Bartłomiej Morzycki: Fotoradary dla kasy czy dla bezpieczeństwa?
03.01.2013
W ostatnich tygodniach w rozlicznych komentarzach i artykułach pojawia się temat fotoradarów, jako rzekomej maszynki do robienia kasy przez chciwego ministra finansów, próbującego ratować budżet kosztem kierowców. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniami, że kierowcy są już tak przyciśnięci, że mają dość. Ponieważ, moim zdaniem, jedyne czego mamy prawo mieć dość w odniesieniu do bezpieczeństwa drogowego to wciąż jedne z najgorszych statystyk w Europie, postanowiłem w kilku punktach odnieść się do krytyki i niesprawiedliwych sądów na temat fotoradarów.
Po pierwsze, warto przypomnieć klika faktów na temat (nie)bezpieczeństwa drogowego w Polsce. Pomimo stałej poprawy, sytuacja na polskich drogach należy do najgorszej w Europie. W 2011 roku zginęło ponad 4 tysiące osób; w 2012 r. liczba ta będzie znacząco mniejsza, ale wciąż daleka od oczekiwań. Od początku transformacji w 1990 r., na drogach życie straciło grubo ponad 100 tysięcy osób a ponad milion zostało rannych. Wśród nas nie ma chyba osoby, której ktoś z bliższej lub dalszej rodziny lub znajomych nie ucierpiałby w wyniku wypadku drogowego. Nie może więc dziwić, że od lat liczne środowiska jak i sami obywatele oczekiwali od władz skutecznego działania, które położyłoby kres drogowej masakrze.
Doświadczenia krajów europejskich pokazują, że najbardziej spektakularne wyniki w redukcji liczby wypadków osiągnęły te kraje, gdzie wdrożono powszechny, automatyczny system kontroli prędkości na drogach. Francja, Włochy, Portugalia - to tylko najbardziej jaskrawe przykłady, ale można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma w Europie kraju, w którym na dużą skalę ograniczono by liczbę wypadków bez wprowadzenia systemu kontroli prędkości, czyli prościej - systemu fotoradarów. Zatem, skoro oczekiwaliśmy, że będziemy jeździć europejskimi samochodami po europejskiej klasy drogach, powinniśmy zaakceptować również europejskie standardy bezpieczeństwa ruchu drogowego, w tym przestrzeganie przepisów dotyczących prędkości.
Niestety, polski kierowca przypomina greckiego podatnika. Po 20 latach niekonsekwencji, policjantów z "suszarkami" i bardzo wybiórczego egzekwowania prawa, jest teraz zdziwiony, że ktoś upomniał się o przestrzeganie przepisów na drodze. Tymczasem fotoradary nie robią zdjęć każdemu - mandat dostanie tylko ten, kto naruszy przepisy i to najczęściej dość znacząco, gdyż mniejsze (do 10 km/h) wykroczenia nie są przez nie rejestrowane.
W publicznej dyskusji na temat fotoradarów niesmak budzi także koncentrowanie uwagi wyłącznie na kierowcach. Dlaczego pomija się np. pieszych, którzy muszą żyć w miejscowościach, przez które wiodą ruchliwe trasy krajowe i dla których poruszanie się tam jest tak niebezpieczne? Czy mamy moralne prawo przymykać oko na szybszą jazdę w takich miejscach? I dlaczego "komfort" łamania prawa przez kierowcę ma być zaspokojony kosztem ryzyka utraty życia lub zdrowia przez pozostałych użytkowników drogi?
Chcemy żyć w państwie cywilizowanym, a na to składa się właśnie stopień poszanowania prawa przez wszystkich obywateli i kultura osobista, która u kierowców jest szczególnie ważna. Agresja za kierownicą w połączeniu jeszcze z prędkością to naprawdę niebezpieczna mieszanka. Chciałbym, aby przestrzeganie przepisów wynikało właśnie z tej kultury, wzajemnego szacunku i właściwej oceny ryzyka. Przez wiele lat oglądaliśmy tysiące apeli o rozsądek, setki kampanii społecznych i spotów telewizyjnych. Apele, prośby, modlitwy okazały się nieskuteczne. Prawdopodobnie najskuteczniejsze okażą się właśnie fotoradary, bo tak stało się w wielu innych państwach. Szkoda, że jesteśmy społeczeństwem, które tylko pod groźbą kary jest skłonne się podporządkować normom wspólnym, ale jeśli taka jest cena ratowania życia to nie ma innego wyjścia. I nie wolno sprowadzać fotoradarów do kwestii finansowej próbując udowadniać, że służą ratowaniu dziury budżetowej. Prawdziwą korzyścią finansową dla państwa płynącą z systemu fotoradarów nie są dodatkowe wpływy z mandatów - te są niewielkie w porównaniu z kwotami zaoszczędzonymi w wyniku mniejszej liczby wypadków drogowych. Co roku Polska traci w wyniku wypadków drogowych od 17 do ponad 30 miliardów złotych (według różnych szacunków). Tylko NFZ wydaje rocznie ok. 2 mld zł w związku z wypadkami drogowymi. Czyli już tylko 10% spadku liczby ofiar daje setki milionów chociażby na ratowanie tysięcy innych chorych.
Nie można się dziwić, że po wielu latach państwo wreszcie postanowiło podjąć radykalne kroki. Nie płaćmy mandatów - jeźdźmy zgodnie z przepisami. Nawet, jeśli do budżetu nie wpłynie ani jedna złotówka, wszyscy zaoszczędzimy życie zdrowie i naprawdę dużo pieniędzy.
Bartłomiej Morzycki
Prezes Zarządu
Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego
źródło: http://www.tokfm.pl/blogi/bezpieczniej/2013/01/fotoradary_dla_kasy_czy_d...
- Ostatnia modyfikacja:
- 11.10.2021 16:56 administrator gov.pl
- Pierwsza publikacja:
- 11.10.2021 16:56 administrator gov.pl