W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Moja praca pedagoga w polskiej szkole tańca klasycznego

23.12.2020

grafika: jasnoniebieskie tło z napisem taniec i praktyka sceniczna, część 2: Moja praca pedagoga w polskiej szkole tańca klasycznego. Na tle znajdują się 4 grafiki: dwie przestawiają różowe pointy baletowe na stopach tancerki, jedna grafika przedstawia tancerkę w tańcu, a ostatnia pokazuje fragment sceny i widowni w teatrze

Autor tekstu: Swietłana Basyrowa-Potargowicz, pedagog tańca klasycznego w Ogólnokształcącej Szkole Baletowej im. Feliksa Parnella

Artykuł ukazał się w kwartalniku „Szkoła Artystyczna” 4 (12)/2020, wydawanym przez Centrum Edukacji Artystycznej

Urodziłam się w 1969 roku w rosyjsko-tatarskim mieście Ufa w dalekiej Basz-kirii. W wieku dziewięciu lat zostałam zakwalifikowana do Akademii Baletu Rosyjskiego im. Agrippiny Waganowej w Petersburgu, znanej na świecie artystycznej uczelni, na wydziale tańca klasycznego. Studia ukończyłam w 1986 roku ze specjalnością artystki baletu i pedagoga w 1993 roku. Na wyjazd do Polski namówiła mnie siostra Guzel — rosyjska dziennikarka. Tak trafiłam do Łodzi, do Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella. Jej dyrektorką była wtedy Izabela Gorzkowska-Głowacka, wcześniej znana solistka łódzkiej opery i tancerka w zespole późniejszego patrona szkoły.

Przypadek sprawił, że w Łodzi spotkałam przyszłego męża i w ten sposób związałam się z tym miastem na stałe. Polskie obywatelstwo umożliwiło mi udział w krajowych i europejskich zielonych szkołach, między innymi w Niemczech i Finlandii. Tańczyłam też gościnnie w Baszkirskim Teatrze Opery i Baletu w mojej rodzinnej Ufie.

Z przyjemnością chcę się podzielić z moimi koleżankami i kolegami, czytelnikami „Szkoły Artystycznej”, moim doświadczeniem, spostrzeżeniami, pomysłami i wiedzą o tańcu klasycznym. W mojej macierzystej szkole prowadzę zajęcia z najmłodszymi tancerzami z klas I – III. W praktycznej pracy dużo uwagi poświęcam ćwiczeniom mającym na celu wzmocnienie fizycznej wytrzymałości moich wychowanków. Dużą wagę przywiązuję do odpowiedniego rozluźnienia mięśni przed każdą lekcją, przez ćwiczenia na palcach i skoki, po którym dzieci przechodzą do bardziej zaawansowanych kombinacji.

Większość ćwiczeń poprzedzam pokazem i dokładnymi wyjaśnieniami. Wszystkie ćwiczenia podopiecznych bacznie obserwuję i w razie potrzeby od razu jestem przy osobie, która wymaga wskazówek odnośnie do naprawy popełnionego błędu.

Uważam, że nauka tańca baletowego powinna spełniać kilka podstawowych celów, między innymi rozwijać u tańczących tężyznę mięśniową, a przez to wyrabiać ich kondycję, a także ćwiczyć taneczną muzykalność, co z kolei rozwija twórczą osobowość i wyzwala artystyczne fantazje. Staram się, by cała lekcja przebiegała w przyjemnej atmosferze. To motywuje młodych artystów do przyszłych sukcesów.

Dążę do tego, by zaszczepić u tancerek i tancerzy potrzebę przeżywania piękna ruchu. Jestem świadoma ich trudnych początków na tej wyboistej nieraz drodze, ale przygotowuję ich systematycznie do przyszłej nieustannej pracy nad własnym ciałem. Ten wysiłek mnie nie zniechęca. Przeciwnie, wierzę w ich przyszłość na scenie i wspieram te dążenia całym sercem. Jako pedagog jestem w pełni świadoma, jaką odpowiedzialność biorę na siebie, żeby nauczyć dzieci prawidłowego trzymania korpusu i bioder, jak powinny pracować ręce i nogi. Oni przecież będą musieli w przyszłości poradzić sobie przy dużych skokach na środku sali, perfekcyjnie wykonując obroty i fragmenty wariacji. Petersburska szkoła baletowa na tym polega, że pedagog „lepi” tancerzy rękoma, czyli dotyka ich ciała, poprawiając błędy i zwracając uwagę na pracę mięśni. Taka forma pracy lepiej się sprawdza niż głośne zwracanie uwagi. Częstym problemem jest to, że uczniowie nie zawsze potrafią z uwagą patrzeć na nauczyciela i z właściwym rozumieniem go słuchać. Ważna jest przy tym rozwinięta prawidłowo pamięć wzrokowa. Pilnuję na lekcjach, by stopy nie opadały przy ćwiczeniach na duży palec. Wtedy dochodzę do ucznia i podnoszę jego kostkę w stopie do góry, by skorygować ustawienie stopy. Dużą uwagę zwracam na prawidłowe ustawienie miednicy, na to, że kość ogonową kierujemy w stronę pięt, a pępek „podciągamy do góry”. Jednym z moich ważniejszych zadań jest wypracowanie prawidłowego ułożenia kręgosłupa. Polega to na prawidłowym ustawieniu miednicy i wykręcaniu całej nogi, z góry do dołu, w stawie biodrowym. Łopatki ustawiam uczniom szeroko, aż do wysokości pachy. Pilnuję, by tancerze podciągali mięśnie nóg, brzucha i odcinka lędźwiowego do góry, a barki opuszczali do dołu. Często dzieci nie są w stanie zapamiętać kilku uwag naraz. Jeśli zachodzi taka potrzeba, zmieniam metody nauczania. Nieraz trzy czwarte lekcji przeznaczam na prostowanie kolan i wciąganie brzucha, a jak to opanują, to pracuję nad wciągniętymi pod siebie pośladkami i odpowiednim wykręcaniem nóg. W międzyczasie maszerujemy, biegamy, rozciągamy się i klaszczemy. Ważne jest, by prawidłowo wytłumaczyć zasadę przenoszenia ciężaru ciała z dwóch nóg na jedną. Najważniejszymi ćwiczeniami dla mnie, jako pedagoga młodszych klas, są: battement tendu, plié, battemant tendu jeté i podnoszenie nogi na 45 stopni. Nie należy się z tym śpieszyć, ponieważ nieprofesjonalne nawyki pozostaną na całe życie i ich pozbycie się będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Nie stosuję też zbyt długich kombinacji, uczniowie tracą wtedy zainteresowanie i przestają wydajnie pracować. Wszystkie francuskie nazwy dokładnie tłumaczę na język polski. Każdy musi rozumieć, że jeté to wyrzut, który ma za zadanie wzmocnić nogi, a plié to płynne ćwiczenie rozciągające. To pomaga zrozumieć, jak dane ćwiczenie najlepiej wykonać. Nawykiem pedagoga jest widzieć, co jest dla niego w jego pracy najważniejsze.

książki Potargowicz

Uważam, że w młodszych klasach szkół artystycznych brakuje przedmiotu o nazwie taniec historyczny. On kształtuje wyraz artystyczny tancerza, jego grację i artystyczną wrażliwość. Za mało jest także właściwych wzorców wychowawczych — za mało wizyt w teatrze, operze czy w muzeum. Kiedyś czytało się Puszkina czy Tołstoja, teraz to gdzieś zniknęło, a taki brak hamuje wrażliwość człowieka. My w młodości poświęcaliśmy się tylko baletowi. Teraz są dodatkowe zajęcia — taniec towarzyski, gimnastyka artystyczna, gra na instrumentach. I tak balet powoli staje się jednym z hobby.

W mojej pracy mam różne klasy, niektórzy uczniowie sami proszą, by im coś ciekawego pokazywać, a inni są niezbyt chętni do pracy, zwłaszcza przy drążku. Ale w dzieci trzeba wierzyć, nie można się zniechęcać, trzeba je wspierać i im pomagać, jednocześnie szukając dobrych rozwiązań.

Nieraz dochodzą do tych kłopotów również trudne relacje z rodzicami, którym się wydaje, że pedagog rodem z Rosji to od razu może z dzieci zrobić idealnych tancerzy, choć nie zawsze są one utalentowane czy pracowite. Ciężka, ale niezbędna jest zatem również pedagogizacja rodziców.

Rozwijam swój warsztat pracy, korzystając z wielorakich form dokształcania. Od lat biorę aktywny udział w konferencjach i sympozjach, a przede wszystkim w tygodniowych warsztatach tańca klasycznego prowadzonych w mojej szkole średnio dwa razy w roku przez wspaniałych metodyków z Warszawy, takich jak Barbara Sier-Janik, Liliana Kowalska, Teresa Memches i Wacław Gaworczyk, którzy bazują na wypróbowanych metodach rosyjskiej szkoły baletowej Waganowej. Polegają one na tym, by nie wykonywać ruchu tylko dla ruchu, gdyż każdy ruch sam w sobie już ma być przygotowaniem do tańca. Dlatego kilkanaście lat temu opracowałam i teraz przez cały czas odpowiednio wdrażam zestaw specjalnych ćwiczeń, które rozciągają i wzmacniają pracę wewnętrznych mięśni nóg, co potem bardzo pomaga w tańcu. W ten sposób już ćwiczenia przy drążku wpływają na roztańczenie uczniów i stają się właściwym tańcem. Szczególną uwagę zwracam przy tym na wyraz artystyczny tancerzy, ich gesty i inne zachowania. To są moje nawyki, jakie nabyłam w petersburskiej uczelni wielkiej Waganowej. Do tego również dobieram właściwą muzykę, głównie Czajkowskiego i Chopina, który był i do dziś jest moim pomostem artystycznym między kulturą rosyjską i polską. To na cześć tego wielkiego Polaka mój syn nosi imię Fryderyk.

Moja łódzka szkoła dba o profesjonalny poziom kadry pedagogicznej, czego dowodem są rosyjskie sławy baletowe niedawno w niej pracujące, wśród nich Nina Bielikowa. Dziś całym naszym zespołem kierują: dyrektor szkoły Magdalena Sierakowska i dyrektor artystyczna Aleksandra Stanisławska.

Ostatnio podjęłam także pracę ze starszymi dziećmi — z klas IV i V. Jest to zdobywanie nowych doświadczeń.

Moją ważną dodatkową pracą, świadczoną na rzecz szkoły, jest przygotowywanie choreografii na organizowaną każdej wiosny w Teatrze Wielkim w Łodzi tak zwaną Galę Baletową i na grudniowe spotkania gwiazdkowe Bóg się rodzi. Czasem udaje mi się na jednym koncercie pokazać z sukcesem nawet trzy układy choreograficzne.

Za trud i wysiłek przyszły wyróżnienia i nagrody, między innymi od Ministra Kultury i Sztuki, a nawet od Ambasady Austrii w Polsce. Wielu moich wychowanków jest dziś znanych w kraju i za granicą.

Wielką przyjemność sprawiają mi pozaszkolne zajęcia dodatkowe, na przykład w sieradzkiej Szkole Tańca Katarzyny Kałuziak. To wszystko świadczy o tym, że choć rodzinną Rosję zamieniłam na swoją drugą ojczyznę — Polskę, to tę zmianę przekułam w mój osobisty i artystyczny sukces.

 

{"register":{"columns":[]}}