W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

#PowiedzSprawdzam i nie daj się nabrać na Święta! (anty)Poradnik zakupowy – słów kilka o tym jak (nie)bronić się przed „zabójczym” PEM*

23.12.2022

Nie od dziś wiadomo, że w grudniu wielu z nas wpada w szał zakupów. Kapcie, szaliki, skarpetki, bezprzewodowe słuchawki, smartfony… O ile te pierwsze prezenty nie budzą w nikim obaw, to już drugie – przez wytwarzanie „zabójczego” pola elektromagnetycznego (PEM) a i owszem. Z racji tego, że każdy chce dla najbliższych jak najlepiej, to w ramach ochrony przed PEM może chcieć kupić gadżety, które – w teorii – mają ich ochronić przed negatywnym wpływem PEM na zdrowie ich bliskich. Zapraszamy na zapoznanie się z naszym (anty)poradnikiem dostępnych przeciwPEMowych gadżetów „ochronnych”.

Element graficzny.

Dla większości z nas grudzień to intensywny czas przygotowań, ale i wydatków. Wszyscy szukamy w sklepach oraz Internecie odpowiedzi na fundamentalne pytanie – co kupić naszym najbliższym pod choinkę? Szczęśliwi ci, co znają na nie odpowiedź… Rozpaczliwie przemierzając bezkresy sieci w poszukiwaniu weny, możemy natknąć się na artykuły opisujące pomysły zakupowe określonych kategorii. W tym roku postanowiliśmy, że i my stworzymy listę zakupów kategorii superspecjalnej: ochrona przed śmiercionośnym polem elektromagnetycznym (PEM) oraz 5G. Oczywiście, to tylko podpucha. Naszym celem jest ukazanie w tym (anty)poradniku „foliarskich” produktów, których z pewnością nie należy kupować komukolwiek na żadną okazję, ze względu na ich bezwartościowość.

Ochrona przed PEM – szungit, orgonit i płytki Tesli. Hit czy kit?

Przegląd rozpoczynamy od przedmiotów „leczniczych”, cudownie chroniących ich posiadacza przed śmiercionośnym PEM. Można je znaleźć w wielu różnych sklepach internetowych, począwszy od Allegro, na ezoterycznych sklepach „specjalistycznych” kończąc. Są to artefakty o tajemniczych nazwach: szungit, orgonit oraz płytki Tesli, nazywane ogólnie „odpromiennikami”, o których zdążyliśmy już kiedyś co nieco napisać. Pierwszy z nich (szungit) to „rodzaj bezpostaciowego węgla kopalnego o najwyższej zawartości pierwiastka węgla”, który w XVIII i XIX wieku uznawany był za minerał leczniczy. Używany był jako lek na alergie, łysienie, choroby skóry, układu pokarmowego zębów, itd. Co ciekawe, te kopalne panaceum rzeczywiście ma pewne właściwości antyoksydacyjne – są one jednak znikome i pomagają przede wszystkim w produkcji wyrobów kosmetycznych. Według niektórych źródeł szungit może też służyć jako filtr wody pitnej.

Cóż jednak ta forma węgla kamiennego ma wspólnego z PEM? Według nauki… nic, ale według medycyny niekonwencjonalnej szungit „ma wielką zdolność do przyciągania innych substancji i właściwości ochronne przeciw promieniowaniu, np. do ochrony przed elektrosmogiem”, jak można przeczytać na jednej ze stron z artykułami ezoterycznymi. Orgonit oraz płytki Tesli, które można kupić na tego typu stronach, pod zakładką „odpromienniki” pozostają jednak bardziej tajemniczymi tworzywami. Oba materiały były już poddawane naszej analizie, dlatego ograniczymy się tutaj do krótkiego przypomnienia tego „cudownego” kitu.

Orgonit, według poradnika zamieszczonego na stronie Allegro, został stworzony przez psychiatrę dra Wilhelma Reicha, który zgłębiał arkana „orgonu” czyli rzekomej życiowej energii. Materiał składa się m.in. ze stali, mosiądzu, aluminium i miedzi, z których to każdy metal posiada niesamowite zdolności. Możemy przeczytać, że np. miedź „korzystnie działa na hormony żeńskie, stymuluje działanie insuliny, posiada właściwości przeciwzapalne i antyseptyczne. Ma wpływ na przesyłanie impulsów nerwowych i poziom neuroprzekaźników, dzięki czemu poprawia zdolność myślenia i zapamiętywania”. Jakie pojęcie na temat tych cudownych właściwości metali miał dwudziestowieczny psychiatra, właściwie nie wiadomo. Na budowę orgonitu składają się także: żywica organiczna i kryształy, które oczywiście również posiadają niesamowite zdolności.

Nie inaczej jest z cudownymi blaszkami zwanymi płytkami Tesli. Według szwajcarskiego producenta wyroby te mają szeroki wachlarz zastosowań. Jak można przeczytać na jednej ze stron sprzedającej ów gadżet: „płytki, według Nikola Tesli, są urządzeniami energetycznymi” a ich zastosowanie różni się w zależności od posiadacza i czasu użytkowania. Producent wymienia dziesiątki zastosowań, w tym m.in.: relaksowanie ciała, energetyzowanie siebie, innych, jedzenia, a nawet usychających roślin (!), odblokowywanie czakr, itd. Pośród nich znalazła się również ochrona przed PEM i 5G. To, jaki sposób te cudowne odpromienniki (nie)działają, zdążyliśmy opisać w naszych wcześniejszych wpisach. Czym więc się właściwie różnią owe cudowne materiały? Chyba jedynie tworzywem (choć trudno właściwie określić, ile prawdy jest we wskazaniach producentów) oraz kształtem. Piramidki, sześciany, kwadratowe i okrągłe blaszki łączy jednak jedna cecha wspólna: żaden z tych „cudownych” przedmiotów nie działa zgodnie z rzekomym przeznaczeniem.

Bezpieczne majsterkowanie z… gadżetami anty5G?

Jeśli jednak blaszka, piramidka czy sześcian okażą się zbyt drobnymi i niepraktycznymi pomysłami na prezent, mamy inną propozycję! Pozostając w sferze „ochronnych” materiałów pragniemy przedstawić produkty jednego ze sklepów z gadżetami anty5G przeznaczone szczególnie dla fanów majsterkowania i remontów. Na stronie znajdziemy nie tylko artykuły „edukacyjne” na temat śmiercionośnej działalności PEM i 5G, ale również „humanitarną” ofertę szerokiego wachlarza instrumentów, przedmiotów i materiałów chroniących przed „morderczym” elektrosmogiem. Oczywiście, wszystko za tzw. „rozsądną” cenę…

Uwagę zwracają szczególnie dwa produkty: farby oraz tkaniny na firany ekranujące pole elektromagnetyczne, oba importowane od tego samego producenta – niemieckiej firmy YSHIELD. Materiały te opisywane są jako świetne zabezpieczenie przed promieniowaniem elektromagnetycznym zarówno wysokich, jak i niskich częstotliwości. Mają rzekomo „skutecznie chronić przed promieniowaniem elektromagnetycznym od stacji bazowych (GSM, UMTS, LTE), urządzeń WiFi, Bluetooth, telefonów DECT, radarów i innych”. Strony produktów okraszone są również wieloma niezrozumiałymi parametrami, prawdopodobnie związanymi z właściwościami fizycznymi oraz równie tajemniczymi nazwami certyfikatów. No dobrze, ale czy farby i firany ekranujące to coś dla tzw. foliarzy? Może one naprawdę działają? Odsyłamy tutaj do profesjonalnego artykułu ze strony #FakeHunter, gdzie powyższe pytania zostały zadane fizykom.

Według dra inż. Pawła Kopyta z Instytutu Radioelektroniki i Technik Multimedialnych Politechniki Warszawskiej „żeby rzeczywiście to zadziałało, to należałoby wybudować budynek bez okien, bez drzwi, bez żadnych otworów, właśnie dlatego, że nawet gdyby farba była działająca, a były budynki, w których są okna i drzwi, to w tym momencie to pole elektromagnetyczne po prostu przeszłoby przez okna i drzwi. Pomalowanie farbą ścian po prostu nic by nie dało”. Naukowiec wyjaśnia, że „aby skutecznie odizolować wybraną przestrzeń od promieniowania, trzeba nie tylko otoczyć ją ścianami przewodzącymi (np. pokrytymi odpowiednimi farbami), ale zapewnić pełną ciągłość tych ścianek. Nie może tam być okien, szczelin, wyprowadzeń kanałów wentylacyjnych, itp. Tylko wtedy mamy do czynienia z klatką Faradaya, która faktycznie chroni. Pomalowanie farbą przewodzącą zwykłego pokoju nic nie da. Chyba że zrezygnujemy z okien, drzwi, itp.”. Oznacza to więc, że nawet gdyby jakiś zatwardziały przeciwnik PEM pomalował całe swoje mieszkanie farbą ekranującą oraz wykonał firany z materiału o analogicznym przeznaczeniu, nie byłby i tak „bezpieczny”, dopóki nie zatkałby każdego, nawet najmniejszego otworu w pomieszczeniu. Niestety, w takiej sytuacji, nasz amator remontów uchroniłby siebie nie tylko przed PEM, ale również przed tlenem. Warto też zwrócić uwagę na dosyć kuriozalny fakt, że omawiana farba ze względu na swój skład (tj. „akrylowy środek dyspersyjny, naturalny grafit, woda, czerń węglowa, dodatki, środki konserwujące”) musi być… uziemiona ze względu na obecność grafitu, który przewodzi prąd.

Słuchawki z technologią air tube. Jak daleko posuną się producenci gadżetów anty5G?

Skoro bibeloty z magicznego tworzywa oraz materiały ekranujące okazują się kiepskimi pomysłami na prezent dla hobbysty antyPEM, może pora poszukać czegoś bardziej „normalnego”, jak chociażby słuchawki? Wyobraźmy sobie tragedię człowieka, który choć bardzo tego pragnie, nie może słuchać muzyki za pośrednictwem słuchawek, gdyż według nauk jego autorytetów słuchawki takie działają jak anteny i skupiają gargantuiczne pole wokół ludzkiego mózgu, prowadząc do śmierci w męczarniach. Na szczęście wynalazcy z fobią PEM również na to znaleźli rozwiązanie!

Pragniemy zaprezentować słuchawki wykorzystujące „rewolucyjną” technologię air tube. W przeciwieństwie do „normalnych” słuchawek zakończonych kablem z wtykiem, ich „bezpieczna” alternatywa używa tuneli powietrznych w taki sposób, aby kable-anteny nie znajdowały się tuż przy mózgu użytkownika. Oznacza to, że między douszną słuchawką a głośnikiem zainstalowana jest plastikowa rurka, która według twórców ma oczywiście zbawienne właściwości. No dobrze, ale czy to działa? Zależy, co przez to rozumieć. Otóż słuchawki działają w znaczeniu takim, że spełniają swoją funkcję jako urządzenie do słuchania muzyki. Fakt – coś słychać. Z racji jednak na to, że owa rurka, dzieląca głośnik i słuchawkę, ma ok. 10 cm długości, należy stwierdzić, że dźwięk jest, mówiąc delikatnie, zmieniony. Na niską jakość odtwarzania skarży się bowiem znaczna część użytkowników, co można przeczytać w recenzjach tego produktu firmy DefenderSchield, nota bene specjalizującej się w szerokiej gamie produktów chroniących przed PEM. Firma ta jest producentem takich niesamowitych wynalazków, jak np. czapki z wszytą folią aluminiową. Oczywiście, nietrudno zgadnąć, że produkty te są bezużyteczne, czego dowodzono już w innych artykułach, do których odsyłamy zainteresowanych Czytelników. Wracając jednak do omawianych słuchawek, należy spytać, czy spełniają one swoją drugą podstawową funkcję, tj. ochronę przed zabójczym polem elektromagnetycznym. Odpowiedź jest prosta – nie, ponieważ jest to niemożliwe. Dlaczego? Dlatego, że nie udowodniono, że normalne słuchawki (niezależnie od tego, czy są przewodowe, czy bezprzewodowe) wpływają w jakimkolwiek stopniu na mózg, układ nerwowy czy zdrowie człowieka w ogóle, pod warunkiem naturalnie, że muzyka nie jest puszczana zbyt głośno. Jak więc słuchawki typu air tube mogą chronić przed niebezpieczeństwem, którego w gruncie rzeczy nie ma? Na tym etapie naszego (anty)poradnika nie powinno nas to jednak już dziwić.

Pole skalarne kontra pole elektromagnetyczne. Które skuteczniejsze?

Pozostając w sferze technicznych „innowacji”, pragniemy zaprezentować nasz ostatni pomysł na „foliarski” prezent. Przeglądając listy z pomysłami na upominki antyPEM, natknęliśmy się na urządzenie, które kilkukrotnie wskazywane było jako TOP ONE. Mowa o produktach firmy Blushield. Są to niewielkie pudełeczka, które po dołączeniu do prądu wytwarzają cudowne pole skalarne, chroniące znajdujących się w pobliżu ludzi (w zależności od modelu w promieniu od 3 m do nawet 60 m) przed zabójczym PEM. Według przedsiębiorstwa urządzenia, które produkują, posiadają rewolucyjną technologię „aktywnej ochrony przed PEM”, w przeciwieństwie do wymienionych powyżej przedmiotów, tworzących (rzekomo) ochronę pasywną. Jak to działa? Oczywiście bardzo prosto. Według autorów, produkty Blushield do zwalczania PEM wykorzystują „pole skalarne”, które w tym celu produkuje „energię skalarną”. Sama „energia skalarna” natomiast jest uważana przez stosunkowo (i szokująco) nieliczne osoby, które wiedzą, że ona istnieje, za potencjalnie największe odkrycie w historii nauki (tłumaczenie własne). Co więcej, Blushield szczyci się wykonanymi badaniami potwierdzającymi zbawienne właściwości urządzeń. Jak się jednak okazuje po bardzo krótkim researchu, przedsiębiorstwo wykonało jedynie jedno badanie wpływu Blushield na ludzki organizm. Gdyby tego było mało, grupę badawczą stanowił jeden mężczyzna w młodym wieku prowadzący niezdrowy tryb życia. Przez dwa miesiące miał on włączony emiter „aktywnej ochrony przed PEM” w swoim pokoju. Po tym okresie „badacze” zrobili mu… badanie moczu i krwi. Porównawszy próbkę sprzed dwóch miesięcy, „naukowcy” z Blushield dokonali niesamowitego odkrycia: liczba limfocytów zmniejszyła się z 25 do 15, wykazując normalizację układu odpornościowego. To wszystko. Tym właśnie badaniem firma Blushield z dostawą na cały świat, reklamami na YouTube i innych platformach, „wieloletnią renomą”, wykazała, że ich produkt ma cudowne właściwości zdrowotne.

Pora zadać zasadnicze pytanie – czy emitery „aktywnej ochrony przed PEM” marki Blushield działają? Odpowiadamy: zdecydowanie nie! Przyczyna jest bardzo prosta – choć co prawda pole, energie, fale skalarne istnieją, to nie spełniają funkcji ochronnej przed PEM. Pole skalarne to po prostu „przypisanie każdemu punktowi w przestrzeni fizycznej lub w przestrzeni abstrakcyjnej pewnej wielkości skalarnej”, przykładem czego jest np. pole temperatury bądź ciśnienia, a więc przypisanie każdemu punktowi przestrzeni fizycznej określonej temperatury i ciśnienia. Analogicznie jest z falami i energią skalarną. Oznacza to, że zarówno z fizycznego, jak i logicznego punktu widzenia, jest to czysta bzdura. Co więcej, autorzy Blushield twierdzą, że pole elektromagnetyczne wytwarzane jest wyłącznie przez człowieka, przez co ma być sztuczne i w konsekwencji – szkodliwe. Odpowiadając na te zarzuty, należy wspomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze, pole elektromagnetyczne istnieje również w przyrodzie, co wiemy od końca XIX wieku – jednym z emiterów naturalnego PEM jest chociażby Słońce, wokół którego Ziemia orbituje od ponad 4 miliardów lat. Po drugie, skoro to, co wytworzone przez ludzi jest złe, w jaki sposób produkty Blushield – produkowane przecież również przez ludzi – miałyby nagle okazać się dobre? Niestety, przedsiębiorstwo ewidentnie żeruje na głupocie konsumentów, gdyż reprezentuje skrajnie niski poziom zarówno merytoryczny, jak i logiczny. Potwierdzeniem tego stwierdzenia pozostaje przywołany wyżej „eksperyment”, który nie miał żadnej wartości naukowej, ponieważ został przeprowadzony na jednej osobie, bez próby kontrolnej ani warunków laboratoryjnych, co mogło doprowadzić do efektu placebo (co autorzy zresztą sami przyznają).

Pieniążki, kochane pieniążki – czyli jak nie dać się naciągnąć nie tylko w Święta

Na sam koniec porozmawiajmy o finansach. Okazuje się bowiem, że bycie przeciwnikiem PEM oraz 5G jest bardzo kosztownym hobby. Ceny wymienionych w naszym (anty)poradniku gadżetów tylko potwierdzają tę tezę. Przywołajmy kilka z nich. Najtańsze okazują się być „minerały”: sześcian orgonitu kosztuje około 200 zł, trzycentymetrowa płytka Tesli również. Nieco droższe są słuchawki, za które trzeba zapłacić już 80 $. Równie drogie są farby ekranujące, wycenione przez polskiego importera na nawet 1000 zł za 5 litrów! Podobnie jest z firanami, które potrafią kosztować nawet 550 zł za metr bieżący tej „cudownej” tkaniny. Zdecydowanym liderem pozostaje jednak Blushield, który swoje towary wycenia chyba wprost proporcjonalnie do prezentowanych antynaukowych głupot. Za najtańszy nadajnik „pola skalarnego” musimy zapłacić 130 €. Natomiast najdroższy i rzekomo najskuteczniejszy „foliarski” wunderwaffe – C1 Ultimate Cube wytwarzający pole chroniące przed 5G o średnicy 120 m – to wydatek rzędu bagatela 1600 €! Czyż nie jest to jednak uczciwa cena za życie, uratowane dzięki tym cudownym produktom? Odpowiedź pozostawiamy już Czytelnikowi.

Podsumowując, warto zadać proste pytanie – czy „foliarskie” gadżety to dobry pomysł na świąteczny prezent? Z pełną odpowiedzialnością odpowiadamy: nie! Nawet jeśli nie szkoda nam pieniędzy (a tych potrzeba naprawdę sporo) na przedmioty obdarzone cudowną zdolnością nic-nie-robienia, to trudno właściwie określić, jaki byłby z nich pożytek. Trudno bowiem znaleźć praktyczne zastosowanie dla piramidek grafitu, metalowych blaszek, emiterów nieistniejących fal czy farby, którą trzeba uziemić. Być może część z nich mogłaby posłużyć jako przycisk do papieru albo magnes na lodówkę… Gdyby jednak okazało się zbyt późno i ktokolwiek z Czytelników zakupił jeden ze wskazanych gadżetów, zachęcamy nawiązać kontakt ze szwedzkim Muzeum Porażki i Nieudanych Wynalazków w Helsinborgu, w celu propozycji dostarczenia nowych eksponatów. Przynajmniej w ten sposób przedmioty, które omówiliśmy w naszym (anty)poradniku, znalazłyby chociaż jedno wartościowe zastosowanie.

 

*Felieton – zawiera opinie i oceny.

Autor: Karol Zimnoch, DT KPRM.

 


O projekcie

Projekt „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa" realizowany przez KPRM we współpracy z Instytutem Łączności - Państwowym Instytutem Badawczym w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa Działanie 3.4. Kampania ma na celu zwiększenie świadomości Polaków w zakresie działania, wykorzystania, bezpieczeństwa i znaczenia mobilnych sieci telekomunikacyjnych, a tym samym usług (w tym publicznych) opartych o te sieci. W ramach projektu zrealizowane zostaną działania w następujących obszarach: walka z dezinformacją, edukacja, podstawy prawne procesu inwestycyjnego, bezpieczeństwo i jakość życia.

Wideo

{"register":{"columns":[]}}