Warszosław Kmita - wspomnienie
To informacja, w którą nie możemy jeszcze uwierzyć. Dziś w nocy zmarł Warszosław Kmita - wykładowca Studium Animatorów Kultury w Kaliszu. Wspominają Go dyrektor naszej szkoły Bogna Czwordon oraz Michał Trusz.
Szanowni Państwo,
pogrążona w głębokim smutku i żalu przekazuję bardzo smutną dla szkoły informację o odejściu – w nocy z 16 na 17 marca 2023 roku – Warszosława z Woli Kmity.
Nagła i krótka choroba odebrała szkole znakomitego klasyka – Wykładowcę, a nam wszystkim – Przyjaciela i Kolegę.
Bogna Czwordon
Warszosław Kmita zadebiutował na deskach teatru 22 listopada 1969 roku. Występował w: Teatrze Ziemi Łódzkiej (1969-1970), Teatrze im. St. Jaracza w Olsztynie (1970-1971), Teatrze Polskim w Bydgoszczy (1971-77 i 2000), Teatrze Polskim w Szczecinie (1977-1980), Teatrze Powszechnym w Radomiu (1980-1983), Teatrze Rozmaitości w Warszawie (1984-1987), Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu (1987-1999).
Przez lata pracował w Studium Animatorów Kultury w Kaliszu. Zajęcia prowadził w sposób niezwykły. Jego praktyka teatralna i filmowa oraz radość i entuzjazm, który wypływał z Jego charakteru, sprawiały, że cieszył się wielkim szacunkiem – słuchaczy oraz nas – nauczycieli Studium.
Dzięki wielu rozmowom i praktycznej pracy, uczestnicy jego zajęć, rozumieli istotę pracy aktora, artysty. Jego otwartość, niezwykłe klasyczne i czyste spojrzenie na pracę aktora na scenie, sprawiały, że Jego wychowankowie dzisiaj znajdują się we właściwym miejscu zawodowym i nierzadko kontynuują Jego filozofię pracy aktora.
Wspaniały dowcip i ciepło, które miał w sobie Warszosław, powodowały, że każdy z Jego rozmówców otwierał się przed tym znakomitym Wykładowcą. Chociaż nie był tytularnym Profesorem, każdy w Studium Go tak tytułował. Jego zrozumienie literatury klasycznej i interpretacja tekstów scenicznych prowadziły zawsze do zrozumienia wagi ich znaczenia.
Kultura, zrozumienie, miłość i dowcip – to pierwsze, co można powiedzieć o Warszosławie Kmicie. Potrafił budować, bo potrafił zrozumieć i porozmawiać o wszystkim. Był mentorem, który równoważył zło i dobro. Zło, które może przydarzyć się każdemu z nas i dobro, które... zło przezwycięża.
Do zobaczenia Przyjacielu!
Michał Trusz
Pierwsze spotkanie z Panem Warszosławem to były moje pierwsze zajęcia w Studium. Przyszedłem na te zajęcia spóźniony i tak zostałem chyba od razu wpisany do kapownika jako "spóźnialski ".
Niestety było to prawdą, bo ja zawsze przyjeżdżałem spóźniony. Później wiele raz Pan Warszosław żartował, że jeśli ja już dotarłem, to możemy zaczynać. Dostałem też lekcje „co należy robić żeby się nie spóźniać”:
- To proste Panie Robercie: wystarczy wyjeżdżać wcześniej - mówił profesor z uśmiechem na twarzy.
Z zajęć zapamiętam uśmiech i dowcip, chociaż konkretnych przykładów nie mogę sobie teraz przypomnieć. Jednak przypominam sobie jak pytał o jakieś zagadnienie i męska część grupy milczała mówił wtedy " no panowie nie krzyczcie tak, nie wszyscy naraz" :)
Robert
Wspaniały pedagog, cierpliwy, wyrozumiały, jeden z tych ludzi których zapamiętuje się na całe życie. Żałuję że nigdy nie było mi dane zobaczyć jego talentu aktorskiego w pełnej krasie - na scenie, nam zostawały jedynie próbki jego kunsztu podczas zajęć. Nieśmiertelne "Co, a nie jak" czy "Liczy się intencja", pozostaną bliskie wielu uczniom uczęszczającym na jego zajęcia. Wielka strata zarówno dla bliskich, jak i tych z którymi jego drogi splotły się tylko tymczasowo. W pamięci zostaje masa ciepłych wspomnień, w sercu niestety pustka.
Jakub Seydak
Poznałam Pana Warszosława w 2016 roku. Od razu wzbudził we mnie ogromny szacunek. Na pierwszych zajęciach wydał mi się trochę surowy. To wrażenie bardzo szybko minęło. Pan Warszosław dał się poznać jako cudowny, ciepły i wyrozumiały człowiek. Jednocześnie profesjonalny i wymagający. Zajęcia były zawsze ciekawe, angażujące i integrowały całą grupę. Z każdym kolejnym spotkaniem Pan Warszosław zaskarbiał sobie coraz większą sympatię moją i grupy. Niesamowicie było patrzeć na to, jak pod skrzydłami Pana Profesora wszyscy moi koledzy i koleżanki (łącznie ze mną), rozwijali i otwierali swoje skrzydła. Po zaliczeniu z przedmiotu: Kultura Żywego Słowa, na koniec pierwszego semestru, byłam w szoku. W życiu nie przypuszczałam, że będę potrafiła zrobić to, co wtedy zrobiłam. Byłam szczerze dumna z siebie i reszty pierwszaków. Pan Warszosław pomógł mi odkryć prawdę, która była we mnie, otworzyć się i ukazać tę prawdę na scenie. Wtedy przygoda ze Studium zakończyła się dla mnie, życie napisało inny scenariusz. Ale Pan Warszosław został w moim sercu i pomimo tylko jednego semestru spędzonego w szkole, często wracałam we wspomnieniach do zajęć, które prowadził. Wróciłam do Studium po latach, a jednym z głównych, jeśli nie najważniejszym z powodów był właśnie On - Pan Profesor Warszosław Kmita. Pierwsze zajęcia po powrocie i moje szczęście było nie do opisania. Był taki, jakim go zapamiętałam - wyrozumiały, zabawny, uśmiechnięty i dobry, z otwartym sercem i pasją do nauczania.
Jestem wdzięczna za każde zajęcia, każdą naukę i lekcję. Za czas, cierpliwość i zrozumienie. Za każdy uśmiech i dowcip. Za każde przytulenie. Za wspólną kawę i sernik na zajęciach. Za to, że mogłam Pana poznać i za to, że ponownie mogłam doświadczyć pierwszego semestru nauki w Studium z Panem.
W.
Na pierwszym roku animacji działań filmowych trafiliśmy na zajęcia pana Warszosława z pracy przed kamerą. Przyszliśmy tu robić filmy, a postawiono nas z drugiej strony kamery – brzmiało trochę jak przepis na klęskę.
Pierwsze nieśmiałe próby aktorskie polegały na tym, że pan Warek podrzucał nam pomysł, a naszym zadaniem było... właśnie, nie „zagrać”, tylko BYĆ osobą w zaimprowizowanej scence. Bez słów, w czarnej przestrzeni sali teatralnej, w sugestywny dla widza sposób. Po każdym ćwiczeniu omawialiśmy je, często powtarzaliśmy. Pan Warek zmuszał nas do poszukiwań, nakierowywał - głowiliśmy się, jak znaleźć minimalny, a jeszcze bardziej sugestywny dla patrzącego sposób na przekazanie idei.
Postępy śledził za pomocą swojego kapownika - zapisał sobie nasze imiona i nazwiska, a po każdym zadaniu dopisywał wspólnie z nami uzgodnioną nazwę scenki.
Kiedyś jedna z koleżanek miała na plaży smarować się kremem, po czym odpierać atak os, którym zapach nie przypadł do gustu. Po zakończonym ćwiczeniu szukaliśmy nazwy dla scenki. Plaża? Krem? Osy? „Kremacja!” rzuciłam z widowni. Pan Warek błyskawicznie odparował: „Jest pani blisko, ale posuwa się pani za daleko”.
Jego ogromny takt i wielki dar przekazywania informacji zwrotnej sprawiały, że krytyka z jego ust wzbudzała tylko wdzięczność i motywację. Był mistrzowskim pedagogiem, dobrym i magicznym człowiekiem. Pod jego uważnym i czułym okiem odchodziliśmy od skupienia na sobie i szliśmy w stronę widza. No i to poczucie humoru!
Pan Warszosław uczył nas tego, co sam znał od podszewki - szczerej komunikacji wizualnej z widzem i była to sama esencja języka filmu.
Honorata
My z Warkiem "popełniliśmy" - jak to mówił - kilka wspólnych bajek, tzn ja tylko pomagałam studentom w pracy nad ruchem, a On oczywiście reżyserował całość.
Pewnego razu podczas zewnetrznych hospitacji naszych wspólnych zajęć, pani hospitująca nie mogła uwierzyć w nasz "międzypokoleniowy dialog". Że to chyba tak na pokaz, że to niemożliwe żebyśmy się tak dobrze dogadywali i z takim wzajemnym szacunkiem do swojej pracy, humorem, a jednocześnie z dyscypliną i konkretami i brakiem bylejakości współpracowali ...
A my z Warkiem właśnie robiliśmy swoje... Tak jak zwykle...
Klasa, klasyka....
Anielski Orszak niech Twą Duszę przyjmie....
Jeszcze kiedyś razem Panu Bogu bajkę wspólnie opracujemy.
Ania
Pracowałam z Warszosławem Kmitą w Kaliskim Studium Animatorów Kultury przez ponad trzydzieści lat. Studium zmieniało nazwy i siedziby, a Warek wciąż był wierny idei kształcenia dla potrzeb kultury. Uczył kolejne roczniki Słuchaczy jak rozumieć i przekazać na scenie wybrany tekst.
To nie była łatwa nauka, ale dzięki swojemu doświadczeniu aktorskiemu, poczuciu humoru i pasji dydaktycznej udawało mu się osiągnąć wspaniałe rezultaty. Realizował z naszymi uczniami spektakle dla dzieci oparte na utworach Tuwima i Brzechwy, monologi sceniczne, adaptacje teatralne jednoaktówek Mrożka, jasełka, adaptacje dramatów Fredry i pokazy interpretacji fragmentów "Pana Tadeusza" Mickiewicza.
Kiedy pod koniec każdego semestru analizowaliśmy ze Słuchaczami zrealizowane na Jego zajęciach spektakle, podnosił okulary i z przekornym zdziwieniem stwierdzał: Nawet nie przypuszczałem, że tyle ważnych wiadomości zapamiętali. Kto by pomyślał…
Taki był Warek.
Teresa Czerniejewicz