Okruchy strażackiej służby
25.05.2021
Strażacka gotowość do prowadzenia działań ratowniczo – gaśniczych, jest utrzymywana przez całą dobę. O wielu akcjach, zwłaszcza tych najbardziej spektakularnych można przeczytać na stronach internetowych poszczególnych komend dolnośląskiej PSP, a także na stronie Komendy Wojewódzkiej PSP we Wrocławiu. Ale też o wielu społeczeństwo nie jest informowane i to z bardzo prozaicznego powodu. Znakomita większość zdarzeń ma charakter typowy, powtarzający się niemal każdego dnia. Inne należą do kategorii zagrożeń o niewielkim, ograniczonym wymiarze i z tego względu nie są szeroko nagłaśniane.
Tymczasem warto zauważyć, że w codziennej lawinie meldunków o rozmaitych zdarzeniach, wśród których dominują właśnie te codzienne jak np. pożary kubłów ze śmieciami, drobne zdarzenia drogowe itp. są także pewne nietypowe wyjątki. Potwierdzają one zasadę, że strażacy muszą być przygotowani na rozmaite ratownicze niespodzianki.
Oto pierwszy z brzegu przykład. 24 maja 2021 r. służba dyżurna KP PSP w Miliczu odebrała informacje o pożarze trawy. Czyli doszło do kolejnego typowego dla tej pory roku zdarzenia. Wszak pożary traw to plaga, z którą m.in. strażacy walczą nie tylko przy pomocy podawanej wody, ale także patronując społecznym kampaniom w rodzaju STOP pożarom traw! Tym razem jednak jako miejsce zdarzenia podano…cmentarz. Mało tego, bowiem okazało się, że chodzi o pożar trawy na… konkretnym grobie.
Godzina była późna (22.10), więc strażacy musieli oświetlić miejsce akcji oraz zgodnie z obowiązującymi przepisami, przeprowadzić rozpoznanie. No i okazało się, że owszem pali się trawa, ale…sztuczna. Taką właśnie trawą, sprzedawaną w sklepach na metry bieżące pokryto grób. Natomiast ta sucha trawa zapaliła się, najprawdopodobniej od… znicza. Pożar ugaszono, a w meldunku, choć pewnie zabrzmiało to nieco dwuznacznie, wypadało zaznaczyć, że nikt nie doznał obrażeń… W każdym razie w tym momencie kategoria zdarzeń „pożary traw” została poszerzona.
Rozwija się też współpraca ratownicza pomiędzy strażakami i lekarzami. Wprawdzie to nic nowego, bowiem strażacy to jednocześnie ratownicy medyczni, którzy do czasy przybycia ZRM efektywnie prowadzą działania z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy. Okazuje się jednak, że bywają wzywani także do przypadków skomplikowanych i wymagających specjalistycznych kwalifikacji. Jedno z ostatnich tego typu zdarzeń miało miejsce, kiedy do gabinetu lekarza wszedł pacjent wraz z maszynką do mielenia.
Okazało się, że w urządzeniu tkwił jego wkręcony palec. Lekarz, który nie widział możliwości wykręcenia palca, a jedynie jego ewentualne obcięcie, wezwał na pomoc strażaków. Ci przyjechali do szpitala i sprzętem wprawdzie nie chirurgicznym, ale za to bardzo profesjonalnym i dokonali niezbędnego cięcia. Tyle, że nie palca, lecz metalowego fragmentu maszynki.
Przy tej okazji warto przypomnieć, że podobne przypadki strażacko – lekarskiej współpracy miały już miejsce w przeszłości. Przykładem choćby chłopiec, który przyszedł do lekarza z … garnkiem na głowie. Jak się okazało dzieciak w trakcie zabawy tak sobie wcisnął na głowę urządzenie do gotowania, że za nic nie dało się zdjąć. Lekarz też rozłożył bezradnie ręce, ale za to poproszeni o pomoc strażacy problem rozwiązali, a właściwie…skutecznie rozcięli.
Nic zatem dziwnego, że bywa, iż w podobnych przypadkach ludzie szukają bezpośrednio pomocy u strażaków. 23 maja 2021 r. do wrocławskiej JRG nr 3 zgłosiła się kobieta z prośbą o pomoc quasi medyczną. Rzecz polegała na tym, że na palcu dłoni kobieta miała obrączkę. Niestety pojawił się silny obrzęk, palce okropnie spuchły i nie było szans, aby samodzielnie zdjąć ten symbol małżeńskiej miłości i wierności. Tymczasem było to konieczne ze względów zdrowotnych, ponieważ nastąpiło zahamowanie przepływu krwi, co mogło mieć poważne skutki dla zdrowia kobiety, a w konsekwencji pewnie także dla małżeńskiego szczęścia.
Strażacy podjęli się przeprowadzenia stosownego zabiegu o charakterze medyczno - technicznym. Przede wszystkim zabezpieczyli miejsce zdarzenia i udzielili kobiecie wsparcia psychicznego, zapewniając, że operacja się uda. Następnie zabezpieczeni w maseczki chirurgiczne i rękawiczki lateksowe przystąpili do wykonania zabiegu. Przy pomocy urządzenia Dremel zdjęli obrączkę, po czym sporządzili niezbędną dokumentację z akcji, która, choć nietypowa, niewątpliwie mieści się w kategorii ratowania zagrożonego zdrowia.
Rozmaitych ratowniczych niespodzianek, przed którymi stają strażacy jest wbrew pozorom sporo. Na przykład na proste pytanie w jaki sposób strażacy gaszą pożar drzewa, odpowiedź jest oczywista – podają prądy wody. Ale okazuje się i tu bywają wyjątki. 24 maja 2021 r. strażacy z KP PSP Polkowice zostali zadysponowani do palącego się drzewa. Niespodzianką było dla nich to, że drzewo paliło się, ale tylko w środku. Działania gaśnicze miały dwie fazy. W pierwszej podano wodę do środka. Ale w drugiej ścięto drzewo. Bo przecież gdzieś w środku mogły pozostać zarzewia pożaru. Czyli krótko mówiąc i ta akcja, jak wiele innych była nietypowa. I choć rzadko informacje o takich odosobnionych działaniach strażaków przedostają się do opinii publicznej, to warto wiedzieć, że i one składają się na prozę strażackiej służby.
Tekst: Lech Lewandowski. Fot. arch.