Protesty antyfanów sieci 5G w Londynie i Wygnajewie – co je łączy?
29.10.2024
Wygnajewo, mała miejscowość na południu Polski. Londyn – ogromna metropolia na południowym-wschodzie Anglii. Co może łączyć te dwie miejscowości oddalone od siebie o tysiące kilometrów? Z pozoru niby nic, ale jednak… Otóż są to przeciwnicy rozwoju mobilnych sieci komórkowych, a jakże.
Czy jesteś mieszkańcem niewielkiej miejscowości Wygnajewo, usytuowanej wśród gęsto zalesionego terenu w bliżej nieokreślonym zakątku Polski? Czy dyrektor lokalnego oddziału „Biura Anty 5G” po raz kolejny przekonał samorząd i mieszkańców, że budowa masztu komórkowego wywoła epidemię gorączki krwotocznej Ebola wśród lokalnej ludności? Czy nakładanie się powyższych czynników doprowadza do problemów z zamówieniem pizzy, dodzwonieniem się do babci, obejrzeniem najnowszego hitu streamingowego lub wezwaniem Policji w celu usunięcia nielegalnej pikiety lokalnego oddziału „Biura Anty 5G”, zorganizowanej przeciwko budowie masztu komórkowego, odbywającej się na drodze dojazdowej do Twojej posesji? Nie martw się, nie jesteś wykluczonym cyfrowo nomadem, skazanym na łaskę zawodowych kłamców i naiwność ich audytoriów, a Twoje problemy nie są domeną środkowoeuropejskiej prowincji.
Najlepszy Internet znajdziesz w… metrze
W celu potwierdzenia powyższej hipotezy przedstawiamy Jima. Jim jest mieszkańcem jednej z najbardziej kosmopolitycznych metropolii naszego globu. Jim jest redaktorem wydawnictwa London Centric i mieszka w… Londynie (tak, tak, jest takie miasto jak Londyn, nie chodzi nam o Lądek-Zdrój). Według redaktora Jima, radykalny kontrast pomiędzy Wygnajewem i Londynem to zaledwie miraż… ułuda wytworzona w naszej percepcji, dzięki konwencjom o wyższości „tych” nad „tamtymi”. Przynajmniej w aspekcie łączności bezprzewodowej. Na potwierdzenie tego Jim udał się do londyńskich podziemi w celu złapania. Czego? Czy londyńskiego metra? Otóż nie! Złapania transferu mobilnego, pozwalającego na umieszczenie kilkuset bitowego pliku tekstowego na serwerze swojego wydawnictwa.
Absurd? Niekoniecznie. Dokładnie tak robi się to w Londynie. W celu uzyskania dostępu do bezprzewodowego Internetu, zapewniającego racjonalny transfer danych, należy odwiedzić jedną ze stacji londyńskiego metra. Dobra wiadomość jest taka, że od 1863 roku mieszkańcy angielskiej stolicy wybudowali 272 stacje podziemnej kolejki, co w XXI w. daje relatywnie sporo… Internetu. A to wszystko dzięki zastosowaniu technologii tzw. „cieknącego kabla” (leaky feeder). Fenomen „cieknącego kabla” polega na tym, że część ekranująca kabla na etapie produkcji jest celowo rozszczelniana poprzez pozostawienie małych szczeliny umożliwiających dosłownie „wyciekanie” sygnału RF na zewnątrz. Taka sieć „cieknących kabli”, uzbrojona w umieszczone w regularnych odległościach wzmacniacze liniowe rekompensujące utratę sygnału – stworzyła w londyńskim metrze swoiste środowisko sieci bezprzewodowej.
Mam cztery kreski zasięgu, ale nie działa mi streaming!
Poza problemami z usługami mobilnymi, również ich geneza łączy obie lokalizacje. Londyńskim środowiskom antykomórkowym udało się przeniknąć do debaty publicznej na tyle, że 60% wniosków o umieszczenie stacji bazowych było rozpatrywanych przez miejską administrację negatywnie. Jednym z głównych powodów takiej praktyki jest bardzo dobre pokrycie miasta zasięgiem sieci. Jednak sam zasięg nie gwarantuje świadczenia usług na odpowiednim poziomie. Każda stacja bazowa ma określoną pojemność i nawet cztery kreski zasięgu nie gwarantują chociażby wysłania wiadomości przy pomocy jednego z popularnych komunikatorów internetowych. Jeżeli jedna stacja bazowa musi obsługiwać zbyt dużo urządzeń w tym samym momencie to ciężko oczekiwać, iż jakość usługi będzie stała na wysokim poziomie. Sieć komórkowa projektowana jest w taki sposób, aby dana stacja bazowa przenosiła pewien określony ruch telekomunikacyjny na wymaganym poziomie usług. Jeśli jednak realny ruch jest zdecydowanie wyższy niż projektowany, wówczas poziom usług spada. Czasem wręcz drastycznie, co objawia się tym, że mając pełną skalę zasięgu na naszym smartfonie i tak nie możemy nigdzie zadzwonić (za wyjątkiem połączeń na numery alarmowe, które mają nadany stosowny priorytet). Jest to tzw. efekt nocy sylwestrowej. Niestety, powyższy argument nie trafia do lokalnych władz i mieszkańców, którzy za problemy z łącznością winią operatorów, nie pojmując jednocześnie zawiłości technicznych.
Czy to Londyn czy Wygnajewo – argumenty przeciwników rozwoju sieci 5G są te same
Matthew Howetty z firmy analitycznej „Assembly” twierdzi, iż jedynym rozwiązaniem problemu jest zwiększenie liczby stacji bazowych. Jednak dobrze nam znany argument o ciągle niepotwierdzonej szkodliwości stacji bazowych nie jest jedynym, którego używają brytyjscy przeciwnicy technologii 5G. Częstym przyczynkiem sprzeciwu społeczno-urzędowego jest estetyzm architekturalny. Miłośnicy wiktoriańskiej zabudowy miasta uważają, iż „obrzydzanie” ich domostw antenami sieci komórkowych jest afrontem dla dobrego smaku i cen ich nieruchomości. Te solidne konstrukcyjnie budynki często wyposażane są w nowy rodzaj stolarki okiennej zawierającej duże ilości metali. Według Matthew Howetta sprawia to, że takie budynki stają się swoistymi klatkami Faradaya, izolującymi ich mieszkańców od usług mobilnych. Wymarzona nieruchomość dla prominentnych urzędników „Biura Anty 5G”. Cóż… wygląda na to, że rozwiązaliśmy problem przynajmniej jednego z dwóch miast.