W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

#PowiedzSprawdzam: Yeti i „norma biologiczna” – co ich łączy i dlaczego?

18.06.2021

Każdy, kto choć trochę interesuje się tematami związanymi z polem elektromagnetycznym (PEM) zapewne słyszał o „normie biologicznej”. My także, dlatego wyruszyliśmy na jej poszukiwania. Las, głusza, bunkry i profesjonalny przyrząd pomiarowy. Ciekawi, czy udało nam się znaleźć „normę biologiczną”, a może jest ona jak Yeti? Każdy o niej słyszał, a nikt jej nie widział?

Element graficzny.

Promieniowanie elektromagnetyczne (PEM) jest zagadnieniem, które osobom nieprzychylnie nastawionym do telefonii komórkowej spędza sen z powiek. Przeglądając fora dedykowane wymianie poglądów przez osoby sceptyczne wobec najnowszych rozwiązań telekomunikacyjnych można dość szybko dojść do wniosku, że PEM przypisuje się cechy jakiejś niewidzialnej trucizny konsekwentnie wpędzającej społeczeństwo w chorobę. Takie twierdzenie jest szczególnie popularne w dobie pandemii. Dobrze pamiętamy, jak to na początku 2020 roku pojawiła się nieprawdopodobna teoria spiskowa głosząca, że infrastruktura sieci komórkowych, zwłaszcza ta wykorzystująca technologię 5G, służy do „rozprzestrzeniania koronawirusa”. Głos w tej sprawie zabrała nawet Światowa Organizacja Zdrowia.

Jednak nie o tym. W zeszłym roku na jednym z portali zrzeszających nie tylko sceptyków, ale też (a może przede wszystkim) przeciwników sieci komórkowych pojawił się materiał krytykujący zwiększenie dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku.  Autor kategorycznie stwierdził, iż nowe regulacje wprowadzone zapisami tzw. Megaustawy telekomunikacyjnej z 2019 r., ustalają wartości dopuszczalne PEM, żargonowo nazywane „normami”, na poziomie milion razy wyższym od tych, które miałyby być „biologicznie bezpieczne”. Jak się odnieść do tych „rewelacji”? Najlepiej po kolei…

Powiedzmy to raz jeszcze – Megaustawa nie podniosła norm PEM

Po pierwsze już samo przywołanie Megaustawy w takim właśnie kontekście jest kompletnym nieporozumieniem lub dowodem na niezrozumienie zagadnienia w ogóle. Otóż w rzeczywistości dokumentem, który reguluje poziomy dopuszczalne PEM nie jest Megaustwa, lecz Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 17 grudnia 2019 r. w sprawie dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku (Dz.U. 2019 poz. 2448). Nawiasem mówiąc, Megaustawa nie wprowadziła w Polsce technologii 5G.

Po drugie należy wyjaśnić czym jest „norma biologiczna” i jaka jest geneza jej powstania. W tym celu należy cofnąć się do roku 2015, kiedy to Europejski Instytut Medycyny Środowiskowej EUROPAEM opublikował raport zatytułowany „EUROPAEM Wytyczne PEM 2015 w celu zapobiegania, diagnozowania i leczenia problemów zdrowotnych i chorób związanych z PEM”, dotyczący szkodliwego działania promieniowania elektromagnetycznego pochodzącego z sieci Wi-Fi i telefonów komórkowych. Właśnie na to opracowanie powołuje się autor, wspomnianego wcześniej wpisu, pisząc o „normie biologicznej”. Jednak zanim przejdziemy do samej „normy”, warto przedstawić historię przytoczonego raportu.

Raport EUROPAEM plagiatem?

Raport EUROPAEM po raz pierwszy ujrzał światło dzienne 27 listopada 2015 r. Jednak o dziwo po dwóch tygodniach został wycofany i to przez samych autorów. W wydanym oświadczeniu użyto stwierdzenia, iż pojawiły się podejrzenia o plagiat. Jak się niebawem okazało duża część publikacji była wprost „zapożyczona” z opracowania BioInitiative Report pochodzącego z 2012 r. Co ciekawe redaktor raportu EUROPAEM, David Carpenter, brał również udział w tworzeniu wielokrotnie krytykowanego przez środowisko naukowe raportu BioInitiative 2012. Sam Carpenter zapytany o to, jak to możliwe, że nie był w stanie zauważyć bezprawnego użycia tekstu BioInitiative dość beztrosko stwierdził, iż tak naprawdę nie czyta wszystkiego, co wysyłają mu współtwórcy z EUROPAEM. David Carpenter podobnie, jak pozostali twórcy raportu jest znanym „sygnalistą” w środowisku osób sceptycznych wobec telefonii komórkowej. Od wielu lat ostrzega świat o szkodliwym wpływie pola elektromagnetycznego na zdrowie ludzkie. W jednym z odcinków programu Frontline amerykańskiej stacji PBS stwierdził, że w jego ocenie PEM emitowane przez przewody ze słupów energetycznych znajdujących się przy ulicach odpowiadają za około 15% zachorowań na raka u małych dzieci. Jednak nigdy nie przedstawił twardych dowodów naukowych na poparcie tej tezy.

Również inny z twórców raportu EUROPAEM wielokrotnie wysuwał twierdzenia nie znajdujące pokrycia w dowodach naukowych. Gerd Oberfeld z Biura Zdrowia Publicznego Kraju Związkowego Salzburga opublikował materiał, w którym informował o „ujawnieniu regionu o podwyższonym współczynniku zachorowań na raka wynikającym z działania masztu sieci komórkowej”. Operator napiętnowanej stacji bazowej pozwał pana Oberfelda za naruszenie wizerunku firmy i przedstawił w sądzie niezbite dowody na to, że w okresie, w którym rzekomo miało dochodzić do zachorowań, na wskazanym terenie tej stacji bazowej po prostu nie było. Oberfeld, nie mając wyboru, był zmuszony do wycofania publikacji, a obydwie strony sporu zawarły porozumienie pozasądowe. Jak widać cytowany raport rodził się w bólach. Jednak wiosną 2016 roku został ostatecznie opublikowany.

Norma biologiczna – co to tak naprawdę jest

Podobnie jak raport BioInitiative 2012, tak i raport EUROPAEM spotkał się z krytyką środowiska naukowego. Jednym z wiodących zastrzeżeń była kwestia dopuszczalnych poziomów PEM, które przez autorów opracowania zostały uznane za bezpieczne. Autorzy wprowadzili nowy podział promieniowania elektromagnetycznego względem jego poziomu i oddziaływania biologicznego, na „biologicznie bezpieczne” i „biologicznie niebezpieczne”. Jednak sposób, w jaki doszli do takiego właśnie podziału do dziś nie jest do końca określony.

Maksymalna wartość szczytowa (Peak Hold) gęstości mocy w μW/m2

Maksymalna wartość szczytowa (Peak Hold) natężenia pola w V/m

Poziom ekstremalnie wysoki

powyżej 1000

powyżej 0,6

Poziom wysoki

powyżej 100

powyżej 0,2

Poziom podwyższony

powyżej 10

powyżej 0,06

Poziom biologicznie bezpieczny

poniżej 10

poniżej 0,06

Próg czułości telefonu komórkowego – dla rozmowy nie dla transmisji danych!

0,001

0,0006

Poziom tła naturalnego sprzed ery telekomunikacji bezprzewodowej

0,000001

0,00002

Tabela opracowana na podstawie raportu „EUROPAEM Wytyczne PEM 2015 w celu zapobiegania, diagnozowania i leczenia problemów zdrowotnych i chorób związanych z PEM”.

 

Wydaje się, że zarówno sam podział na „bezpieczne” i „niebezpieczne”, jak i wyznaczenie kolejnych poziomów granicznych, zostały ustalone dość arbitralnie i swobodnie, bez odpowiedniego odniesienia do przeprowadzonych badań, jakichkolwiek, pozwalających na rzetelne wnioskowanie przyczynowo-skutkowe. Bo i kto by się dowodami naukowymi przejmował, skoro jest raport! Nie przeszkodziło to w żadnej mierze środowiskom sceptycznym wobec telefonii komórkowej na szeroko zakrojoną promocję raportu. Mało tego. Raport, a dokładniej konkluzje w nim zawarte, stały się swoistego rodzaju orężem w walce z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 2019 r. Według raportu EUROPAEM „norma biologicznie bezpieczna” określa maksymalną wartość składowej elektrycznej pola na poziomie poniżej 0,06 V/m i maksymalną wartość szczytową gęstości mocy na poziomie poniżej 10 µW/m2. Natomiast sama „norma biologiczna” została określona na poziomach jeszcze rzędu wielkości niższych, bo: 0,00002 V/m i 0,000001 µW/m2. Według autorów raportu EUROPAEM miałby to być „poziom tła naturalnego sprzed ery komunikacji bezprzewodowej”. Doprawdy ciekawe, gdyż naturalnie pojawia się pytanie: czy, a jeśli tak to kto, kiedy i przy użyciu jakiego urządzenia wykonał taki pomiar w erze sprzed ery komunikacji bezprzewodowej? Niestety autorzy nie są w stanie udzielić odpowiedzi na te pytania.

Raporty BioInitiative 2012 oraz EUROPAEM, to nie dokumenty normatywne

Środowisko sceptyków PEM odnosząc się do Rozporządzenia Ministra Zdrowia z 2019 r. brało pod uwagę właśnie raporty BioInitiative 2012 oraz EUROPAEM.  Siłą rzeczy w efekcie na sztandarach walki z PEM-em pojawiło się hasło o „podniesieniu norm tysiące razy ponad bezpieczne poziomy”. Brzmiało groźnie. Jednak nikt z aktywistów nie pokusił się o zweryfikowanie i uzasadnienie wiarygodności opracowań EUROPAEM i BioInitiative 2012, z których to zaczerpnięto owe „bezpieczne poziomy”.

Wart podkreślenia jest tu jeszcze jeden fakt. Aby można było mówić o tym, że pewien dokument definiujący określone wymagania czy też wartości ma wymiar normatywny, musi przede wszystkim zostać opracowany przez powołane do tego ciało o ściśle określonych kompetencjach, a następnie zaakceptowany i dopiero w ostatnim kroku przyjęty do powszechnego stosowania. Taką właśnie skomplikowaną ścieżkę przechodzą np. normy techniczne – w dużym uproszczeniu: najpierw określona europejska organizacja normalizacyjna (np. ETSI) opracowuje projekt dokumentu, dalej projekt jest głosowany przez krajowe organizacje normalizacyjne i w przypadku pozytywnego wyniku głosowania, europejska organizacja normalizacyjna ratyfikuje i publikuje normę europejską (EN). To jednak nie koniec, ponieważ odniesienie do normy musi zostać jeszcze opublikowane w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej, a krajowe organizacje normalizacyjne mają obowiązek transponować stosowną normę europejską, jako identyczną normę krajową (np. jako PN-EN).

Również w tym, czysto formalnym, wymiarze „bezpieczne” i „niebezpieczne” poziomy „normy biologicznej” opisane w raporcie EUROPAEM należy traktować wyłącznie, jako materiał o charakterze czysto beletrystycznym, a w żadnym wypadku normatywnym. Inaczej ujmując, tego gatunku „normę” każdy może opracować sobie sam we własnym zakresie.

Polska harmonizuje dopuszczalne poziomy PEM po 20 latach

Jeśli po jednej stronie wagi umieścić raporty BioInitiative 2012 oraz EUROPAEM, to po drugiej należy położyć wytyczne Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Przed Promieniowaniem Niejonizującym ICNIRP (ang. International Comission on Non-Ionizing Radiation Protection). Mając świadomość, że z uwagi na ciężar właściwy oficjalnych dokumentów ICNIRP będzie to stan nierównowagi permanentnej – dość powiedzieć, że wytyczne ICNIRP wydane w 1998 r. zawierały odniesienie do ponad 200 dokumentów naukowych i stanowiły merytoryczną podstawę do wydania w 1999 r. przez Radę Unii Europejskiej Zalecenia nr 1999/519/EC, które niezmiennie od lat jest traktowane, jako podstawowy akt Unii Europejskiej odnoszący się do ochrony ludności przed polem elektromagnetycznym. W większości państw członkowskich dopuszczalne poziomy pola elektromagnetycznego w środowisku ustalono właśnie zgodnie z Zaleceniem 1999/519/EC. Niestety nie w Polsce, gdzie aż do końca 2019 r. obowiązywały znacznie bardziej rygorystyczne uregulowania prawne w zakresie ochrony środowiska przed oddziaływaniem pola elektromagnetycznego. Sytuację zmieniło dopiero wspomniane już wcześniej Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 17 grudnia 2019 r., które w radiowym zakresie częstotliwości zharmonizowało dopuszczalne poziomy pól elektromagnetycznych w środowisku z Zaleceniem 1999/519/EC. Dzięki temu szanse na sprawną budowę sieci 5G w Polsce, względem innych krajów UE, zostały wyrównane.

Obowiązujące wcześniej poziomy dopuszczalne pól elektromagnetycznych w środowisku co prawda ewaluowały nieznacznie na przestrzeni wielu lat (ostatnia zmiana w 2003 r. ustaliła poziom dopuszczalny 7 V/m), ale ich rodowodu upatruje się jeszcze w zamierzchłych latach 60. XX wieku. Według jednej z teorii poziomy dopuszczalne zostały intencjonalnie zaniżone przez radzieckich uczonych, co miało umożliwić osobom pracującym w pobliżu źródeł emisji PEM, otrzymywanie specjalnych dodatków za pracę w trudnych warunkach.

PEM murem podzielone

Podczas V Międzynarodowej Konferencji PEM organizowanej przez Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy we współpracy z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów jeden z prelegentów – Dr Dariusz Leszczyński z Uniwersytetu w Helsinkach, wypowiedział się krytycznie na temat opracowań zarówno BioInitiative, jak i ICNIRP. Doktor Leszczyński zarzucał im nie tylko skrajność w osiągniętych konkluzjach i wypracowanych wnioskach, ale również działanie pod dyktando różnych grup interesów. Jak widać, zdania na temat poziomów PEM uznawanych za bezpieczne są podzielone także w świecie nauki. Jednak konieczność dalszego prowadzenia badań nad wpływem pola elektromagnetycznego na środowisko, związanego m.in. z rozwojem technologii komórkowych jest ideą, na którą zgadzają się wszyscy zainteresowani. Wydaje się, że demonizowanie nowych rozwiązań telekomunikacyjnych (w tym infrastruktury sieci 5G), które przecież również wynikają z osiągnięć nauki i postępu technicznego, jest najgorszym sposobem na racjonalną aplikację tych rozwiązań w otaczającym nas świecie, prowadząc tym samym w ostatecznym rozrachunku do kolejnych podziałów w społeczeństwie. Dlatego dzielni członkowie projektu „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa” pewnego słonecznego, czerwcowego popołudnia udali się do leśnej głuszy w poszukiwaniu „normy biologicznej”. Czy udało się odnaleźć to telekomunikacyjne Yeti? O tym już za chwilę.

Las, mrówki, ptaki, bunkry i „norma biologiczna”

O „normie biologicznej” słyszeliśmy od dawna. Temat przewijał się na wielu internetowych forach. Dlatego postanowiliśmy empirycznie sprawdzić, czy z dala od wszelkich zabudowań mieszkalnych, wielkich aglomeracji i stacji bazowych (tych większych i mniejszych) uda nam się znaleźć „poziom biologicznie bezpieczny”, który plasuje się poniżej 0,06 V/m.

Otworzyliśmy mapę i pieczołowicie przestudiowaliśmy lokalizacje stacji bazowych telefonii komórkowej. Po upewnieniu się we wszelkich dostępnych nam źródłach (w tym także korzystając „nieoficjalnie” z SI2PEM, czyli Systemu Informacyjnego o Instalacjach wytwarzających Promieniowanie ElektroMagnetyczne), że do najbliższej wieży będziemy mieli kilka kilometrów, wzięliśmy miernik w rozpoznawalnym kolorze żółtym i ruszyliśmy w las!

Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że mapy nie kłamały. Faktycznie – wokół nas nie było żadnych obiektów mieszkalnych ani ludzi z telefonami także (na czas prowadzenia pomiarów nasze telefony zostały wprowadzone w tryb samolotowy). Mało tego – zero stacji bazowych! Ostatnia, którą minęliśmy została daleko w tyle. Ostatecznie byliśmy tylko my, las, mrówki, ptaki, bunkry oraz rzecz jasna miernik.

Pomiary, czas start!

Przy użyciu profesjonalnego, wzorcowanego miernika szerokopasmowego przystąpiliśmy zatem do przeprowadzenia pomiarów natężenia składowej elektrycznej E pola elektromagnetycznego. Trzeba pamiętać, że wykonywanie pomiaru PEM to tylko z pozoru prosta czynność. W rzeczywistości wymaga ona dużej wiedzy zarówno z obszaru techniki, jak i zagadnień prawnych. Sprawą zasadniczą warunkującą poprawne przeprowadzenie pomiarów jest wykorzystanie odpowiedniego przyrządu pomiarowego, którego zakres mierzonych częstotliwości będzie adekwatny do zadania pomiarowego. I już w tym miejscu, czyli na samym początku procesu pomiarowego, można popełnić największy błąd rzutujący na dalszy przebieg procesu. My zadbaliśmy o to, by zakres częstotliwości był odpowiedni. Używaliśmy przyrządu pomiarowego firmy Narda Safety Test Solutions model NBM-550 z dołączoną dedykowaną sondą pomiarową pracującą w zakresie częstotliwości od 100 MHz do 60 GHz. Dzięki takiemu zakresowi pomiarowemu byliśmy w stanie mierzyć emisje pola elektromagnetycznego od wszystkich istotnych systemów radiokomunikacyjnych.

Oczywiście przyrząd pomiarowy, który został wykorzystany przy poszukiwaniu „normy biologicznej” to zupełnie inna liga niż budżetowe mierniki amatorskie. W tym przypadku mówimy o mierniku profesjonalnym, który pozwala na uzyskanie poprawnego oraz miarodajnego wyniku. Właściwy zakres częstotliwości to jednak nie jedyne kryterium, które musi spełniać przyrząd pomiarowy z prawdziwego zdarzenia. Aby uzyskany wynik pomiaru był ważny, czyli by można było go wykorzystać do stwierdzenia zgodności z poziomami dopuszczalnymi, przyrząd musi podlegać nadzorowi metrologicznemu. Oznacza to, że miernik w określonych interwałach czasowych, musi być wzorcowany przez akredytowane laboratorium, które po zakończeniu badań przyrządu wydaje dla niego odpowiednie świadectwo wzorcowania.

Hej ho, Hej ho, do bunkra by się szło!

Z takim właśnie przyrządem pomiarowym, uzbrojeni w wiedzę, o której pisaliśmy wcześniej, wybraliśmy się w teren, aby przeprowadzić pomiary pola elektromagnetycznego. Miernik szerokopasmowy umieszczaliśmy pomiędzy pniami drzew, na wysokości ściółki leśnej i wyższych traw, na wzniesieniach, a nawet we wnętrzu bunkra. Pomiary wykonywaliśmy zarówno umieszczając miernik na trójnogu pomiarowym, jak i „z ręki”. Słowem – szukaliśmy najwyższego natężenia PEM w różnych miejscach i na różnych wysokościach. Jako wyniki pomiarów przyjmowaliśmy wartości natężenia składowej elektrycznej E pola elektromagnetycznego uśrednione w czasie 6 minut – zgodnie z odpowiednimi zapisami Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 grudnia 2019 r.

Chciałoby się powiedzieć, że wyniki były zaskakujące… No niestety, ale nie.

Nasze doświadczenie, czyli osób, które w roku przeprowadzają kilka tysięcy pomiarów PEM, podpowiadało nam, że spotkamy się z niskimi, a nawet skrajnie niskimi wynikami pomiarów. I tak też okazało się w rzeczywistości. Zarejestrowane wyniki wynosiły około 0,06 V/m, 0,1 V/m, no może 0,2 V/m, przy dopuszczalnym poziomie 28 V/m uwzględnianym w przypadku pomiaru szerokopasmowego. Wartość najniższą (0,06 V/m) udało się „namierzyć” dopiero po umieszczeniu sondy miernika we wnętrzu żelbetonowego bunkra o grubości ścian dochodzących do dwóch metrów. Ale jak ma się to do proponowanych „norm biologicznych”? Cóż… przepaść. Są to poziomy primo niemierzalne w sposób wiarygodny, a secundo tak niskie, że po ich prowadzeniu nie mogłaby sprawnie działać żadna sieć komórkowa, o łączności w służbach ratunkowych nie wspominając...

Wracając do zadanego w tytule pytania – co łączy Yeti z „normą biologiczną” i dlaczego – chcielibyśmy powiedzieć jasno – każdy słyszał, nikt nie widział 😉

 


O projekcie

Projekt „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa" realizowany przez KPRM we współpracy z Instytutem Łączności - Państwowym Instytutem Badawczym w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa Działanie 3.4. Kampania ma na celu zwiększenie świadomości Polaków w zakresie działania, wykorzystania, bezpieczeństwa i znaczenia mobilnych sieci telekomunikacyjnych, a tym samym usług (w tym publicznych) opartych o te sieci. W ramach projektu zrealizowane zostaną działania w następujących obszarach: walka z dezinformacją, edukacja, podstawy prawne procesu inwestycyjnego, bezpieczeństwo i jakość życia.

Wideo

{"register":{"columns":[]}}