W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Wspomnienia Pani Profesor Janiny Jarzynówny - Sobczak oraz wybranych pedagogów z okazji Dnia Edukacji Narodowej

14.10.2024

Pani Beatka Szczęsna. Na zdjęciu również m.in. Pani Ałła Karpuhina, Pan Mirosław Czop

W publikacji wydanej z okazji 35-lecia szkoły Pani Janina Jarzynówna-Sobczak opowiada o swoich współpracownikach; ludziach, którzy wraz z nią tworzyli szkołę baletową: „Pomimo trudności atmosfera pracy była wspaniała. Jakby na przekór przeciwnościom (…) roztaczał nad nami swoje czary – balet. (…) Niezapomniane są dla mnie rady pedagogiczne. (…) Obok, jak zawsze żarliwych nauczycieli zawodu, jest wielu doświadczonych, znających specyfikę baletu, nauczycieli przedmiotów ogólnokształcących”.

Mija 75. lat od założenia szkoły i niewiele się zmieniło… Zewsząd dobiega muzyka. Korytarze przypominają galerie sztuki, to „żywe rzeźby” – pedagodzy i uczniowie przygotowujący się do lekcji zawodowych. Kadra – i "ogólni" i "zawodowi" – to ludzie z ogromną pasją. A w pokoju nauczycielskim wciąż trwają dyskusje, jak „postawić znak równości między głową a nogami” 

Dzisiaj w Dniu Nauczyciela chcielibyśmy przypomnieć kilka nazwisk byłych pedagogów. Poprosiliśmy tych obecnych, by wspomnieli swoich współpracowników, których szczególnie zapamiętali. Niektóre historie opowiedzieli nauczyciele, którzy są jednocześnie absolwentami szkoły i wspominają swoich „belfrów”.

Oto to usłyszeliśmy:

KAZIMIERZ WRZOSEK - tancerz Opery Bałtyckiej, Opery w Bydgoszczy, Teatru Wielkiego w Łodzi i jednocześnie „żywa legenda” Szkoły Baletowej w Gdańsku. Do dziś na samo jego wspomnienie plecy automatycznie się prostują, bo nienaganna sylwetka była „czułym punktem” Pana Kazimierza i wymagał jej nie tylko od uczniów, ale i od nauczycieli. Zapamiętałam go jako osobę niezwykle charyzmatyczną, energiczną i konkretną; nauczyciela-pasjonata, który dbałość o dyscyplinę i pracowitość łączył z niezwykłą życzliwością, pogodą ducha i uroczo-zawadiackim uśmiechem.

Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłam BEATKĘ TYKARSKĄ było: „Anioł”. I dziś uważam, że od razu postawiłam całkiem trafna „diagnozę”. Od Beatki, zwanej przez dzieci „ciocią Becią” emanowało ciepło i sympatia, choć trzeba też dodać, że ten „anioł” wyróżniał się nietuzinkowym poczuciem humoru i dość ciętą ripostą. Może to właśnie spowodowało, że po prostu skradł nasze serca, te nauczycielskie i te uczniowskie. Może też, dlatego, gdy przy omawianiu „Stowarzyszenia Umarłych Poetów” prosiłam uczniów o wskazanie ich ideału nauczyciela, zawsze wygrywała Beatka, nawet kilka lat po tym, jak przesłała uczy w naszej szkole geografii.

Chyba każdy nauczyciel zawodu chciał, by to akurat na jego lekcji akompaniowała Pani IRENA LEWKOWICZ. Słuchanie jej gry na fortepianie było „ucztą dla ucha” a rozmową z nią niezwykłą przyjemnością. Posiadała ogromną wiedzę fachową, ale dla mnie ważniejsze były te niby zwykłe pogaduchy o życiu. Dzięki Pani Irence wiem jedno: Trzeba postępować tak, by czuć się „w porządku” samemu ze sobą. Bardzo dziękuję za tę wskazówkę, będę się jej trzymać.

Bardzo miło wspominam lekcje z Panem MARKIEM LISEM. Człowiek konkretny – wiadomo matematyk! Ale szybko odkryliśmy, że pod poważną miną zastępcy dyrektora (takie stanowisko zajmował), kryje się człowiek serdeczny i dowcipny. Pan Marek nie pracuje już w baletówce – można powiedzieć, że tylko zmienił dziedzinę sztuki, ponieważ od wielu lat jest dyrektorem w zaprzyjaźnionym Liceum Plastycznym w Gdyni

PLSP im. Magdaleny Abakanowicz w Gdyni

Pani BEATKA SZCZĘSNA, nasza Pani od historii... Zawsze z chęcią przychodziłem na jej lekcje. Lubiłem wsłuchiwać się w historyczne opowieści i zapamiętywać daty. Było rzetelne uczenie się, ale także „luźne” rozmowy, które uwielbialiśmy…

Moim pierwszym nauczycielem klasyki był Pan ZBIGNIEW SKRZECZKO. Wyjątkowy, dobry i przyjazny człowiek. Myślę, że jego podejście do nas sprawiło, że zaczęło mi się w tej szkole naprawdę podobać.

Muzyka, muzyka, wszędzie muzyka. Dobywała się z każdej sali, co sprawiło, że gra we mnie do dziś. Ta fascynacja żywą muzyką przenosiła mnie w inny wymiar. Prosiłem Panią akompaniator ELĘ PISKORSKĄ o „Marsz turecki” Mozarta. To był mój ulubiony utwór… grany przez tak zwinne palce.

Były wakacje, z przyjaciółmi wybrałam się na spływ kajakową rzeką Wdą na Kaszubach. Płynę kajakiem, podziwiam piękną przyrodę i widzę pana w wielkim kapeluszu łowiącego ryby. Tym wędkarzem okazał się być Pan ZYGMUNT JASMAN, który przez wiele lat był pedagogiem naszej szkoły, a mnie uczył partnerowania. Porozmawialiśmy chwilę i popłynęłam dalej, a pan profesor został na brzegu z wędką w dłoni...

Uwielbiałam język polski z Panem JÓZEFEM MALEWICKIM. Pamiętam z jaką pasją prowadził zajęcia. Był prawdziwym humanistą – uczył nas historii literatury, ciekawie opowiadał o sztuce i kulturze danej epoki. Był też muzykiem, dlatego czasami na lekcji języka polskiego rozbrzmiewała trąbka… Mnie zaraził miłością do okresu Młodej Polski. Do dziś jest to moja ulubiona epoka, do dziś, jak zawitam do Krakowa myślę o Panu Józefie. A książka przez Niego podarowana mi po maturze, z dedykacją, by pasja trwała stoi na honorowym miejscu…

Czekamy na Wasze historie i wspomnienia.

Zdjęcia (14)

{"register":{"columns":[]}}