Orgonity i odpromienniki
05.06.2020
Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, że rozwojowi technologii 5G, będącej po prostu kolejną generacją sieci telekomunikacyjnych, towarzyszą obawy, które nie są uzasadnione nie tylko merytorycznie, ale często wręcz i zdroworozsądkowo. Dzieje się to w dużej mierze poprzez informacje, które w zaskakująco szybki sposób, jak na działania niecelowe i nieskoordynowane, obiegają Internet i docierają do coraz szerszego grona odbiorców, którzy zupełnie bezkrytycznie przyjmują te treści, jako słuszne i prawdziwe. Mechanizmy powstawania i rozprzestrzeniania się tego typu informacji zostały już wielokrotnie wykorzystywane przy różnych teoriach, głównie tych z kategorii „fake news”. Zamieszanie wywołane wokół rzekomego, negatywnego wpływu rozwoju nowej technologii 5G na zdrowie człowieka to pochodna wcześniejszych działań tego samego środowiska, które już wcześniej podważało jednoznaczne stanowiska w tym obszarze, prezentowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) działającą w strukturze Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), czy też przez Międzynarodową Komisję ds. Ochrony Przed Promieniowaniem Niejonizującym (ICNIRP). Przypomnijmy, że w wyniku prowadzonych na szeroką skalę przeglądów wyników badań stwierdzono brak naukowo uzasadnionych, spójnych i wiarygodnych dowodów wskazujących na występowanie negatywnych skutków zdrowotnych u ludzi w związku z ekspozycją na pole elektromagnetyczne.
Szukając rozwiązania
Wywołane obawy i lęki, stale umiejętnie podsycane przez kolejne doniesienia o „zabójczym” działaniu pola elektromagnetycznego, wiążą się z pilną potrzebą podjęcia działań w celu „ratowania” zdrowia i życia przez osoby, które uważają się za zagrożone. Stanowią więc w istocie doskonały grunt do tego, aby zaoferować „rewelacyjne” rozwiązanie problemów, oczywiście w ramach działalności odpłatnej. I to za duże pieniądze – bo żeby rozwiązanie było skuteczne, to musi przecież odpowiednio kosztować. A nie są to tanie rzeczy. Paradoksalnie, potencjał marketingowy 5G został dostrzeżony również przez oponentów tej technologii, którzy 5G przypisują już właściwie całe zło tego świata (łącznie z wywołaniem pandemii COVID-19), w tym oczywiście emitowanie pola elektromagnetycznego jako jeden z wielu elementów. Warto w tym miejscu przywołać wnioski płynące z raportu firmy BCMM Badania Marketingowe, która dokonała badania sondażowego dotyczącego przekonania Polaków na temat źródła pochodzenia koronawirusa SARS-CoV-2. Niespełna 3% badanych odpowiedziała, że pandemia COVID-19 została właśnie wywołana przez technologię 5G.
Co zatem może zrobić osoba przekonana o zagrożeniu, aby zabezpieczyć się przed „zgubnym wpływem 5G”? Wpisuje w wyszukiwarkę: „Ochrona przed 5G”. I co w rezultacie widzi…?
„Odpromiennik, orgonity, mata uziemiająca, czapka chroniąca przed promieniowaniem elektromagnetycznym, farby i materiały ekranujące”… i to rzecz jasna jeszcze nie cały przekrój produktów, które są oferowane przez licznych przedsiębiorców udostępniających rozwiązania eliminujące wszelkie zagrożenia wynikające z technologii 5G. Wszak fantazja ludzka nie zna granic. Warto jednak zadać sobie pytanie – czy aby na pewno te produkty działają?
I znów to promieniowanie
Warto zacząć od przypomnienia, czym jest promieniowanie elektromagnetyczne. Najogólniej mówiąc jest to przenoszenie energii w formie poruszających się w polu fal elektromagnetycznych. Fale elektromagnetyczne przenoszące energię otaczają nas z każdej strony. Są wytwarzane nie tylko przez źródła naturalne oraz urządzenia radiowe, ale również przez każde funkcjonujące urządzenie elektryczne (np. przez suszarkę do włosów czy kuchnię z płytą indukcyjną). Niektórzy, w genezie pola elektromagnetycznego dopatrują się „teorii strachu”. Już samo określenie „promieniowanie” przywodzi im na myśl energię jądrową i wywołuje lęk związany z tragicznymi wydarzeniami, które np. miały miejsce podczas katastrofy elektrowni w Czarnobylu. Należy tutaj stanowczo powiedzieć, że jest to jedynie niefortunne skojarzenie. Oczywiście to „negatywne” promieniowanie jest również formą promieniowania elektromagnetycznego, podobnie jak jest nią promieniowanie z zakresu radiowego oraz ciepło rozchodzące się w pobliżu kaloryfera, albo światło widzialne. Warto pamiętać, że „promieniowanie” nie powinno w zasadzie być nacechowane emocjonalnie – to po prostu czysto techniczny termin opisujący pewną grupę zjawisk. Trzeba jednak pamiętać, że promieniowanie możemy podzielić na dwie kategorie – jonizujące i niejonizujące. Tutaj właśnie znajduje się wyraźna granica pomiędzy tym, co miało miejsce w Czarnobylu, a tym, co jest powiązane z wykorzystywaniem fal radiowych. Promieniowanie jonizujące, ze względu na znaczną energię fotonów (miliardy razy większą niż dla fal radiowych), może wywołać reakcje chemiczne wpływające na znajdujące się w komórkach organizmu DNA. Jednocześnie promieniowanie jonizujące w kontrolowanych warunkach może przynosić pożądane efekty – jak chociażby jego wykorzystanie w radioterapii oraz przy badaniu rentgenowskim – pozwala na konstruowanie efektywnych energetycznie elektrowni czy napędów do łodzi. Z drugiej strony widma elektromagnetycznego znajduje się promieniowanie niejonizujące, którego energia jest zbyt mała do wywołania jonizacji, czyli wpłynięcia na wewnętrzne struktury komórkowe. Jako doskonałe przykłady tego typu promieniowania można wskazywać światło widzialne oraz fale radiowe.
Kto korzysta z „ochrony przed 5G”?
Wydaje się oczywiste, że głównymi beneficjentami stosowania wszelkich dobrodziejstw oferowanych przez sprzedawców reklamujących swoje produkty, jako chroniące przed negatywnym, czasem nawet określanym jako „śmiercionośne”, promieniowaniem elektromagnetycznym wytwarzanym przez urządzenia radiokomunikacyjne, powinny być przede wszystkim osoby zatroskane o swoje zdrowie, uznające się za poszkodowane, czy zagrożone przez pole elektromagnetyczne. Cóż za mylny, choć pozornie logiczny wniosek.
Orgon nie istnieje, ale orgonity działają
Zacznijmy od orgonitów, które często też przyjmują nazwę odpromienników. Aktualnie, z uwagi na oczywiste konotacje z 5G i względy marketingowe, odpromienniki awansowały z odpromienników zwykłych na odpromienniki 5G. Przyjmują one przeważnie formę brył o różnych kształtach, a w ich składzie znajduje się mieszanka żywic, cząsteczek metali oraz kryształów. Czym jest orgon? Jest to forma tzw. „podstawowej energii kosmicznej” – tak głosi pseudonaukowa teoria, stworzona w latach 30. XX wieku przez austriackiego psychoanalityka Wilhelma Reicha. Teoria ta od niespełna 100 lat nie znalazła żadnego potwierdzenia naukowego. Jakie właściwości mają orgonity? Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez sprzedawców działania orgonitów są wszechstronne, a ich zdatność do użycia jest bezterminowa. Jako „energetyczne harmonizatory i transformatory energii” pochłaniają energię negatywną, a oddają energię pozytywną. Dzięki takiej transformacji energii mają pozytywnie wpływać na wszystkie organizmy żywe, neutralizować lęk, stres i negatywne relacje międzyludzkie, a nawet zabezpieczać przed zgubnymi skutkami smogu elektromagnetycznego i oczyszczać wodę. Wymienione przykłady to tylko fragment szerokiego, wszak kosmicznego, spektrum działania (lub nie-działania) orgonitów. Jak widać, jeden mały kamień w kieszeni lub w mieszkaniu może zrewolucjonizować ludzkie życie i poprawić jego komfort pod bardzo wieloma względami. Jedyny, lecz zasadniczy, minus tego rozwiązania to fakt, że działania orgonitów oraz istnienie samego orgonu nie zostało nigdy potwierdzone naukowo.
[Źródło]
A może naklejka?
Obok orgonitów klasycznych, kolejnym równie wszechstronnym rozwiązaniem chroniącym użytkownika przed promieniowaniem elektromagnetycznym są odpromienniki wykonywane w formie naklejek. Wystarczy taką specjalną naklejkę umieścić na obudowie urządzenia wytwarzającego pole elektromagnetyczne, np. na smartphone. I już po kłopocie, teraz tylko czekać na efekt działania naklejki. Wśród użytkowników takich naklejek fakt, że istotna właściwość odpromienników polega na neutralizowaniu, a nie na blokowaniu pola jest zapewne wiedzą powszechną, w końcu smartfon jednak działa i można z niego dzwonić. To z pewnością dlatego, że neutralizacja pola zachodzi z wykorzystaniem jonów ujemnych i energii skalarnej. Energia skalarna według definicji zaczerpniętej z Internetu to „sieć harmonijnie zbalansowanej energii, która dynamicznie wibruje i promieniuje; we wszechświecie istnieje od zawsze i wytwarzana jest naturalnie”. Uwaga – Czytelniku, jeśli znasz podstawy fizyki, wybacz poprzednie zdanie, ale definicja to definicja i zmieniać jej nie wolno. Co ciekawe jedną z dodatkowych cech odpromienników jest deklarowany wpływ na zwiększenie żywotności baterii urządzenia mobilnego. W tym momencie trzeba by było postawić dość naturalne pytanie – dlaczego producenci urządzeń mobilnych nie stosują tego typu rozwiązań? Wszakże czas pracy urządzenia na zasilaniu bateryjnym w dobie coraz większej konsumpcji energii przez duże ekrany to jeden z kluczowych problemów. Podsumowując: naklejka na smartphone miałaby neutralizować pole elektromagnetyczne (może tylko to złe pole, a dobre jednakże pozostawiać, albo je nawet multiplikować, tego jeszcze nie wiadomo) bez strat dla zasięgu urządzenia, a ponadto znacznie wydłużać czas pracy baterii. I tu dochodzimy do podobnego wniosku jak w przypadku orgonitów. Wadą rozwiązania jest to, że nie zostało nigdy udowodnione naukowo. Natomiast zapewnienia o poprawnym funkcjonowaniu naklejek płyną od osób, które deklarują, że są chore na elektrowrażliwość (EHS). Przypomnijmy – Światowa Organizacja Zdrowia nie klasyfikuje elektrowrażliwości jako jednostki chorobowej.
[Źródło]
Z głową w chmurach
Przy okazji rozwiązań, których uzasadnienia trudno szukać w doniesieniach naukowych warto wspomnieć o tylko pozornie niezwiązanych z polem elektromagnetycznym tzw. smugach chemicznych (ang. chemtrails). To charakterystyczne białe pasy smug kondensacyjnych powstających za lecącymi na dużych wysokościach samolotami. Według niektórych środowisk, smugi te są niczym innym jak preparatem w formie aerozolu, zawierającym groźne dla człowieka substancje chemiczne. Są one na masową skalę rozpylane przez samoloty, między innymi w celu kontroli populacji ludzkiej. I w tym miejscu zasadniczo powinno paść pytanie: co „teoria chemtrails” może mieć wspólnego z orgonitami i wcześniej wspomnianymi rozwiązaniami chroniącymi przed „śmiercionośnym” promieniowaniem elektromagnetycznym? Otóż zagadnienia te wiążą ze sobą dwie podstawowe cechy: brak potwierdzenia naukowego oraz podobny krąg osób propagujących te „teorie”. Czym zatem faktycznie są białe, podłużne smugi ciągnące się za samolotem? To akurat dość proste zjawisko do udowodnienia – jest to nic innego, jak efekt kondensacji pary wodnej. Silniki samolotu produkują gorące spaliny, które w wyniku kontaktu z otaczającym powietrzem ulegają gwałtownemu ochłodzeniu. Pamiętajmy, że temperatura powietrza na wysokości 11 km wynosi około -50⁰C. Cząsteczki wody znajdujące się w spalinach ulegają silnemu i gwałtownemu schłodzeniu i skropleniu, czego efektem jest właśnie biała smuga za samolotem. Dlaczego jednak takie smugi nie powstają zawsze, raz są widoczne, a innym razem nie? To również można prosto wytłumaczyć – otóż wynika to z aktualnych uwarunkowań atmosferycznych, nie tylko na ziemi, ale zwłaszcza na różnych pułapach lotu. Krótko mówiąc – występuje wiele zmiennych czynników wpływających na powstawanie, bądź nie, smug kondensacyjnych.
[Źródło]
Odzież odporna na pole elektromagnetyczne
Oprócz wspomnianych już rozwiązań, których potwierdzenia skuteczności próżno jednak szukać w opracowaniach naukowych, łatwo natknąć się na inne produkty, również reklamowane w kategorii ochrony przed 5G lub przed „szkodliwym” polem elekromagnetycznym. Mowa tutaj o różnego rodzaju elementach odzieży, bieliźnie, czapkach, kocach, zasłonach czy nawet farbach ekranujących, które mają blokować pole elektromagnetyczne. W przypadku tych produktów można już próbować jakkolwiek odnieść się do podstaw teoretycznych dotyczących zasad ekranowania. Natomiast faktyczna skuteczność ekranowania pozostaje nadal sprawą ewidentnie dyskusyjną. Nie jest żadnym odkryciem, lecz raczej faktem powszechnie znanym, że istnieją specjalnie domieszkowane materiały, które zapewniają skuteczne tłumienie fal elektromagnetycznych w różnych zakresach częstotliwości. Jak wobec tego postrzegać sugerowane działanie odzieży ochronnej czy czapek, które miałyby chronić naszą głowę oraz najcenniejszy organ, czyli mózg, przed promieniowaniem elektromagnetycznym? Tego typu rozwiązania musiałyby zasadą działania przypominać szczelną klatkę Faradaya z doskonałym uziemieniem, która faktycznie skutecznie blokuje wnętrze przed polem elektromagnetycznym. W odróżnieniu jednak od klatki Faradaya czapka z przysłowiowej już „folii aluminiowej” nie może szczelnie otoczyć naszej głowy, podobnie bielizna czy koc – zawsze pozostawią mniejszą lub większą część ciała, która będzie nieosłonięta. Pożądany skutek przyniesie dopiero skrajny przypadek szczelnego owinięcia całego ciała folią aluminiową. Dla potwierdzenia tej teorii warto przeprowadzić prosty eksperyment polegający na dokładnym owinięciu folią aluminiową np. pilota do zdalnego sterowania bramą garażową lub karty RFID używanej w systemach kontroli dostępu do odblokowania zamka i otwarcia drzwi. Pilot nie będzie w stanie sterować bramą garażową, a przyłożenie karty do czytnika nie spowoduje otwarcia drzwi.
Co jest nie tak z tym promieniowaniem?
Nie bez powodu wspomniano wcześniej o podziale na promieniowanie jonizujące i niejonizujące. Fale radiowe należą do tej drugiej grupy. Jeden z zagranicznych sklepów internetowych, określający się mianem „Trusted World Leader in EMF Protection & 5G Safety!” (czyli w wolnym tłumaczeniu „Wiarygodny światowy lider w dziedzinie ochrony przed polami elektromagnetycznymi i bezpieczeństwa 5G”), opisując promieniowanie elektromagnetyczne pochodzące od urządzeń elektronicznych, stwierdza, że powoduje ono zmiany w strukturze DNA i wywiera inne skutki zarezerwowane dla promieniowania jonizującego.
[Źródło]
Jest to wyraźna manipulacja informacją, składająca się na powstawanie teorii o szkodliwości promieniowania elekromagnetycznego z radiowego zakresu częstotliwości. Z biznesowego punktu widzenia, działanie przedsiębiorcy oferującego szereg produktów sygnowanych „EMF-Radiation Free” („Wolne od promieniowania elektromagnetycznego”), w tym nawet zestawów słuchawkowych (przypominamy – każde urządzenie elektroniczne wytwarza pole elektromagnetyczne), jest zrozumiałe. Popyt napędzany wywoływaną wśród ludzi spiralą strachu i umiejętnie podsycanymi obawami przed 5G prowadzi wprost do zwiększenia zysku. W wyraźnej sprzeczności stoją tu jednak względy etyczne, które pozwalają stwierdzić, że jest to jawne wykorzystywanie ludzkich słabości, obaw i nieświadomości zagadnień naukowych. Już krótki rzut oka na popularny portal aukcyjny pozwala wysnuć wniosek, że zapotrzebowanie na wszelkie produkty „chroniące” przed polem elektromagnetycznym jest niebagatelne i wciąż rośnie. Istnieje nawet dedykowana kategoria typu „Orgonity, odpromienniki i harmonizery”, w której oferowanych jest blisko 1000 produktów. Wszystko to prowadzi do jednego wniosku: zdecydowanie bardziej niż magiczne produkty „chroniące” przed polem elektromagnetycznym potrzebna jest porządna edukacja społeczeństwa i to na bardzo podstawowym poziomie.
Sprawdzamy działanie odpromiennika
Ponieważ reklamowane działanie odpromienników wygląda niezwykle zachęcająco, postanowiliśmy je zweryfikować eksperymentalnie. Nabyliśmy odpromiennik szkodliwego promieniowania, który działa jako neutralizator radiestezyjny i skutecznie likwiduje promieniowanie elektromagnetyczne, cieki wodne i inne niekorzystne źródła w promieniu 40 m.
Ponieważ oferta odpromiennika przedstawiana jest profesjonalnie, więc do sprawdzenie podeszliśmy również profesjonalnie. Wykorzystaliśmy laboratoryjny, wzorcowany zestaw do wytwarzania modulowanego pola elektromagnetycznego w zakresie częstotliwości od 80 MHz do 6 GHz, składający się z generatorów, wzmacniaczy, mierników mocy oraz komory GTEM (ang. Gigahertz Transverse ElectroMagnetic). Badania wykonaliśmy na częstotliwościach 900 MHz oraz 1800 MHz, wytwarzając jednorodne pole o natężeniu 10 V/m. Do weryfikacji natężenia pola elektromagnetycznego panującego w septum komory GTEM wykorzystaliśmy wzorcowany miernik SRM-3006 połączony z laptopem, znajdującym się na zewnątrz komory, służącym do wyświetlania wyników pomiarów natężenia pola. Badania wykonano w dwóch przypadkach:
- sprawdzono, jakie natężenie pola występuje wewnątrz komory GTEM w sytuacji, gdy badany odpromiennik znajduje się poza komorą GTEM;
- sprawdzono, jakie natężenie pola występuje wewnątrz komory GTEM w sytuacji, gdy badany odpromiennik został umieszczony wewnątrz komory GTEM, w pobliżu głowicy pomiarowej miernika SRM-3006.
|
Zmierzone natężenie pola |
|
Częstotliwość |
Odpromiennik poza komorą GTEM |
Odpromiennik w komorze GTEM |
900 MHz |
10,10 [V/m] |
10,05 [V/m] |
1800 MHz |
9,96 [V/m] |
10,07 [V/m] |
Wyniki wskazują, że zastosowanie odpromiennika nie powoduje żadnych zmian w natężeniu pola elektromagnetycznego. Biorąc pod uwagę zapewnienia, że odpromiennik ma za zadanie zlikwidować szkodliwe promieniowanie, można dojść do wniosku, że pole elektromagnetyczne w radiowym zakresie częstotliwości nie jest jednak szkodliwe, bo przecież gdyby było, to neutralizator z pewnością by je zneutralizował.
Ewentualnie, biorąc pod uwagę, że każdy eksperyment może być obarczony ryzykiem popełnienia błędu metodycznego, należy zidentyfikować potencjalną wadę naszego eksperymentu. Ponieważ neutralizator do działania wykorzystuje promieniowanie kosmiczne, więc wyobrażamy sobie, że umieszczenie go w szczelnej komorze GTEM mogło zaburzyć jego pracę. Wówczas rekombinacja kwarków kolorowych, prowadząca do wygaszania szkodliwego promieniowania, co oczywiste, nie byłaby możliwa. Pozostaje nam powtórzyć eksperyment na otwartym polu pomiarowym, w miejscu gwarantującym ciągły dopływ promieniowania kosmicznego.
Autorzy: Jakub Kwiecień, Rafał Pawlak – Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy