Szesnaście miesięcy trwogi. Upamiętnienie Józefa Pruchniewicza –Polaka ratującego Żydów
23.03.2021
W Bieczu (woj. małopolskie) odbyła się dziś uroczystość upamiętnienia Józefa Pruchniewicza – Polaka zamordowanego za pomoc okazaną Żydom podczas okupacji niemieckiej. W uroczystości, która ze względu na trwającą pandemię odbyła się w rygorze sanitarnym, wzięła udział wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Magdalena Gawin. To już szesnaste upamiętnienie w ramach projektu Instytutu Pileckiego „Zawołani po imieniu”. Uroczystość odbyła się w przededniu Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Chociaż Józef Pruchniewicz otrzymał - dzięki świadectwu tych, których uratował - odznaczenie Yad Vashem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, to musimy pamiętać, że większość Polaków ratujących Żydów nie otrzymało takiego wyróżnienia. Program „Zawołani po imieniu” powstał po to, by pamięć o Polakach ratujących Żydów pozostawała zawsze żywa. Ci ludzie powinni być otoczeni bezwzględnym szacunkiem – powiedziała dziś wiceminister Magdalena Gawin w Kolegiacie Bożego Ciała w Bieczu. Zaznaczyła przy tym, że „to lokalna społeczność jest prawdziwym strażnikiem pamięci.
Historia
Józef i Maria Pruchniewiczowie prowadzili gospodarstwo na przedmieściach Biecza. Mieli dwie córki, Jadwigę i Helenę. Józef pracował jako furman i często był zatrudniany przez żydowskich kupców. Tak poznał rodzinę Blumów, która prowadziła sklep bławatny na bieckim rynku.
Gdy rankiem 14 sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta w mieście, tylko nielicznym Żydom udało się ukryć i uniknąć pewnej śmierci w obozie zagłady w Bełżcu. Wśród uciekinierów byli Blumowie: Trana, Jehuda Leib, ich córka Reizel oraz mieszkający z nimi bratanek – Mosze Kuflik. Rodzina zwróciła się o pomoc do Józefa Pruchniewicza. Gospodarz postanowił ukryć Żydów na strychu stajni, w skrytce w sianie. Wiedział, że groził mu za to kara śmierci. Decyzja Pruchniewicza była tym bardziej ryzykowna, że gospodarstwo graniczyło z mostem kolejowym patrolowanym przez niemiecką policję kolejową.
Rodzina ukrywała i żywiła Żydów przez 16 miesięcy. W listopadzie 1943 roku Józef Pruchniewicz, obawiając się donosu, zdecydował się odprawić Blumów, którzy następnie znaleźli schronienie w gospodarstwie państwa Dylągów w pobliskim Strzeszynie.
Obawy Pruchniewicza okazały się słuszne. Rankiem 14 marca 1944 roku do jego domu przyszli funkcjonariusze niemieckiej policji. Na oczach żony i 10-letniej Helenki gestapowcy brutalnie przesłuchiwali Józefa, który nie przyznawał się do ukrywania Żydów. Gdy przerażona dziewczynka zaczęła głośno płakać, Niemcy przestali bić ojca i po rewizji zabrali go do siedziby gestapo w Jaśle. Prawdopodobnie został rozstrzelany i pogrzebany na miejscu straceń w lesie w pobliskich Warzycach.
Jehuda Leib Blum z córką Reizel i Mosze Kuflikiem przeżyli wojnę i wyjechali do Izraela. W 2008 roku Józefa i Marię Pruchniewiczów uhonorowano medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Projekt „Zawołani po imieniu”
Projekt poświęcony jest osobom polskiej narodowości zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pierwsze upamiętnienie odbyło się w Sadownem 24 marca 2019 roku, w Narodowym Dniu Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Projekt „Zawołani po imieniu”, zainicjowany przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Magdalenę Gawin, a realizowany przez Instytut Pileckiego, powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej.