Zwykły dzień w pracy „atomowej kobiety”
30.09.2022
W Narodowym Centrum Badań Jądrowych pracuje prawdziwie atomowa kobieta. Jak wygląda jej zwykły dzień w pracy? Na czym polega praca w NCBJ i czy to bezpieczne zajęcie?
Mogłoby się wydawać, że sektor energetyki jądrowej to sektor, w której brylują głównie mężczyźni. Nic bardziej mylnego, kobiety również są żywo zainteresowane możliwościami, które oferuje rozszczepianie atomu i pracują nad nowymi wariantami wykorzystania energii jądrowej. „Atomowych kobiet” nie trzeba zresztą szukać daleko, a najlepszym tego przykładem jest Anna Talarowska, magister inżynierii jądrowej. Studia inżynierskie ukończyła na MEL-u (Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej). Ani udało się połączyć swoją życiową pasję z pracą zawodową. A czym właściwie się zajmuje?
Pracuję w jedynym w Polsce reaktorze badawczym MARIA w Świerku, w części badawczej, która zajmuje się m.in. opracowywaniem i wprowadzaniem urządzeń badawczych do rdzenia oraz analizami bezpieczeństwa. Warto w tym miejscu w kilku słowach podkreślić, czym różni się reaktor badawczy od reaktora energetycznego. Otóż reaktory badawcze mają mniejszą moc i znacznie większe strumienie neutronów, nie produkują energii elektrycznej, zamiast tego natomiast produkowane są izotopy promieniotwórcze. Oprócz tego w reaktorach badawczych prowadzone są badania nad materiałami dla reaktorów nowych generacji, przeprowadzane są eksperymenty, których w reaktorze energetycznym przeprowadzić po prostu nie można
– opowiada.
Z energią jądrową na co dzień
Ania to kobieta nadzwyczaj miła i radosna, promienieje uśmiechem wszędzie, gdzie tylko się pojawi. I choć od poniedziałku do piątku pojawia się w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku, to jej dzień rozpoczyna się zupełnie… zwyczajnie.
Wstaję i idę z psem na spacer – to mój poranny rytuał, dopiero wtedy kontaktuję i wiem, co mówi do mnie rodzina. Godzinę później zostawiam syna w zerówce w Otwocku i razem z mężem jedziemy do NCBJ – tak, pracujemy razem. Wspólnie studiowaliśmy w Barcelonie, po czym stwierdziliśmy, że wszędzie dobrze, ale najlepiej jednak w Polsce. Zaczynam o 8:30, wychodzę po południu – podobnie jak w korporacji, tylko nieco krócej
– tłumaczy.
Wspomniano już, że Ani na każdym kroku towarzyszy uśmiech. Trudno się temu dziwić, skoro już od wejścia do pracy, Ania może poczuć się „odlotowo”.
Wchodząc do NCBJ musimy przejść przez bramkę kontroli bezpieczeństwa – dokładnie taką samą, jak na lotnisku. Wyjmujemy telefony, metalowe przedmioty… Potem przebieram się w fartuch laboratoryjny i idę do swojego biurka
– kontynuuje opowieść.
Praca biurowa wydaje się nudna? To zdecydowanie mylne wrażenie. Ania o swojej pracy mogłaby mówić godzinami, a gdyby w przystępnych słowach opowiedziała, na czym w praktyce polega jej praca? Żaden problem.
Nie pracuję przy eksploatacji reaktora, tylko w części naukowej. W Świerku odpowiadam za obliczenia cieplno – przepływowe oraz analizy bezpieczeństwa. Są to obliczenia obliczeniowej mechaniki płynów… Ach, przepraszam. Wyobraź sobie, że masz rurę szerokości szklanki, w jej wnętrzu jest wiele próbek różnych materiałów. Moim zadaniem jest obliczyć, jaka będzie temperatura poszczególnych próbek, jeśli po zewnętrznych ściankach tej wyimaginowanej szklanki będzie przepływała woda z prędkością dajmy na to 2 m/s. Obliczam również, jakie będą temperatury w trakcie napromieniania. Gdy wprowadzamy nowy materiał tarczowy, z którego wytwarzane są np. radiofarmaceutyki, musimy przeliczyć jakie będą miały temperatury i czy aby na pewno dany zasobnik nie ulegnie zniszczeniu. Moja praca polega również na zapewnieniu bezpieczeństwa pracy reaktora MARIA. Jeśli mamy już koncepcję, przeprowadzana jest analiza bezpieczeństwa – czyli do czego mogłoby dojść w różnorodnych sytuacjach i wypadkach, jak do tego nie dopuścić i jak ograniczyć wszelkie konsekwencje. Tutaj przykładem może być brak zasilania, przy naszych systemach skutkowałoby to wyłącznie brakiem pobierania danych do czasu, aż zasilanie zostanie przywrócone
– tłumaczy bohaterka.
Praca Ani to praca analityczna, polegająca na wykorzystaniu współczesnych programów inżynierskich w opracowaniu nowych rozwiązań wdrażanych w reaktorze badawczym MARIA. W całym Narodowym Centrum Badań Jądrowych pracuje jednak 1000 osób, zatem Ania współpracuje z innymi osobami. Często są to ludzie, których próżno szukać w „zwykłych biurach”. – W Świerku zatrudniony jest potężny zespół ludzi, w wielu sytuacjach ściśle ze sobą współpracujemy. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Najpierw w zespole kompletujemy wszystkie założenia dla danego projektu, zbieramy się z neutronikami… Zaraz, zaraz… Z kim?
Z fizykami jądrowymi, często nazywamy ich po prostu neutronikami, bo wiedzą, jakie są strumienie neutronów w danym miejscu. Dołączają do nas także dozymetryści, którzy odpowiadają za pomiary promieniowania i wspólnie pracujemy nad tym, jak spełnić wymagania od strony np. cieplnej czy materiałowej, w którym kanale można wykonać napromienianie. W efekcie dochodzimy np. do założenia, że dane napromienienie będzie w tym kanale przez 2 cykle. Razem z mechanikami i inżynierami odbywamy burzę mózgów, często wielokrotnie. Powiedzmy, że doszliśmy już do wykonalnej koncepcji. Teraz kontaktujemy się z ludźmi, którzy potem będą musieli te próbki wyjąć. Urządzenia po napromienieniu są otwierane w komorach gorących za pomocą manipulatorów. To jest najbardziej wymagające. Rękoma łatwo coś zrobić, gdy trzeba coś zrobić przez szybę za pomocą specjalnych szczypiec… jest po prostu znacznie trudniej. Ruch ręką nie zachowuje się dokładnie tak jak szczypce. Nasi operatorzy komory gorącej są w stanie wyjąć zapałkę z pudełeczka i ją opalić. Oni też robią przeładunki napromienianych izotopów w poczcie hydraulicznej
– opowiada Ania.
Brzmi fascynująco? Prawdziwa magia dopiero przed nami…
Współpracuję z naprawdę wspaniałymi i niezwykłymi ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że wiele obowiązków i procedur może wydawać się rodem z innej planety – szczególnie osobom, które nie pracują w NCBJ. Zacznijmy od dozymetrystów, to oni mierzą to, czego nie widać – czyli poziom napromieniowania. Mają sondy na długich wysięgnikach, aby minimalizować narażenie na promieniowanie. Gdy wyjmujemy urządzenie badawcze z rdzenia, oni muszą się na to zgodzić i stwierdzić, że jest bezpiecznie. Za tę procedurę i inne operacje na rdzeniu odpowiadają natomiast mechanicy. W przypadku bardzo wymagających prac poziom wody w basenie reaktora MARIA może zostać obniżony do poziomu tzw. pająka, czyli do kanałów chłodzących elementy paliwowe. Istnieje wówczas możliwość wykonywania prac nieco bliżej rdzenia, jednak wymaga to wdrożenia dodatkowych zabezpieczeń: przede wszystkim odpowiedni czas postoju reaktora przed obniżeniem poziomu wody i dodatkowe środki ochronne dla mechaników wykonujących pracę m.in. pełne ubranie ochronne, gumowe rękawice i obuwie. Mechanicy używają zestawu nietypowych narzędzi specjalnie przygotowane do wykonywania prac w basenie reaktora m.in. tzw. bagry, klucze i chwytaki. Oczywiście mechanikom stale towarzyszą dozymetryści, o których wspomniałam wcześniej. Czuwają oni nad poziomem promieniowania i bezpieczeństwem mechaników
– wyjaśnia.
Gumowe kaczuszki w Narodowym Centrum Badań Jądrowych
Jak zatem widać, współpraca w Narodowym Centrum Badań Jądrowych jest bardzo ważna. Podobnie jak i atmosfera, co daje o sobie znać w różnych, nierzadko zabawnych sytuacjach.
Wiesz, do czego służy informatykom gumowa kaczuszka? Jeśli masz jakiś problem, musisz opowiedzieć go kaczuszce, która siedzi na jego biurku. Często gdy powiesz, jaki masz kłopot, gdy go nazwiesz, możesz sama wpaść na jego rozwiązanie. Siedzę w pokoju z ludźmi, którzy zajmują się generalnie zagadnieniami cieplno –przepływowymi i analizami bezpieczeństwa, a w drugim pomieszczeniu są neutronicy, którzy wiedzą, jakie będzie wypalenie paliwa, jakie są strumienie neutronów. I pomimo tego, że każdy z nas ma jakąś podstawową wiedzę w zakresie tego, co robią drudzy, to wielokrotnie, gdy wchodzimy w problem bardzo skomplikowany i złożony, potrzebujesz kogoś, kto Ci zada proste pytanie. Czasem sami dla siebie działamy jak te gumowe kaczuszki
– tłumaczy Ania.
Godzina wyjścia z pracy dla Ani zawsze wybija szybko, czasami zbyt szybko. Ania wspomniała wcześniej, że miewa kontakt z promieniowniem. Czy zatem jej praca jest niebezpieczna?
Oczywiście są różne procedury bezpieczeństwa, ale moja praca jest zdecydowanie bezpieczna. Mam pełne monitorowanie swojego zdrowia, raz w roku odbywam stosowne badania, a wszelkie informacje zdrowotne przechowywane są przez całe życie pracownika. Do tego jesteśmy pod stałą kontrolą, każdy z nas ma pasywny dawkomierz. Wygląda on nieco trochę jak szare pastylki ustawione w określonej kolejności, które są wielkości połowy pudełka zapałek. To one zbierają promieniowanie i co 3 miesiące są wymieniane. Dzięki temu każdy z nas wie, jaką dawkę promieniowania dostał. Jestem stale monitorowana, ale dawka, którą przyjmuję nie jest większa niż w przypadku człowieka, który co pewien czas wybierze się w podróż samolotem. Co więcej, co roku mamy licznik promieniowania całego ciała. To wygląda tak, że siedzisz sobie w takiej kabinie wyłożonej płytami miedzianymi, aby nie było promieniowania tła i masz nad sobą detektor. Każdy z nas promieniuje, co jest normalne, a jeśli wskaźnik byłby podwyższony, to trzeba wiedzieć dlaczego i z czego to wynika. W okresie jesiennym, jeśli ktoś się naje grzybów dzień wcześniej, też emituje zauważalnie wyższy poziom promieniowania niż zwykle. Dlatego przed badaniami nie jemy grzybów!
– śmieje się bohaterka.
Skoro praca Ani jest bezpieczna, to zapewne i reaktor MARIA jest w pełni bezpieczny.
W reaktorze MARIA organizowane są nawet dni otwarte i przychodzą tu regularnie wycieczki. Oczywiście obecnie są one zawieszone z uwagi na konflikt na Ukrainie, ale mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy. Co więcej do NCBJ przyjeżdżali nawet studenci z Francji – kraju, który uważany jest za przodownika we wdrażaniu i korzystaniu z energii jądrowej. Wbrew pozorom tamtejsi studenci nie mają aż takiego dostępu do reaktorów. Do wielu reaktorów badawczych nie można wejść, tak samo, a nawet jeszcze bardziej restrykcyjnie wygląda to w przypadku reaktorów energetycznych. MARIA nie tylko jest bezpieczna, ale sama poniekąd dba o bezpieczeństwo innych, choćby poprzez produkcję izotopów pozwalających diagnozować i leczyć wiele schorzeń
– dodaje.
Wszystko to, co robi Ania, a także pozostali pracownicy NCBJ, ma naprawdę głęboki sens.
Energia jądrowa to stabilne źródło energii, które pracuje z mocą nominalną przez niemal cały czas, jest przewidywalne i niezależne od pogody. Do tego ma dużą gęstość mocy, nie potrzebujemy dużej powierzchni do czerpania korzyści z energetyki jądrowej, nie potrzebujemy też dużo paliwa. Do elektrowni węglowej jeżdżą wagony węgla, ale gdybyśmy stracili do niego dostęp, to pojawi się problem. W energetyce jądrowej wykorzystuje się relatywnie mało paliwa, co pozwala na jego składowanie. A załadowany rdzeń w elektrowni jądrowej pracuje przez rok czy półtora roku i nic się z nim nie dzieje. I co równie ważne – energia jądrowa jest czysta!