Dr Sławomir Murawiec: Chodźmy podglądać ptaki
24.09.2021
Ptakoterapia może odegrać istotną rolę terapeutyczną w leczeniu różnych chorób, głównie psychicznych, ale nie tylko – może odegrać także istotną rolę terapeutyczną w czasach różnych pandemii - przekonuje dr Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra, psychoterapeuta, rzecznik prasowy Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, miłośnik obserwacji ptaków, współautor książki "Ornitologia terapeutyczna - Ptaki - Zdrowie - Psychika"
Przygotowując się do naszej rozmowy, wybrałam się jak zwykle na spacer do lasu. Udało mi się przez 40 minut obserwować ptaka. Pozwolił mi podglądać jak zbiera pokarm, jak grzebie w ziemi. Poczułam się po tym doświadczeniu niesamowicie lekka. Zanim jednak porozmawiamy o ptakach, chciałabym dowiedzieć się, co skłoniło Pana do podjęcia się pracy w psychiatrii?
Zaczęło się, tak jak u wielu lekarzy psychiatrów, od lektury książek Antoniego Kępińskiego, która była na tyle fascynująca, wyjaśniała mi tak wiele rzeczy i odpowiadała na tak wiele pytań, że postanowiłem pójść właśnie w tę stronę. Byłem studentem zafascynowanym Kępińskim i psychiatrią w jego wydaniu. Wtedy zacząłem uczęszczać na koło naukowe psychiatryczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i tak rozpoczęła się moja przygoda z psychiatrią.
Zgodzę się, że prof. Kępiński wywarł wrażenie na ogromnej liczbie ludzi, którzy dziś tworzą środowisko psychiatryczne w Polsce. Co jest największym pozytywem w Pana pracy? Co w psychiatrii jest najtrudniejsze?
Najbardziej pozytywne są zmiany w psychiatrii. Coraz więcej wiemy i rozumiemy. Kiedy zaczynałem pracę, psychiatria była mniej naukową gałęzią medycyny. Były opisane choroby i zaburzenia, które rozpoznawano na podstawie objawów i intuicji. Ale nikt nie wiedział, jakie są mechanizmy ich powstawania… I w ciągu lat mojej pracy obserwuję z radością, że coraz więcej wiadomo. Odkrywane są różne procesy, które leżą u podłoża problemów zdrowotnych. A psychiatria nie robi się przez to mniej fascynująca. To dzięki badaniom dotyczącym połączeń pomiędzy tym co indywidulane, subiektywne i psychologiczne, a tym co obiektywne i wspólne wielu osobom zależności pomiędzy tym co czujemy i myślimy, a wynikami badań naukowych dotyczących pracy mózgu i innych organów np. jelit i ciała jako całości. To jest fascynujący proces, który dzieje się w psychiatrii. Prowadzi on także do postępów w leczeniu problemów psychicznych. Najgorsze zaś jest chroniczne niedofinansowanie psychiatrii i psychiatrii dziecięcej. Potrzebne są większe środki na rozwój całej dziedziny. Każdemu pokoleniu psychiatrów mówiono, że za jakiś czas będzie lepiej… Niedofinansowanie ochrony zdrowia jest stanem przewlekłym i to jest najtrudniejsze.
Co jest i co będzie… Proszę, niech mi Pan przedstawi swoją wizję psychiatrii w przyszłości.
Wobec tych procesów, które obserwujemy, czyli tego, że dotyka nas pandemia, a także zbliża się katastrofa klimatyczna i olbrzymie zmiany społeczne, które już są przez te zjawiska wymuszane, wydaje się, że będą potrzebne różne nowe metody leczenia i zapobiegania zaburzeniom psychicznym. To, co było kanonem psychiatrii do tej pory, czyli farmako- i psychoterapia oczywiście pozostaną. Natomiast będą musiały powstać nowe metody oddziaływań w psychiatrii. Będą one wykorzystywały sztuczną inteligencję i wirtualną rzeczywistość oraz inne zaawansowane zdobycze technologii. Ale myślę, że również metody pomocy oparte o kontakt z przyrodą czy potencjał kontaktów społecznych. Ze względu na te przemiany warunków życia wzrośnie zapotrzebowanie na takie oddziaływania. Przed pandemią można było zdefiniować tych, którzy mają zaburzenie psychiczne i była to grupa osób, u których mogliśmy postawić jasne rozpoznanie. Pandemia pokazała nam jednak, że problemy natury psychicznej mogą dotyczyć nas wszystkich. Spowodowała, że przed psychiatrią stawiane są większe wyzwania, niż tylko leczenie osób ze zdiagnozowanym problemem. Zacierają się też rozróżnienia, co jest prawidłowe, a co nie jest, bo pandemia budzi ewidentnie strach – przed zakażeniem, następstwami itd. I rozróżnienie, co jest nieprawidłowym lękiem, a co adekwatnym strachem chwilami bywa trudne. Nawet te osoby, które doświadczały trudności wcześniej, a w czasie pandemii doznały ulgi w zakresie swoich objawów (np. osoby z fobią społeczną), po poluzowaniu obostrzeń pandemicznych znowu znajdą się w trudnym położeniu. Problemy w zakresie zdrowia psychicznego obejmują coraz szersze grupy ludzi. Najpierw tych, co w pandemii weszli w kryzys, a teraz tych, których w kryzys wpędza powrót do życia społecznego, np. kiedy kończy się zdalne nauczanie.
Ja mam nadzieję, że terapia skręci mocniej w naturę. I tu pojawiają się ptaki. Dlaczego akurat ptakoterapia i jak zrodził się pomysł, że to pomoże?
Ptakami interesowałem się od zawsze. I tu też pojawia się proces i ewolucja. Przez wiele dziesięcioleci obserwowanie ptaków było moim hobby, niezależnym od życia zawodowego. Jeszcze przed pandemią zacząłem dostrzegać pewne podobieństwa pomiędzy pracą jako psychiatra, psychoterapeuta, a obserwacją ptaków. Ale to było tylko na poziomie dostrzegania pewnych analogii. W obliczu trudności jakie przyniosła pandemia pojawił się kolejny etap czyli pomysł, że taka aktywność może być wykorzystana w celach terapeutycznych. To taka ewolucja odpowiadająca zmieniającym się czasom. Takich terapeutycznych hobby będzie coraz więcej. Jak mówiłem, jeden kierunek, który jest nieunikniony z powodu rozwoju sztucznej inteligencji, to wykorzystanie technologii dla celów poprawy zdrowia psychicznego. Drugi kierunek natomiast może pójść w stronę przekształcenia hobby w metody terapeutyczne. Różnica polega na tym, że wcześniej to się działo w zakresie kulturowych zaleceń – wszyscy wiedzieli, że jak się pojedzie na działkę, to się poprawia samopoczucie. I psychiatrzy też doświadczali, że gdy kończył się sezon działkowy, to pacjenci wracali z narastającymi problemami psychicznymi. W chwili obecnej te spostrzeżenia zaczynają zyskiwać status bardziej naukowy, potwierdzony w badaniach.
Na bycie działkowiczem nie trzeba być przygotowanym, a czy do obserwacji ptaków potrzebna jest jakaś specjalistyczna wiedza ornitologiczna?
Prof. Piotr Tryjanowski, pierwszy autor książki „Ornitologia Terapeutyczna” mówi, że szczęście sprzyja przygotowanym. To będzie fajne doświadczenie, jeśli najpierw, nawet w Internecie, dokonamy wstępnego rozpoznania gatunków ptaków które możemy spotkać w swoim otoczeniu. Potem, kiedy zobaczymy na żywo gatunek, który widzieliśmy na obrazku, pojawi się ogromna satysfakcja i radość. Fajne może być poczucie połączenia pomiędzy tym co jest w atlasach, a tym co zobaczymy naprawdę. Myślę, że warto jest być przygotowanym, sprawdzić te kilka gatunków których spotkanie jest najbardziej prawdopodobne. Będzie wiadomo, na co zrobić uwagę i później móc dalej poszerzać swoją wiedzę.
Skoro wspomniał Pan już o prof. Piotrze Tryjanowskim, to zapytam o książkę, którą Panowie wspólnie napisali. Dla kogo jest „Ornitologia Terapeutyczna”?
To jest książka dla wszystkich. Ona bierze dwie perspektywy. Pan prof. Tryjanowski jest erudytą i jemu się wszystko kojarzy z ptakami. Nawet kiedy rozmawiamy o formach psychoterapii to on mówi, „werdykt ptaka Dodo, że wszystkie są dobre”. W jego skojarzeniach wszystko płynnie zmierza do ptaków. To perspektywa ornitologa. W książce jest zatem dużo elementów kulturowych i z życia codziennego oraz pogłębionych obserwacji o pewną wiedzę dotyczącą zaburzeń psychicznych, depresji, lęków, funkcji poznawczych itd. To perspektywa terapeutyczna. Książka ta może być czytana zarówno przez profesjonalistów, jak i wszystkich innych chętnych. Każdy coś dla siebie znajdzie.
Coś dla siebie… Czy każdy obserwator doświadcza podobnych odczuć?
Odczucia zapewne są bardzo różne. Z mojej rocznej obserwacji wynika, że przyroda może dać każdemu dokładnie to, czego potrzebuje. Jako psychiatra badałem szczególnie kolegów i koleżanki – psychiatrów i psychoterapeutów. Tuż po wybuchu pandemii COVID-19 przyroda dawała im poczucie pewnej stałości pomimo lockdownu i wprowadzonych restrykcji. Przekonywała, ze świat nadal trwa w sposób niezmieniony, co było bardzo uspokajające. Dawała też poczucie, że w obliczu ograniczeń istnieje coś takiego jak wolność, że ona nadal jest możliwa. Po roku, w lutym 2021, okazało się, że przyroda dawała badanym odskocznię od wymagającej i napiętej zobowiązaniami codzienności, przynosiła możliwość rozluźnienia a nawet zabawy. W czasie pandemii wszyscy musieli funkcjonować na bardzo dojrzałym poziomie. Trzeba się pilnować, być czujnym i kontrolującym. Wyjście na ptaki przenosiło do takiego ogrodu dziecięcego, do zabawy, beztroski. Ta sama przyroda, ale zupełnie inny efekt – taki, jakiego te osoby potrzebowały. Z relacji tych osób wiem, że lepiej im się później pracowało. I tu pojawia się teoria przywracania uwagi przez kontakt z naturą, która mówi, że nasze funkcje poznawcze (uwaga, koncentracja, pamięć) poprawiają się w kontakcie z naturą, ponieważ nie są nadmiernie obciążone. W mieście ilość bodźców jest olbrzymia, w przyrodzie już nie. Z jednej strony ćwiczymy koncentrację i uwagę, ale nie w środowisku obciążającym i pod presją. To inny sposób funkcjonowania dla mózgu. Skutkiem tego jest właśnie poprawa możliwości intelektualnych.
A jakie propozycje miałby Pan dla osób, które boją się ptaków? Bo przecież wiele osób się ich lęka.
Tak… Propozycja byłaby bardzo prosta. W naturze jest tyle elementów, że wystarczy dla każdego. Pani dr Katarzyna Simonienko np. fascynuje się śluzowcami. Ja nie wiedziałem, że coś takiego istnieje, a potem poczytałem i okazało się, że to są fascynujące stworzenia! Można sobie wybrać wszystko: kwiaty, drzewa, grzyby, zwierzęta… Pojawiła się też blue perscribing czyli zapisywanie kontaktu z wodą, jako forma leczenia. Woda obok ptaków ma działanie najbardziej uspokajające i relaksujące.
Przeważnie jak chodzę do lasu, to skupiam się na tym, że jest zielono, szumi wiatr, a powietrze pachnie zupełnie inaczej. Czuję przy tym pewną lekkość. Czy to moje poczucie jest związane z dość mocno zakorzenionym w społeczeństwie myśleniem magicznym czy śmiało mogę powiedzieć, że zajrzałam w swoje wnętrze i połączyłam się z naturą?
Jest w tym kilka elementów. Jak uwaga jest odciążona to pojawia się w głowie więcej przestrzeni psychicznej. Stan obserwowania ptaków jest ciekawy, ponieważ z jednej strony jest pewne skupienie – dr Simonienko porównuje to z ludźmi pierwotnymi – z drugiej strony jest doświadczanie siebie i przyrody. I to rzeczywiście może być swoisty stan umysłu. Dzięki temu poszerzamy sobie zakres możliwości. Pojawiają się różne myśli na swój temat, na temat sytuacji, która nas otacza. I w tym momencie jesteśmy bardziej ze sobą, a jednocześnie bardziej ze światem.
To jeszcze na koniec dopytam, czy pora roku ma znaczenie przy podglądaniu ptaków?
Pora roku oczywiście ma znaczenie, ze względu na to, że są te pory roku, w których ptaki są bardziej aktywne i śpiewają. Łatwiej je zobaczyć, kiedy zbierają najpierw gałązki a potem pokarm. Natomiast każda pora roku jest dobra, bo później zaczynają się przeloty, skupianie w stada itd. Ten cykl trwa. I o każdej porze roku może zobaczyć coś ciekawego, tylko będzie to coś innego. Ma to znaczenie, ale nie oznacza, że istnieje jakaś pora „martwa”.
Jakie zalecenia byłyby zatem w przypadku częstotliwości oglądania ptaków?
Proponowałbym raz w tygodniu dłuższy spacer. Godzina czy półtorej, mimo zapracowanego życia, powinna być możliwa do zagospodarowania. Pamiętając o tym, że później będzie nam się lepiej pracowało. Jeśli człowiek jest przeciążony informacyjnie i cały czas pracuje, to efektywność paradoksalnie bardzo spada. Zrobienie sobie tej przerwy sprawi, że potem kolejne zadania zrobimy szybciej i efektywniej.
Ja ze swojej strony również polecam podglądanie ptaków, bo jest to niezapomniane doświadczenie.
Rozmawiała Sylwia Kozarzewska
Materiały
Jednym Głosem nr 3/2021JG_nr-3_2021_e.pdf 11.83MB