Czarnobyl i promieniowanie: #PowiedzSprawdzam i dowiedz się więcej o jednej z największych katastrof jądrowych oraz jej implikacjach dla przyszłości
26.04.2023
To, co wydawało się ostatecznie odejść do historycznych archiwów: po raz kolejny stało się aktualne poprzez agresję Rosji na Ukrainę. Znowu boimy się atomu, znowu boimy się skutków globalnej wojny i znowu boimy się promieniowania. Również to, że Czarnobylska Elektrownia Atomowa znajduje się w Ukrainie, wzbudza niepokój u wszystkich, którzy ten temat albo znają z własnego życia, albo pobieżnie: z kart historii. Jak rzeczywiście było i czy każdego promieniowania warto się bać? Ostatecznie też, czy powinniśmy przejmować się Czarnobylem w kontekście rosyjskiej inwazji?
24 lutego 2022 roku wojska rosyjskie rozpoczęły akcję zajęcia terenu elektrowni. Jakiekolwiek były intencje Władimira Putina wobec Czarnobyla oczywistym jest fakt, iż prowadzenie działań wojskowych na tak newralgicznym terenie może w efekcie doprowadzić do katastrofalnych następstw o zasięgu globalnym. Według doniesień międzynarodowych agencji prasowych rosyjska generalicja była mocno zaskoczona oporem wojsk ukraińskich. Postawa broniących elektrowni żołnierzy musiała bez wątpienia wywołać zjawisko pomroczności jasnej wśród oficerów Władimira Putina. Właśnie w takich kategoriach należy bowiem rozpatrywać atak rakietowy, który Rosjanie skierowali na Czarnobyl. Ich pociski uderzyły w budynek administracyjny znajdujący się zaledwie kilkaset metrów od bloków osłaniających reaktory. Od katastrofy jądrowej dzieli nas jeden błędnie nakierowany pocisk. Wygląda na to, że tam, gdzie jedni widzą kryzys, inni dostrzegają nadarzającą się okazję. Niestety, jak wielokrotnie udowadnialiśmy na łamach #PowiedzSprawdzam, oportunizm jest domeną środowisk spiskowych. Rocznica katastrofy i skrajnie nieodpowiedzialne działania Rosjan w Czarnobylu posłużyły za argumenty w walce z technologią 5G. Co łączy reaktor jądrowy z anteną telefonii komórkowej piątej generacji? O tym za chwilę.
Czarna karta historii, czyli kiedy drzewa zaczęły świecić
Katastrofa w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej zapisała jedną z najmroczniejszych kart w kalendarium XX wieku. Jej rozmiary i długotrwałe efekty w dalszym ciągu są przedmiotem debaty w środowisku naukowym. Szacunki dotyczące liczby ofiar śmiertelnych wahają się od 4 000 do 200 000.
Rocznica upamiętniająca wybuch reaktora jądrowego RBMK-1000 znajdującego się w bloku energetycznym numer 4 elektrowni w Czarnobylu przypomniała nam, iż potęga atomu posiada dwa oblicza. Odpowiedzialne korzystanie z tej technologii daje możliwość produkcji taniej i relatywnie „zielonej” energii na ogromną skalę. Z drugiej strony wydarzenia, które miały miejsce w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku, uświadamiają nam jakie konsekwencje niosą za sobą nieodpowiedzialne decyzje małej grupy inżynierów. Ludzi zatrudnionych w jednym precyzyjnie określonym celu: zapewnienia bezpiecznej produkcji energii pochodzącej z rozszczepienia pierwiastków ciężkich. Liczne analizy katastrofy w Czarnobylu, jako główną przyczynę wypadku wskazują indolencję zespołu inżynierów kierowanego przez Anatolija Diatłowa. Decyzje podejmowane przez tego doświadczonego fizyka w noc katastrofy skierowały reaktor numer 4 na ścieżkę, z której nie było powrotu.
Jednak błąd ludzki nie przesądził o pierwszej eksplozji, do której doszło o godzinie 1:24, 20 sekund. Po chwili nastąpił drugi wybuch, który dopełnił dzieła zniszczenia. Energia powstała w wyniku eksplozji wodoru i tlenu wysadziła ważącą 1200 ton pokrywę ochronną reaktora i zniszczyła budynek bloku czwartego. W wyniku analizy wypadku jądrowego w Czarnobylu ujawniono błędy konstrukcyjne sowieckiego reaktora RBMK-1000. Wady jakimi obarczony był sam reaktor odegrały w tej tragedii rolę równie istotną, jak wcześniej wspomniana niekompetencja pracowników elektrowni. W wyniku dwóch eksplozji reaktor jądrowy bloku energetycznego numer 4 uległ całkowitemu zniszczeniu.
Według szacunków skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar o powierzchni od 125 000 do 146 000 km2. Władze Związku Radzieckiego podjęły decyzje o przesiedleniu 350 tys. osób z terenów uznanych za zagrażające życiu i zdrowiu. Jednak chmura radioaktywna wyemitowana ze zniszczonego reaktora jądrowego rozprzestrzeniła się na terenie całej Europy. Katastrofa w Czarnobylu była kosztowną lekcją pokory. Uwolnienie potencjału drzemiącego w atomie wymaga ponadprzeciętnego profesjonalizmu pracowników sektora energetyki jądrowej połączonego ze sprawdzoną i niezawodną technologią wykorzystywaną do procesu rozszczepienia jąder pierwiastków ciężkich.
W ten sposób dotarliśmy do odpowiedzi na frapujące nas pytanie. Czy istnieje wspólny mianownik łączący katastrofę w Czarnobylu z rozbudową infrastruktury 5G? Według środowisk zrzeszających komórkosceptyków, niejonizujące promieniowanie elektromagnetyczne wytwarzane przez infrastrukturę sieci mobilnych nie różni się znacząco od promieniowania jonizującego powstałego w wyniku eksplozji reaktora jądrowego Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Oczywiście przeczy to zdrowemu rozsądkowi, o fizyce zjawisk już nie wspominając. Genezę powstania tej nieuzasadnionej teorii przedstawiamy poniżej.
Czy to prawda, że promieniowanie jest jedno i z definicji jest złe?
Promieniowanie definiowane jest jako przenoszenie energii emitowanej przez dany układ materialny w postaci fali bądź strumienia cząstek. Mianem promieniowania określany może być również sam proces emisji energii. W zależności od rodzaju emitowanych cząsteczek wyróżnia się 3 rodzaje promieniowania:
- promieniowanie elektromagnetyczne – emitowane w postaci fali elektromagnetycznej,
- promieniowanie korpuskularne – emitowane w postaci strumienia cząstek,
- promieniowanie mieszane (złożone) – emitowane w postaci fali elektromagnetycznej oraz strumienia cząstek (elektromagnetyczne i korpuskularne).
Drugim kryterium podziału promieniowania jest zdolność jonizacji ośrodka materialnego. W związku z tym wyróżniamy:
- promieniowanie niejonizujące – nie wywołuje jonizacji atomów lub cząsteczek ośrodka; np. promieniowanie pochodzące z infrastruktury sieci komórkowych, promieniowanie cieplne i słoneczne;
- promieniowanie jonizujące – promieniowanie o bezpośredniej lub pośredniej zdolności jonizacji atomów lub cząsteczek ośrodka; cechuje się bardzo wysoką energią promieniowania, np. promieniowanie rentgenowskie (X), promieniowanie alfa (α), beta (β), gamma, promieniowanie neutronowe, promieniowanie kosmiczne.
Granica pomiędzy promieniowaniem jonizującym a niejonizującym przyjęta została na granicy widma światła widzialnego i ultrafioletu (zakres UV-A, długość fali 320-380 nm). Oznacza to, że fale elektromagnetyczne o częstotliwości mniejszej od 8 × 1014 Hz, jest promieniowaniem niejonizujących. Natomiast fale o częstotliwości większej należą do promieniowania jonizującego. Jednym z aspektów powyższego podziału jest możliwość wpływu określonego rodzaju promieniowania na organizmy żywe.
Promieniowanie jonizujące niekorzystnie wpływa na organizm ludzki. Napromieniowanie dużymi dawkami może prowadzić do śmierci lub choroby popromiennej. Małe dawki promieniowania mogą skutkować chorobami nowotworowymi. Jeśli w wyniku przyjęcia takiej dawki został uszkodzony materiał genetyczny, mogą się one ujawnić dopiero w następnym pokoleniu. Przez dawkę pochłoniętego promieniowania jonizującego rozumiemy ilość energii pochłoniętej w wyniku napromienienia ośrodka w odniesieniu do jednostki masy tego ośrodka.
Źródła promieniowania niejonizującego z uwagi na ich rodzaje dzieli się na:
Naturalne źródła pól elektromagnetycznych, do których zaliczamy:
- promieniowanie termiczne ludzi i zwierząt,
- promieniowanie słoneczne,
- naturalne zmiany pola magnetycznego, np. ziemskiego pola magnetycznego,
- naturalne zmiany pola elektrycznego, np. wyładowania atmosferyczne,
- fale radiowe pochodzenia pozaziemskiego, nie pochłonięte przez atmosferę.
Sztuczne źródła pól elektromagnetycznych, do których zaliczamy:
- elektroenergetyczne linie napowietrzne wysokiego napięcia,
- stacje nadawcze radiowe i telewizyjne,
- łączność radiowa, w tym CB radio, radiotelefony i infrastruktura sieci komórkowych,
- instalacje radiolokacyjne i radionawigacyjne,
- stacje transformatorowe,
- sprzęt gospodarstwa domowego i powszechnego użytku oraz instalacje elektryczne.
Jonizujące, niejonizujące – jeden pies*
Przedstawianie różnic między jednostkami miary jest o tyle trudne, o ile odnoszą się one do rzeczy, których nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Promieniowanie jest jedną z takich rzeczy.
Wystarczy jednak przełożyć tę „miarę” na coś bardziej namacalnego – na przykład odległość.
Wyobraźmy sobie zatem, że długość fali radiowej (zakres promieniowania niejonizującego) to 10-2 m (0,01 m, co odpowiada częstotliwości 3 GHz), długość fali rentgenowskiej (zakres promieniowania jonizującego) 10-10 m (0,0000000001, co odpowiada w przybliżeniu częstotliwości 30 000 000 000 GHz). Tak, różnica rzędu 10 miliardów (!).
Dla zobrazowania, zakładamy odległość z Warszawy do Gdańska na 400 km, a z Warszawy na Marsa na 400 000 000 km.
Przyjmując więc proporcje między falą radiową a rentgenowską to mają się one tak, jak odległość Warszawa-Gdańsk w porównaniu ze stukrotną odległością Warszawa-Mars. Oczywiście proporcja odwrotna (bo odległość rośnie, a długość fali maleje).
Przy czym należy pamiętać, że promieniowanie jonizujące gamma, a o takim mówimy w kontekście katastrofy w Czarnobylu, to jeszcze wyższa częstotliwość (od 1012 do 1016 m) i jeszcze mniejsza długość fali.
10 miliardów? Oj tam, oj tam
Rocznica katastrofy jądrowej w Czarnobylu została instrumentalnie wykorzystana przez aktywistów środowisk antykomórkowych. W ich wypaczonej percepcji nie ma żadnej różnicy między promieniowaniem elektromagnetycznym generowanym przez infrastrukturę sieci komórkowych i chmurą radioaktywnego pyłu powstałą w wyniku zniszczenia reaktora bloku energetycznego nr 4. Trudno powiedzieć czy niedorzeczność tej paraleli wynika z braku elementarnej wiedzy na temat promieniowania elektromagnetycznego, czy też może z cynicznej potrzeby zaistnienia w świecie mediów społecznościowych.
Teorie spiskowe o PEM – lista przebojów
Jedną z pierwszych teorii na temat szkodliwego wpływu pola elektromagnetycznego był mit o uszkodzonych (ugotowanych) mózgach wśród osób nadużywających telefonów komórkowych. O ile prawdą bezdyskusyjną jest, iż absorpcja PEM w trakcie standardowej rozmowy telefonicznej może powodować lokalny wzrost temperatury w miejscu przyłożenia telefonu, to z drugiej jednak strony istnieją mechanizmy termoregulacyjne, sterowane przez podwzgórze, zapobiegające nadmiernemu przegrzaniu tkanek. Bez istnienia tych mechanizmów ludzie ugotowaliby się w ciągu kilku godzin – w wyniku przemiany materii w każdym z nas, przez całe nasze życie wytwarzane jest kilkadziesiąt watów energii, w dużej części pod postacią ciepła. Mimo, że genezą dla bujdy o ugotowanym mózgu są tzw. efekty termiczne w ciele człowieka wywołane polem elektromagnetycznym, medycyna w dalszym ciągu oczekuje pierwszego przypadku przegrzania mózgu w konsekwencji kilkugodzinnej rozmowy telefonicznej. Póki co – bez rezultatu. I wszystko wskazuje, że poczeka jeszcze bardzo długo.
Kolejny hit to twierdzenie, że korzystanie z telefonu komórkowego powoduje raka mózgu. Tej teorii nikomu przedstawiać nie trzeba. Promieniowanie niejonizujące emitowane przez telefony komórkowe jest bezpieczne. Nie ma ono wystarczającej energii do tego, by powodować uszkodzenie DNA komórek, które mogłoby stać się przyczyną rozwoju nowotworu. Fale radiowe stanowią przeciwieństwo promieniowania jonizującego — promieniowania gamma, promieniowania UV, czy rentgenowskiego. Dawka promieniowania jonizującego może spowodować rozpad DNA, co z kolei może przyczynić się do rozwoju komórek rakowych. Bardzo duża dawka fali radiowej może co najwyżej podwyższyć temperaturę tkanek (w skrajnym przypadku doprowadzić do poparzenia). Na szczęście poziomy energii emitowanej przez telefony komórkowe są bardzo niskie i nie są w stanie wywołać choroby nowotworowej.
Co jakiś czas wraca też teoria, według której promieniowanie elektromagnetyczne jest odpowiedzialne za powstawanie tzw. elektrosmogu. Termin "elektrosmog" odnosi się do zanieczyszczenia powietrza (stąd użycie zwrotu „smog”) w wyniku emisji w środowisku pola elektromagnetycznego pochodzącego przede wszystkim z infrastruktury telekomunikacyjnej, sieci Wi-Fi, technologii Bluetooth czy telefonów komórkowych. Byłoby to pierwsze na świecie zanieczyszczenie, które można zlikwidować odłączeniem urządzenia od zasilania. Istnienie tego mitycznego zjawiska w dalszym ciągu nie zostało udowodnione. W sumie trudno udowodnić, że istnieje coś, co nie istnieje. Podobnie trudno jak występowanie choroby wywołanej nadwrażliwością na pole elektromagnetyczne określanej terminem elektrowrażliwość. Co ciekawe wszyscy elektrowrażliwcy wierzą w istnienie elektrosmogu. Przypadek? Raczej nie.
Kolejny mit to stwierdzenie, że pole elektromagnetyczne wytwarzane przez stacje bazowe może doprowadzić do uszkodzenia rozruszników serca lub implantów ślimakowych. Twierdzenie o uszkodzeniach implantów medycznych w wyniku ekspozycji na PEM pochodzącego od stacji bazowych w miejscach dostępnych dla ludności nie ma jakiegokolwiek umocowania w rzeczywistości. Szczegółowe wymagania, odnoszące się do odporności implantów medycznych na pole elektromagnetyczne, przedstawione zostały w stosownych normach technicznych wykorzystywanych do wykazania zgodności wykonania tych implantów z wymaganiami przed wprowadzeniem do obrotu. Jednym z podstawowych warunków dopuszczenia wyrobu medycznego do obrotu jest przeprowadzenia badania jego odporności na pole elektromagnetyczne. Wymagania norm, które muszą spełniać implanty medyczne gwarantują kompatybilność rozruszników serca i implantów ślimakowych (w sensie prawidłowego funkcjonowania) w miejscach dostępnych dla ludności znajdujących się w otoczeniu nadajników stacji bazowych telefonii komórkowej.
W tym miejscu należy zadać zasadnicze pytanie. Czy skoro, przynajmniej według elektrosceptyków, że promieniowanie niejonizujące działa tak samo jak jonizujące, i biorąc pod uwagę fakt, że preparatem który uchronił miliony Polaków przed skutkami awarii w Czarnobylu był płyn Lugola, to czy per analogiam płyn Lugola nie będzie również skuteczny do niwelowania „negatywnych skutków” pola elektromagnetycznego?
Hit z Białegostoku
I na koniec najnowsza petycja, która „podbija” samorządy w całej Polsce**. Białostocka fundacja, która jest jej autorem, żąda m.in.: „podjęcia przez Samorządy działań mających na celu wymuszenia na Wojewódzkich i Miejskich Inspektorach Sanitarnych wykonania:
1. Pomiarów częstotliwości wokół masztów telefonii komórkowej 1G, 2G, 3G, 4G, 5G (w sposób ciągły wraz z rejestracją pomiarów) w zakresie promieniowania radioaktywnego.”
Tu należy przyznać rację – poniekąd promieniowanie emitowane przez nadajniki komórkowe jest radioaktywne. Przecież to technologia radiowa (stąd radio), a telefony komórkowe używa się celowo (a więc – aktywnie), stąd z połączenia tych dwóch bez wątpienia powstaje „promieniowanie radioaktywne”. Brzmi to sensownie, prawda?
2. Zawieszenie wydanych pozwoleń na budowę i na eksploatację urządzeń 4G i 5G stosujących częstotliwości fal elektromagnetycznych o zakresach penetrujących (Promieniowanie przenikliwe) do czasu przedstawienia przez wszystkich operatorów sieci komórkowych w Polsce wyników Prac Naukowych o braku szkodliwości tych fal na organizmy żywe.
Promieniowanie przenikliwe jest to strumień promieniowania gamma i neutronów, który powstaje w pierwszych chwilach po wybuchu jądrowym. Co do zasady jesteśmy więc bezpieczni – aż do wybuchu stacji bazowej, w wyniku którego powstanie charakterystyczny grzyb atomowy, nic nam nie grozi. A kiedy już do wybuchu dojdzie, to przynajmniej odwrócimy skutki globalnego ocieplenia, przyjdzie bowiem nuklearna zima. Miłośnicy sanek i lepienia bałwanów byliby wniebowzięci!
3. Ustalenia stref ochronnych dla anten nadawczo-odbiorczych 1G, 2G, 3G, 4Gi 5G a zwłaszcza w obrębie Szkół, Przedszkoli, Szpitali, Kościołów i Osiedli mieszkaniowych.
Wydaje się, że składający petycję jest nie dość ostrożny. Gdyby stacje bazowe emitowały „promieniowanie radioaktywne” jak również „promieniowanie przenikliwe”, jedynym sposobem ochrony byłaby budowa sarkofagów nad każdym BTS-em. Strefy ochronne mogłyby nie wystarczyć.
*Podczas pisania tego tekstu nie ucierpiał żaden pieseł.
**Więcej o powyższej petycji przeczytasz w naszym cyklu #PowiedzSprawdzam.
O projekcie
Projekt „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa" realizowany przez KPRM we współpracy z Instytutem Łączności - Państwowym Instytutem Badawczym w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa Działanie 3.4. Kampania ma na celu zwiększenie świadomości Polaków w zakresie działania, wykorzystania, bezpieczeństwa i znaczenia mobilnych sieci telekomunikacyjnych, a tym samym usług (w tym publicznych) opartych o te sieci. W ramach projektu zrealizowane zostaną działania w następujących obszarach: walka z dezinformacją, edukacja, podstawy prawne procesu inwestycyjnego, bezpieczeństwo i jakość życia.