Owocowe korytarze
05.09.2024
Drzewa wzdłuż dróg nie są dla nikogo zaskoczeniem. Niektóre z nich mają już przeszło 100 lat i więcej. Inne są powojenne lub rosną kilka tygodni. Wskazują porę roku, zieleniąc się, kwitnąc, opuszczając liście i strasząc „gołymi konarami”. Cel ich posadzenia zmieniał się na przestrzeni lat, by zadowolić zwolenników i przeciwników zadrzewień wzdłuż dróg.
Pierwsze przydrożne drzewa sadzone w sposób przemyślany spotykamy już w starożytnym Egipcie. Upłynęły stulecia zanim przypomniano o ich walorach i ponownie zawitały w Europie wraz z powrotem Marco Polo z podróży do Chin. Mijały kolejne stulecia, które pozwoliły dostrzec zalety kształtowania w ten sposób krajobrazu nie tylko dla piękna przestrzeni, ale również dla praktycznego zastosowania. Zwyczaj ten nabrał na sile dopiero w końcu XVI wieku, gdy projektanci włoscy planowali drzewa przy obu stronach drogi, uzasadniając ich obecność cieniem, ozdobą podróży oraz dobrym samopoczuciem podróżujących. Dopiero w XIX wieku państwa europejskie podeszły naukowo do tematu drzew sadzonych przy drogach. Wybór gatunków stawał się przemyślany, badano ich właściwości praktyczne i selekcjonowano odmiany. Zmiany i nowe trendy w kształtowaniu przestrzeni drogowej wkroczyły również na tereny polskie.
Propagatorem nasadzeń, zwłaszcza obok drzew i krzewów ozdobnych również drzewek owocowych był dwutygodnik Ogrodnik Polski (wydawany od 1879 r.), gdzie redakcją zajęły się autorytety w zakresie ogrodnictwa m.in. Edmund Jankowski, Franciszek Szanior. Na terenach kongresówki starano się wypracować w świadomości społeczeństwa dbałość o krajobraz, zarówno gospodarstw, parków, ale też i dróg. Apelowano o uporządkowanie i upiększenie zrujnowanych terenów polskich, aktywizując właścicieli ziemskich, nauczycieli, proboszczów oraz władze gminne. Przyniosło to wymierny efekt estetyczny.
Obok drzew alejowych wzdłuż dróg pojawiły się również drzewa owocowe: jabłonie, grusze, śliwy, orzechy, a także krzewy derenia. Zwłaszcza, gdy droga sąsiadowała z majątkami ziemskimi, bo na „terenach niczyich” wciąż królowały wierzby i samosiewki mało zadbane. Oprócz estetyki istotną sprawą były finanse. Obecność rowów dawała zapas wody na suche okresy co podnosiło płodność roślin. Obfitość owoców pozwalała na handel nimi, a ponieważ część drzew należała do zarządcy drogi, dzierżawił je, a w ten sposób uzyskane pieniądze były przekazywane na cele użyteczności publicznej np. szkoły, szpitale, drogi.
Na terenach kongresówki ustawodawstwo nie było bardzo rygorystyczne względem niszczących takie uprawy drzewne skupiając się na karach pieniężnych, a dla mniej majętnych odpracowanie szkody. Nieco odmiennie do tego tematu podeszły władze pruskie. Edykty i rozporządzenia królewskie nakazywały sadzenie drzew, jednocześnie chroniąc już rosnące. Za ich niszczenie nakładane były surowe kary pieniężne np. pięć talarów od zniszczonego drzewa. Były również kary cielesne, np. nakaz naprawy uszkodzenia z przywiązanym do nogi kolcem lub z przywiązaniem sprawców do drzewa w godzinach od 10 do 16 z zawieszonymi na szyi tabliczkami „Psujący drzewa”.
Drzewa wykorzystywano do oznaczania granic majątków, obrysu domostw, miast i szlaków drogowych. Uważano to nie tylko za ozdobę i poprawę krajobrazu, ale również praktyczne zastosowanie, zwłaszcza w porach zimowych, gdy można było zgubić kierunek. Obowiązek sadzenia drzew wzdłuż dróg, wynikający z nacisków administracji państwowej, postawił tereny tego zaboru na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o ilość posadzonych alei drzew. Prawie połowę stanowiły drzewa owocowe, a sadzonki roślin dostarczały urzędy na swój koszt, posiadając rozbudowany system planowania, kontroli i doboru roślin.
Tereny zaboru austriackiego, pomimo dużej autonomii, temat sadzenia drzew jasno miały uregulowany. Już z początkiem XIX wieku nakazano sadzenie drzew wzdłuż gościńców rządowych, a kilkanaście lat później nałożono taki obowiązek na wszystkich właścicieli gruntów stykających się z drogą. Wydano wykaz pożądanych drzew i krzewów, instrukcje przygotowania gruntu, okres sadzenia, gatunek drzew oraz wymiary sadzonek i sposoby sadzenia czy pielęgnacji. Zakup sadzonek, sadzenie, pielęgnowanie oraz zbiór pożytków był obowiązkiem właścicieli tych gruntów, co było dla nich dość dużym obciążeniem finansowym. Najkorzystniejszym w tym układzie było sadzenie drzew owocowych, z dzierżawy lub sprzedaży owoców można było część nakładów odzyskać. Ustawa „Galicyjska” z 1905 roku, o obsadzaniu dróg drzewami i ochronie drzew przydrożnych, przewidywała obsadzanie dróg wyłącznie drzewami owocowymi.
Gdy Polska odzyskała niepodległość, jedną z wielu wspólnych cech dla wszystkich ziem z zaborów były drzewa przy drogach. Wydawałoby się, że taki błahy element, a jednak w niedługim czasie uzyskał szczególne zapisy regulujące. Dotyczyły one zadrzewiania wzdłuż wszystkich dróg publicznych – państwowych, wojewódzkich, powiatowych i gminnych, właściwie wszędzie tam, gdzie tylko warunki miejscowe na to pozwalały.
Obowiązek ten ciążył na zarządcach dróg, którzy mieli jedynie prawo usuwania pojedynczych drzew, np. uschniętych, uszkodzonych lub grożących komunikacji drogowej. Na usunięcia masowe musieli uzyskać specjalne zezwolenie. W okresie międzywojennym sadzenie drzew odbywało się na podstawie programu obsadzeń dróg - zatwierdzonego przez właściwe władze. W latach 1919-1924 posadzono ok. 800 tys. drzew przy drogach, z czego niecała połowę stanowiły grusze, śliwy, czereśnie, wiśnie, jabłonie i orzechy włoskie.
Takie nasadzenia, można by rzec, nie miały łatwego życia. Zdarzały się częste kradzieże owoców, drzewka były niszczone przez szkodniki i zwierzęta. Prowadzone wyliczenia zysków z dzierżawy drzewek po odjęciu nakładów - nie wskazywały wysokiej opłacalności.
W dużej mierze problem rozwiązał się sam, poprzez dramat II wojny światowej. Wówczas temat drzew przydrożnych ucichł, a wytyczne w tym zakresie dawał okupant. Ku zaskoczeniu, największe nasilenie niszczenia przydrożnych drzewostanów owocowych zaobserwowano w latach powojennych. To za sprawą przemieszczających się oddziałów wojskowych, które nie zważając na przepisy i własność publiczną odłamywały gałęzie pełne owoców, wciągały na samochody, by po zerwaniu owoców wyrzucić puste gałęzie na drogę.
Kolejne ustawodawstwa i rozporządzenia redukowały ilość drzew owocowych przy nasadzaniu przydrożnym. Początkowo można było je sadzić tylko jako drugi pas zadrzewienia w sąsiedztwie drzew nieowocowych. Zdominowała opinia, że spadające na jezdnię liście i owoce, roztarte przez pojazdy i zmieszane z naturalną wilgocią wytwarzają błoto bardziej niebezpieczne niż zwykłe. Z rozbudową sieci drogowej drzewa owocowe stały się zbyt wymagające i nie trwałe, zwłaszcza gdy na drogach zanikały furmanki, a pojawiały zmechanizowane pojazdy.
Ciekawostki i przypisy
Franciszek Szanior (ur. 6 października 1853 w Warszawie, zm. 5 lutego 1945 w Kamieńsku), absolwent paryskiej Szkoły Hodowli Drzew, główny ogrodnik miasta Warszawy do 1906 roku, m.in. założył park Ujazdowski (1893-1896) i park Skaryszewski (1905-1922) w Warszawie, Zaprojektował tereny zielone toru wyścigów konnych na Służewcu.
Edmund Jankowski (ur.7 sierpnia 1849 w Warszawie, zm. 19 grudnia 1938 roku w Warszawie), absolwent Szkoły Głównej Warszawskiej, student paryskiej Szkoły Hodowli Drzew, biolog i ogrodnik, wykładowca Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
W XIII wieku chiński władca Chan nakazał, obsadzić drogi drzewami po obu stronach w odległości 2 kroków. Za ich uszkodzenie groziła kara śmierci.