był przygotowany do nadchodzącego okresu postu, wyciszenia i zadumy.
Combrowy czwartek
Tłusty czwartek był dawniej również „combrowym” czwartkiem, dniem zabaw kobiecych. Starsze mężatki zwoziły do karczmy na saniach lub wozie kobiety, które wyszły za mąż od ostatniego Popielca. Młódki musiały się „wkupić do bab”, czyli okupić starym gospodyniom, zastawiając w karczmie wódki i jadła. W różnych regionach Polski wyglądało to inaczej. Tańce i zabawy kobiet nie wiązały się tylko z rozrywką, ale również służyły zapewnieniu urodzaju. Powszechne były tańce bab i „skoki na len i konopie”, czyli rośliny typowo kobiece. Zdarzało się, że gospodarze też skakali, żeby owies rósł duży, jednak czwartkowe tańce uznawane są za typowo kobiecy zwyczaj. Jeśli nie było pnia drewna, skakano też przez ławkę.
Zapustne zwyczaje regionalne
W okresie zapustnym dawna wieś tętniła życiem. Przygotowywano huczne i obficie zakrapiane zabawy, którym towarzyszyło wiele zapominanych dziś zwyczajów regionalnych.
Na drodze można było spotkać korowody przebierańców, na czele z drabami, dziadem z babą, niedźwiedziem, wilkiem, kozą, bocianem czy turoniem, którzy chodzili po chatach i zbierali dary m.in. kiełbasę, ser, mleko czy jajka. Przebierańcy niekiedy mieli usmolone twarze, ubrania przepasane powrósłem, mieli przypominać obcych nie z tego świata. Na taką osobę mówiono również zapust czyli postać pojawiająca się na „zapusty”, podczas karnawału była to postać na opak, z umorusaną twarzą, w ubraniu założonym na lewą stronę.
Podczas karnawału „obcy” byli bardzo pożądani, jako element przynoszący szczęście w obrzędach przejścia. Obcy był bliżej zaświatów, mógł zapewnić profity w przyszłym roku. Wspomniane maskarady miały na celu magię płodności i urodzaju. Można było spotkać przebierańców pary młodej, którzy namawiali kawalerów i panny do szybkiego ożenku czy zamążpójścia, bo wiadomo, że dawniej staropanieństwo i starokawalerstwo było bardzo piętnowane. Towarzyszyło tym zabiegom bicie cepami przez młodych chłopców oraz śpiew i muzyka.
W zapustne dni, czasem dokładnie w kusy wtorek, a nawet i środę popielcową, odbywało się „wprowadzenie do bab”, do grona mężatek. W zależności od regionu naszego kraju takie zabawy były organizowane w tzw. zapustne dni czyli od tłustego czwartku do środy popielcowej, a niekiedy z nią włącznie. Tego dnia szczególnie piętnowano panny, które nie wyszły za mąż w czasie karnawału, przyczepiano im do nogi ciężki kloc drewna, a w środę popielcową na Kielecczyźnie zamalowywano wapnem okna w domach starych panien. Innym z mięsopustnych zwyczajów ludowych było wciąganie przez panny i kawalerów do karczmy pnia drewna i polewanie go wodą, dopóki karczmarz nie dał im poczęstunku.
Oprac. na podstawie materiałów Małgorzaty Dziury z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej oraz Kingi Kędziory-Palińskiej z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu