W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Zawołani po imieniu. Instytut Pileckiego uhonorował ofiary niemieckiej obławy w okolicach Sterdyni

04.06.2020

Jedenastu Polaków, zamordowanych za ratowanie Żydów podczas wojny, zostało dziś uhonorowanych przez Instytut Pileckiego. To już dziesiąty kamień z pamiątkową tablicą, odsłonięty w ramach projektu Zawołani po imieniu. Uroczystość z udziałem wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdaleny Gawin upamiętniła historię ofiar niemieckiej obławy na uciekinierów z getta w Sterdyni oraz pomagających im mieszkańców Paulinowa i Starego Ratyńca.

Zawołani po imieniu. Instytut Pileckiego uhonorował ofiary niemieckiej obławy w okolicach Sterdyni

Planowane pierwotnie na marzec wydarzenie, przełożone z powodu epidemii koronawirusa, jest pierwszym z tegorocznych upamiętnień w ramach projektu. W uroczystości objętej honorowym patronatem premiera Mateusza Morawieckiego wzięła udział wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalena Gawin wraz z członkami rodzin osób upamiętnianych oraz przedstawicielami władz centralnych i samorządowych, a także lokalnej społeczności.

Śmierć za okazanie pomocy

Upamiętniana w Sterdyni historia to przykład ofiarności grupy zwykłych ludzi, którzy mimo groźby najwyższej kary nie wahali się udzielać pomocy żydowskim sąsiadom. Historia ta pokazuje też brutalność i bezwzględność niemieckiego okupanta, gotowego zaangażować wielkie siły, by terroryzować i karać tych, którzy mieli odwagę nie podporządkować się rasistowskiej polityce III Rzeszy.

– W nocy z 23 na 24 lutego 1943 roku w Paulinowie i okolicach Niemcy przeprowadzili obławę na ukrywających się Żydów zbiegłych ze zlikwidowanego getta w pobliskiej Sterdynimówi dr Marcin Panecki, naukowiec z Instytutu Pileckiego. – Działania były częścią dużej akcji, do której zaangażowano około 2 tys. żołnierzy i policjantów, co umożliwiło szczelne otoczenie wsi. Z zeznań świadków wynika, że w operacji osobiście wziął udział Ernst Gramss – znany z okrucieństwa niemiecki starosta powiatu sokołowsko-węgrowskiego. W ramach tych działań wzięto także odwet na osobach, które ratowały ściganych Żydów.

Dzięki mieszkańcom Paulinowa i Starego Ratyńca część uciekinierów z getta znalazła schronienie w pobliskim lesie. Kilku, za przyzwoleniem Franciszka Kierylaka – stajennego i stróża miejscowego folwarku – stale nocowało w dworskich zabudowaniach. Niektórzy byli znajomymi jeszcze sprzed wojny: Aron – z zawodu rzeźnik, Ankiel – starszy wiekiem szewc,  15-letni Szymel Ruskielenke i jego brat Szlojme – fryzjer, szkolny kolega Czesława Kotowskiego. Uciekinierom zapewniano żywność i różnego rodzaju wsparcie: dostarczano słomę do ocieplania kryjówek, pozwalano na tymczasowy nocleg w zabudowaniach gospodarczych.

W celu identyfikacji osób pomagających Żydom Niemcy wykorzystali mężczyznę podającego się za zbiega z transportu do Treblinki, który dołączył do ukrywających się Żydów. Obserwował i notował, kto udziela pomocy. Do trafienia na „listę” wystarczyło wręczenie kromki chleba. W czasie akcji wskazywał Niemcom „winnych” Polaków.

W konsekwencji śmierć poniosło 11 mieszkańców Paulinowa i Starego Ratyńca. Najpierw Niemcy zamordowali Franciszka Kierylaka – został wywleczony z obory i zastrzelony przed domem.  Następnie, w progu własnego domu, zabito Ewę i Józefa Kotowskich. Ich córka Stanisława, która była świadkiem egzekucji, i syn Czesław cudem uniknęli śmierci. Starszy syn Kotowskich, Stanisław, razem ze Stanisławem Piwką zostali zapędzeni przed pobliską gorzelnię. Wkrótce dołączyli do nich kolejni aresztowani: Zygmunt Drgas,  Marian Nowicki i Zygmunt Uziębło. Pięciu zatrzymanych doprowadzono do pobliskiego lasu i rozstrzelano. Na terenie cegielni Niemcy zamordowali Franciszka Augustyniaka, Jana Siwińskiego i Aleksandrę Wiktorzak.

Zamordowanych Polaków pogrzebano w lesie, nieopodal drogi. Po wojnie rodziny ofiar ekshumowały ciała i pochowały je na okolicznych cmentarzach. Los ratowanych Żydów pozostaje nieznany. Według relacji świadków w egzekucji w paulinowskim lesie miał zginąć jeden z żydowskich uciekinierów i dwaj zbiegli z niewoli jeńcy sowieccy, którzy również otrzymywali pomoc od miejscowej ludności.

Głosy świadków

Stanisława Witkowska (z domu Kotowska): Niemcy zaczęli ostro prześladować ludność żydowską, zabijali ich w Sterdyni i w okolicach i wywozili do obozu w Treblince, gdzie ich  zabijali. […] Żydzi zaczęli uciekać i chronić się przez Niemcami i szukali pomocy u Polaków, którzy udzielali także pomocy żywnościowej. Moi rodzice udzielali im okresowego schronienia i dawali żywność. […] Najczęściej po żywność przychodzili Żydzi – rodzeństwo Szlojme i Szymel. Ci Żydzi mieli schron ziemny w lesie zwanym „Kołpak”, odległym od naszego gospodarstwa około 2 km. Brat mój Stanisław Kotowski wiedział o tym schronie, dawał im słomę do wyłożenia ocieplenia w schronie, kartofle i pomagał im co mógł. Ja również z matką przygotowywałam jedzenie – zupy, piekłam placki i chleb z moją matką Ewą dla tych  Żydów.

Czesław Kotowski: W porze nocnej, około 3 nad ranem, w środę, a był to 24 luty 1943 r. usłyszałem strzały, a następnie zobaczyłem rakiety od szosy osady Sterdyń i uważałem iż Niemcy robią jakąś obławę. Moja mama powiedziała mi bym poszedł do pracy w gorzelni w majątku Paulinów, gdzie znajomy kierownik da mi fikcyjną pracę, by nie zostać aresztowany przez Niemców.  Około godziny 7 wziąłem widły i poszedłem w kierunku Paulinowa. Wtedy mijałem grupę Niemców, byli uzbrojeni, widziałem też Niemców stojących na obstawie; szli oni w kierunku kolonii Paulinów i pobliskiego lasu.

Zofia Piwko (z domu Kusiak): Mąż powiedział mi tylko „wracaj do domu”, co ja zaraz uczyniłam. Gdy odeszłam do 100 metrów usłyszałam strzały i natychmiast obejrzałam się i stanęłam. Wtedy zobaczyłam jak mój mąż Stanisław Piwko przewraca się na ziemię. Z przerażenia zdrętwiałam. Ja po tym udałam się do domu i obserwowałam Niemców. Na ziemi leżeli i nie ruszali się: mój mąż Stanisław i dwaj mężczyźni.

Czesław Kotowski: Baliśmy się Niemców, jednak udzielaliśmy pomocy Żydom z ludzkiej życzliwości, którzy byli zabijani przez Niemców.

Instytut Pileckiego Zawoła po imieniu

Nazwa projektu Zawołani po imieniu nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta Pan Cogito o potrzebie ścisłości, wzywającego do precyzyjnego policzenia ofiar „walki z władzą nieludzką”. Instytut Pileckiego rozpoczął projekt w Sadownem 24 marca 2019 roku. W Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów w czasie okupacji niemieckiej kamień z pamiątkową tablicą został odsłonięty przez premiera Mateusza Morawieckiego przed domem Leona, Marianny i Stefana Lubkiewiczów – rodziny piekarzy zastrzelonej przez Niemców 13 stycznia 1943 roku.

Projekt Zawołani po imieniu poświęcony jest tym, którzy oddali życie za pomoc żydowskim bliźnim w czasach nieludzkiego terroru narzuconego przez niemieckiego okupanta. Odkrywane przez naukowców w archiwach, zapomniane historie przywracane są lokalnym społecznościom i – za pośrednictwem mediów – całemu krajowi, a ich bohaterowie upamiętniani są kamieniami z tablicami, odsłanianymi w miejscach zdarzeń. W centrum zainteresowania są zamordowani bohaterowie, ale także ich osierocone rodziny, bowiem to one do dziś ponoszą konsekwencje okrucieństwa niemieckiego okupanta i to one przechowały pamięć o heroizmie swoich matek, ojców, braci, dziadków…

Projekt Zawołani po imieniu został nominowany do nagrody Wydarzenie Historyczne Roku 2019 w kategorii „Wydarzenie”. Nominacje ogłoszono w poniedziałek 1 czerwca. Do końca miesiąca trwa internetowe głosowanie, które wyłoni zwycięzców w trzech kategoriach.

Plebiscyt Wydarzenie Historyczne Roku organizowany jest przez Muzeum Historii Polski już po raz 13. Obecna edycja przygotowana została we współpracy z portalem historia.org.pl oraz Muzeum Łazienki Królewskie. Przez cały czerwiec na stronie http://whr.muzhp.pl/#vote można głosować na nominowane projekty. Zwycięzców poznamy we wrześniu.

Zdjęcia (2)

{"register":{"columns":[]}}