Patron szkoły
05.04.2023
Ignacy Jan Paderewski
Bohater sztuki i ojczyzny
Jan Popis, krytyk muzyczny, muzykolog
Mówiono o Paderewskim, jeszcze w czasach mu współczesnych, że był podwójnym bohaterem: sztuki i ojczyzny. Jako artysta potrafił swoją sztuką i siłą swojego talentu zachwycać oraz porywać największe audytoria. Dzięki temu mógł utorować sobie drogę do świata polityki i w efekcie uczynić wiele dobrego dla ojczyzny, którą wielbił, szanował i której służył ponad wszystko.
Gdy podjął się misji bycia politykiem, chcąc działać na rzecz pokoju i odzyskania przez Polskę niepodległości, wielcy tego świata z pełnym szacunkiem dla tego męża stanu mówili o nim, że żaden kraj nie mógłby życzyć sobie lepszego obrońcy. W odezwie do Polonii amerykańskiej pisał: "Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej była i jest treścią mego istnienia, urzeczywistnienie jej było i jest jedynym celem mego życia".
Rodzinny dom na Kresach
Ignacy Jan Paderewski urodził się w Kuryłówce na Podolu 6 listopada 1860 r., w rodzinie kultywującej tradycje patriotyczne polskich powstań narodowych: listopadowego i styczniowego. Ojciec przyszłego pianisty i kompozytora był szlachcicem, ród Paderewskich, pieczętujący się herbem Jelita, wywodził się z miejscowości Padarewo na Podlasiu. "Pochodzę z niezamożnej starej szlacheckiej rodziny. Takich rodzin w dawnej Polsce było wiele tysięcy" - pisał Paderewski. Pierwszych 12 lat życia przyszły artysta spędził właśnie na Kresach, w domu, w którym nie brakowało problemów i trudności dnia codziennego. W kilka miesięcy po narodzeniu Ignacego zmarła jego matka. Ojciec za pomoc powstańcom styczniowym został aresztowany.
Ojciec przyszłego pianisty i kompozytora zajmował się zarządzaniem dóbr ziemskich posiadaczy kresowych, stąd częste zmiany pobytu familii. Ważna była atmosfera panująca w rodzinie, w której dużą wagę przywiązywano do domowego kształcenia, w tym również muzycznego. Chłopiec miał zatem swoich nauczycieli, a jednym z nich był weteran powstania listopadowego, były kapitan wojsk polskich Michał Bobiński. Jak wspominał Paderewski: "Dzięki niemu zdobyłem gruntowną znajomość historii Polski, on też podsycał i utwierdzał mój gorący patriotyzm". Ojcu zaś zawdzięczał "staranne wychowanie domowe pod kierunkiem guwernantek i nauczycieli". Atmosfera domu pobudzała ów "pęd do działalności patriotycznej bardziej niż jakiejkolwiek innej". Z kolei postępy, jakie czynił w grze na fortepianie, dostrzeżone również przez "znaczniejsze osoby z okolicy", wpłynęły na to, że jesienią 1872 r. ojciec Ignacego postanowił wysłać syna na dalszą naukę muzyki do Warszawy.
Lata edukacji w Warszawie
Paderewski miał 12 lat, gdy po raz pierwszy przybył do Warszawy. Tu w latach 1872-1878 od podstaw uczył się gry na fortepianie oraz kompozycji. W czerwcu 1872 r. zdał ostatnie egzaminy. Na koncercie dyplomowym zagrał pierwszą część Koncertu a-moll Edwarda Griega, a na popisie kompozytorskim zaprezentował pieśń Dola swojego autorstwa (do słów Władysława Syrokomli). W ten sposób został mu przyznany "patent" ukończenia Instytutu Muzycznego, dzięki któremu, a także dzięki przychylności dyrektora Apolinarego Kątskiego, mógł podjąć pracę w tymże Instytucie jako nauczyciel fortepianu w klasie "niższej". W wieku 20 lat poślubił Antoninę Korsakównę, która w niespełna rok, tuż po narodzinach ich syna Alfreda, zmarła. (niepełnosprawnemu Alfredowi, poruszającemu się na wózku, dane było przeżyć tylko 20 lat).
Choć życie nie szczędziło Paderewskiemu trudności, czuł, że jego powołaniem pozostaje muzyka. W 1882 r. po raz pierwszy wyjechał do Berlina na studia kompozytorskie. Drugi wyjazd, również do Berlina, miał miejsce dwa lata później. Wówczas też uznał, że właśnie kompozycja jest tą dziedziną, której może oddać się w pełni. W jego zdolności kompozytorskie wierzyły osoby z bliskiego mu kręgu, m.in. zaprzyjaźniony skrzypek Władysław Górski. Paderewski miał już wówczas swojego berlińskiego wydawcę: Bote und G. Bock, a kompozytorski koncert zorganizowany w tym mieście został dobrze oceniony przez takie autorytety, jak Joseph Joachim czy Anton Rubinstein.
Kompozytor czy pianista?
W kraju podczas koncertów, m.in. z Władysławem Górskim, wykonywał własne utwory. Pojawiło się pytanie: być pianistą czy kompozytorem? Władysław Żeleński uznał, że jako pianista ma Paderewski "przyszłość wielką", jako kompozytor natomiast - "jeszcze większą".
Latem 1884 r. w Zakopanem, gdzie spotykała się polska artystyczna i naukowa elita, Paderewski poznał Helenę Modrzejewską, cieszącą się sławą światową artystkę dramatyczną. Ich wspólny koncert w Hotelu Saskim w Krakowie, który odbył się 3 października 1884 r., przyniósł dochód na tyle pokaźny, że Paderewski mógł zrealizować swoje marzenie: wyjechać do Wiednia na studia pianistyczne u sławnego Teodora Leszetyckiego. W Wiedniu Leszetycki z nadspodziewaną serdecznością przyjął przybysza z Warszawy, ułatwiając mu nawiązanie kontaktów z tamtejszym środowiskiem. Paderewski w Wiedniu kształcił się właściwie od podstaw, najpierw pracując nad korektą dotychczasowych złych nawyków pianistycznych, a następnie nad rozwojem właściwej techniki. Była to doprawdy praca tytaniczna - znakomita ilustracja tego, co Paderewski zwykł później powtarzać: że droga do sukcesu to 10 proc. talentu i 90 proc. pracy. Choć pianistyce w tym czasie poświęcał najwięcej czasu, to jednak wciąż stawiał na kompozycję. W korespondencji z 1885 r. zwierzał się z problemów: "Uczyć się można tylko za młodu. W moim wieku nauka staje się już męczarnią". Pomimo tych zwątpień Paderewski nie rezygnował z dalszych studiów pianistycznych. Zachęcał go do tego Leszetycki, wciąż przypominając, że tak wielkiego talentu nie powinno się zaniedbywać, wszak jest to dar od Boga. Tak ów pedagog i kompozytor mówił o swoim uczniu: "To wielkie serce - wielka głowa i niezmierzony hart woli. Będzie on genialnym artystą do końca życia, gdyż ma charakter, gdyż poza pracą umiał nie widzieć, nie znać innych celów. Przez cztery lata kształcił się u mnie, z tych dwa poświęcił wyłącznie pięciopalcówkom, aż wreszcie zdobył to, co nazywamy techniką. Po technice pracowaliśmy nad wyrobieniem stylu, to znaczy w moim pojęciu nad pogodzeniem indywidualności wirtuoza z intencjami kompozytora".
Plon studiów w Wiedniu
Studia u Leszetyckiego nad techniką i repertuarem wkrótce miały przynieść wspaniałe efekty. Ów pedagog swoim nazwiskiem firmował kariery wielu wielkich pianistów epoki romantycznej, takich jak Anetta Jesipowa, Ignacy Friedman, Mieczysław Horszowski, Józef Śliwiński, Aleksander Braiłowski, Artur Schnabel, Benno Mojsiejewicz, Ernest Schelling, Ossip Gabryłowicz czy Mark Hambourg.
Paderewski od legendarnej szkoły Leszetyckiego również się nie odżegnywał i zawsze podkreślał, jak ważną rolę odegrały jego wiedeńskie studia pianistyczne, tyle że nie do końca zgadzał się z tezą, iż on sam miałby być jedynie "produktem" tej nauki. Mimo to podkreślał, że od swojego nauczyciela przejął zarówno umiejętność właściwego ćwiczenia, jak i sposób interpretacji wielu dzieł, w których chodziło m.in. o grę tempo rubato. Mówił, że przede wszystkim nauczył się właściwego sposobu wydobycia dźwięku, który miał być "pełny", "męski", ale nie miękki; dźwięczny, ale nie hałaśliwy. Istniała jednak znacząca różnica w podejściu ucznia i mistrza, mianowicie jedna z naczelnych zasad sztuki wykonawczej: wierność temu, co zapisał w swoich nutach kompozytor. Dla Paderewskiego była to idea nadrzędna, Leszetycki natomiast, kierując się ówczesną modą na dość powierzchowną wirtuozerię, nie przywiązywał do owej wierności większej wagi, co w efekcie spłycało nieco prezentację kompozytorskiego dzieła.
Na plon wiedeńskich studiów Paderewskiego składają się również ówczesne jego kompozycje: Sonata skrzypcowa, cykle miniatur fortepianowych, wreszcie Koncert fortepianowy, który po raz pierwszy w Wiedniu wykonała Anneta Jesipowa. Tak polski twórca pisał z Wiednia do ojca 23 grudnia 1888 r: "Wyrobiłem sobie imię, dość nawet pokaźne, w Paryżu, Brukseli, Pradze, Wiedniu, no i trochę w Niemczech; długi moje nieco się zmniejszyły i wreszcie, co mię najbardziej cieszy, napisałem dzieło najlepsze ze wszystkich dotychczasowych utworów moich, mianowicie ten koncert na fortepian z orkiestrą".
Zwrot w karierze artystycznej
Decydującym zwrotem w karierze artystycznej Paderewskiego i - jak się okazało - w ogóle w jego życiu był debiut paryski, który miał miejsce w paryskiej Sali Erarda 3 marca 1888 r. Był to debiut prawdziwie "europejski", który okrzyknięto "sensacją sezonu". Po nim to Paderewskiego zaczęto nazywać "lwem Paryża", okrzyknięto go też "drugim Chopinem". W ślad za tym sukcesem kilka dni później Paderewski dał w Paryżu jeszcze trzy koncerty, w tym jeden ze słynną orkiestrą Charles’a Lamoureux. Sukcesy te, co również było nie bez znaczenia dla przyszłej kariery politycznej Paderewskiego, otworzyły przed budzącym powszechny zachwyt wirtuozem paryskie salony. "Przyjmowałem udział w kilku innych koncertach, grywałem na prywatnych wieczorach, jako i u ks. Radziwiłłów w obecności królowej hiszpańskiej, której byłem przedstawiony, i powodzenie nie tylko mnie nie opuszczało, ale nawet rosło. Wizyty, śniadania i obiady, zaproszenia od rozmaitych artystów i bankierów spadały jak deszcz z nieba [od wicehrabiego de Travern, barona Rothschilda, hrabiny Ansac i innych" - wspomniał artysta.
Pomimo tak spektakularnych sukcesów pianistycznych Paderewski wciąż uważał, że ważniejsza niż kariera wirtuoza jest kariera kompozytora. Z nią właśnie wiązał swoją przyszłość, uważając tę dziedzinę za coś, co może zapewnić byt jemu samemu i jego rodzinie.
Przybył, zagrał i… zwyciężył
Po Paryżu przyszły koncerty w innych centrach europejskich. W maju 1890 r. w Londynie, i w ogóle w Anglii, Paderewski zyskał uznanie nie tylko środowiska muzycznego, ale też świata finansjery, arystokratów, dyplomatów, a nawet koronowanych głów. 30 czerwca 1890 r. pisał z Londynu do Heleny Górskiej: "Grałem już u Rothschildów i u Lady Brownlow. Ten ostatni wieczór był, jak utrzymują, koroną mego powodzenia w Londynie. Cała arystokracja angielska, ciało dyplomatyczne, najwybitniejsi artyści mający wstęp do Society, finanse, księstwo Walii - wszystko było obecne. Grałem sam jeden - i, rzecz dziwna, słuchano mię, nie rozmawiano. Ale też grać mi kazano bez przerwy, bez wytchnienia, siedemnaście kawałków, i to najbardziej męczących".
Wielbicielką talentu Paderewskiego została sama królowa Wiktoria oraz jej córka, księżna Luiza. Stary Kontynent został przez Paderewskiego zdobyty. "Przybył, zagrał i… zwyciężył!" - takie oto echo najczęściej pozostawało po jego koncertach. Wielką karierę jednak, jak powszechnie wówczas sądzono, należało robić nie w Europie, a w Ameryce. Impresariowie szybko się zorientowali, jaką żyłą złota mogą być koncerty za oceanem.
Na podbój Ameryki
Paderewski miał 31 lat, gdy stanął u progu wielkiej kariery w Ameryce. Znany był już w Europie. Poza sukcesami pianistycznymi miał też pewien dorobek kompozytorski. Ponadto ciągle pracował nad swoim wykształceniem humanistycznym. Nawiązywał coraz szersze kontakty z czołowymi politykami i mężami stanu. Mając wspomnienia z dzieciństwa niewolne od trosk, włączał się w działania o charakterze filantropijnym. Wspierał młodzież. Jesienią 1891 r. udał się za ocean, po sławę, jak to wcześniej czynili inni wybitni artyści: Anton Rubinstein, bracia Wieniawscy, Marcelina Sembrich-Kochańska, Helena Modrzejewska czy Józef Hofman.
17 listopada 1891 r. zagrał tam po raz pierwszy, od razu w Carnegie Hall - nowej, dopiero co otwartej sali w Nowym Jorku, która po dziś dzień pozostaje jedną z kilku najważniejszych (jeśli nie najważniejszą) i najbardziej prestiżowych sal koncertowych świata.
Z Nowojorską Orkiestrą Symfoniczną, którą dyrygował Walter Damrosch, wykonał IV Koncert fortepianowy Saint-Saënsa oraz swój własny Koncert a-moll. Zaprezentował również pięć solowych utworów Chopina. Tak oto rozpoczęło się pierwsze amerykańskie tournée Paderewskiego, podczas którego wystąpił 107 razy. W samym tylko Nowym Jorku dał 32 koncerty. Słuchało go ponad 200 tys. osób, a dochód wyniósł około 100 tys. dolarów. Poza odnoszeniem sukcesów czysto artystycznych Paderewski nawiązywał kontakty z Polonią, a także wszedł w kręgi amerykańskiej polityki i finansjery.
W Nowym Jorku spotkał się również z Heleną Modrzejewską, która w jednym z listów napisała: "Paderewski gra tu z olbrzymim sukcesem. Kobiety szaleją za nim. Krytycy chwalą go bez granic. Jedyne, co krytykują, to jego wykonanie Beethovena i zbyt wielką szopę włosów. Ktoś z moich przyjaciół nazywa go chryzantemą, co bardzo trafnie określa jego głowę. Byłam na jednym z jego koncertów, naprawdę gra jak anioł. Prosto, wyraziście".
Amerykę, która stała się dla Paderewskiego ważnym etapem jego kariery artystycznej i politycznej, odwiedził 18 razy. Koncertował również w Australii, Nowej Zelandii, Ameryce Południowej i we wszystkich krajach europejskich, także w Rosji. Sławę wirtuoza fortepianu łączył z sukcesami kompozytorskimi. Zdarzyło się, że podczas tego samego wieczoru w Metropolitan Operze wystawiano jego operę Manru (była to pierwsza opera wystawiona w tym prestiżowym miejscu, która została napisana przez polskiego kompozytora), gdy tymczasem mistrz grał koncert w innej nowojorskiej sali.
Sprawy prywatne i publiczne
W przerwach między trasami amerykańskimi Paderewski przebywał w Polsce albo koncertował w krajach europejskich. W 1899 r. poślubił Helenę z Rosenów Górską. Uroczystość ślubna odbyła się w warszawskim kościele św. Ducha. Małżonkowie letnie miesiące spędzali w zakupionym dworku w Kąśnej Dolnej (1897-1903), a miejscem ich stałego pobytu była willa Riond-Bosson koło Morges w Szwajcarii (1898-1940).
W tym czasie Paderewski włączał się w wiele różnych inicjatyw publicznych, m.in. w budowę Filharmonii Warszawskiej, której był udziałowcem. Jej otwarcie, które odbyło się 5 listopada 1901 r., inaugurował właśnie Paderewski, grając z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Emila Młynarskiego swój Koncert fortepianowy oraz kilka solowych utworów Chopina.
Mając pozycję powszechnie cenionego artysty i coraz bardziej skutecznego w działaniach ambasadora swojego narodu, a także z potrzeby patriotycznego serca, Paderewski przystępował do każdej bez mała, a wartej poparcia inicjatywy narodowej i społecznej. Wspierał je swoim autorytetem, a nierzadko i własnymi środkami. Był inicjatorem, a także i hojnym darczyńcą obchodów rocznic patriotycznych. Tak było w 1910 r., kiedy przypadała pięćsetna rocznica zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem oraz setna rocznica urodzin Fryderyka Chopina. Wówczas to za sprawą Paderewskiego stanął w Krakowie Pomnik Grunwaldzki poświęcony "Praojcom na chwałę, braciom na otuchę". Wówczas też Paderewski wygłosił jedno ze swoich pierwszych przemówień publicznych, stając się przywódcą rodaków, przybyłych ze wszystkich zaborów i z zagranicy. W październiku tego samego roku we Lwowie, podczas obchodów rocznicy chopinowskiej, wygłosił słynną mowę: "W Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano, barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie rogatywki i szlachecki brzęk szabel naszych, kos chłopskich połyski, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwo i zwycięstwa radosna pieśń".
O niepodległość Rzeczypospolitej
Po trzecim tournée Paderewski został idolem Ameryki, równocześnie stawał się duchowym przywódcą zniewolonego narodu. Uprawiał sztukę powszechnie podziwianą, która okazała się skutecznym orężem walki o Polskę, o jej niepodległość. Nadszedł dramatyczny rok 1914. Z chwilą wybuchu I wojny światowej najważniejsza dla Paderewskiego stała się działalność patriotyczna i niepodległościowa. Przebywając w Stanach Zjednoczonych, prawie co drugi dzień dawał koncerty, muzyką oraz słowem apelując o pomoc dla walczących Polaków. W ten sposób sprawą Polski zainteresował administrację Stanów Zjednoczonych. Nawiązał bezpośredni, przyjacielski kontakt z prezydentem Thomasem Woodrowem Wilsonem. W styczniu 1917 r. przygotował memoriał dotyczący Polski i jej historii, z uzasadnieniem odbudowy jej niepodległości. Występował z przemówieniami, m.in. w kręgu Polonii amerykańskiej, apelując o pomoc dla kraju i utworzenie polskiej armii walczącej po stronie aliantów.
W wyniku wielu starań, również osobistych kontaktów Paderewskiego, prezydent Wilson 8 stycznia 1918 r. w swoim orędziu pokojowym uznał kwestię niepodległości Polski za jeden z warunków przyszłego pokoju w Europie (punkt trzynasty orędzia). Kilka miesięcy później Paderewski przystąpił do tworzenia Polskiego Białego Krzyża, na czele którego stanęła jego żona.
Powrót do kraju i misja utworzenia pierwszego wolnego rządu
11 listopada 1918 r. Paderewski podjął decyzję o powrocie do Polski, by po otrzymaniu poparcia prezydenta Stanów Zjednoczonych i przywódców europejskich - dzięki rozmowom w Paryżu (wraz z Romanem Dmowskim i członkami Komitetu Narodowego Polskiego), a także w Londynie - utworzyć rząd polski. Poprzez Gdańsk i Poznań (co w Wielkopolsce stało się impulsem do wybuchu powstania) 1 stycznia 1919 r. przybył do Warszawy. Witany przez 300 tysięcy osób, w przemówieniu podkreślił, że nie należy do żadnego stronnictwa: "Stronnictwo powinno być jedno - Polska, i temu jedynemu służyć będę do śmierci. Żadne stronnictwo z osobna nie odbuduje ojczyzny - odbudują ją wszyscy, a podstawa główna to robotnik i lud".
25 stycznia 1919 r., jako premier (tytułowany prezydentem Rady Ministrów), poprowadził pierwsze posiedzenie swojego gabinetu, w którym pełnił również funkcję ministra spraw zagranicznych. Wobec coraz bardziej brutalnych ataków opozycji Paderewski ostatecznie zgłosił dymisję gabinetu i z początkiem 1920 r. na zawsze opuścił Polskę. Dwa lata później powrócił do koncertowania, ale tylko na estradach światowych. Przybywając do wolnej Polski w 1918 r., należał do najbogatszych ludzi świata. Dwie dekady wcześniej wyjeżdżał z długiem wynoszącym 740 tys. dolarów.
Rozczarowanie polityką. Powrót do Riond-Bosson
Z Warszawy powrócił Paderewski do Riond-Bosson, skąd udawał się w długie trasy koncertowe. W przerwach między nimi zapraszał do swojej posiadłości młodych polskich muzyków, których wspierał w rozwoju kariery. W Riond-Bosson odbywały się kursy mistrzowskie dla polskich pianistów przygotowujących się do udziału w Konkursach Chopinowskich w Warszawie. Byli wśród nich m.in. Stanisław Szpinalski, Henryk Sztompka, Witold Małcużyński i Władysław Kędra, którzy w przyszłości zdobyli tytuł laureata. W 1937 r. we współpracy z Ludwikiem Bronarskim i Józefem Turczyńskim, delegatami Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie, rozpoczął pracę nad wydaniem "Dzieł wszystkich Fryderyka Chopina", które opublikowane po wojnie, obecnie uzyskały najwyższy, bo kilkumilionowy nakład. W tamtych latach wystąpił też w filmie "Sonata księżycowa" (1937-1938), dzięki któremu został utrwalony dla potomności wizerunek wielkiego artysty. By spotkać się z Paderewskim, do Morges przyjeżdżali z kraju również politycy, którym przewodniczył generał Władysław Sikorski (Front Morges).
Trudne ostatnie lata
Nadszedł tragiczny rok 1939. 1 września, w chwili wybuchu II wojny światowej, Paderewski rozpoczął po raz kolejny działalność polityczną i patriotyczną, organizując pomoc dla ofiar wojny w Polsce. Słał memoriały do polityków, apelował za pośrednictwem radia. Spotykał się z polskimi politykami. 23 stycznia 1940 r. przemawiał na inauguracyjnym posiedzeniu Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej na emigracji, kończąc swoje przemówienie słowami: "Nie zginie Polska, Bracia nasi umęczeni, nie zginie, lecz żyć będzie po wieki wieków w potędze i chwale dla Was, dla nas i dla całej ludzkości".
We wrześniu 1940 r., ze Szwajcarii przez Hiszpanię i Portugalię, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 1941 r. odbyły się tam "Dni Paderewskiego" z okazji złotego jubileuszu jego debiutu amerykańskiego. W ich ramach zorganizowano około sześć tys. koncertów na cześć artysty, z których dochód został przeznaczony przede wszystkim na pomoc dla Polski. Paderewski, pomimo sędziwego wieku, cały czas był aktywny politycznie. Wygłaszał przemówienia, wspierając na duchu rodaków. Zwracał się do świata o pomoc dla Polski. Po raz ostatni przemawiał 22 czerwca 1941 r. w Oak Ridge (New Jersey). Czuł się wówczas już źle i po tygodniowej chorobie (zapalenie płuc) zmarł 29 czerwca 1941 r. Pogrzeb z najwyższymi honorami wojskowymi odbył się na Narodowym Cmentarzu w Arlington. Tam, w 1963 r., prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy ufundował i odsłonił tablicę informującą, że szczątki polskiego męża stanu i muzyka spoczęły w tym miejscu czasowo. Czasowo - zgodnie z wolą Paderewskiego, w oczekiwaniu na powrót do wolnej Polski, co mogło nastąpić dopiero po 1989 r.
Rzecznik Polski i Polaków
Ignacy Jan Paderewski osiągnął szczyty jako pianista. Jako kompozytor pozostawił po sobie wiele dzieł, które przetrwały do dziś w repertuarze koncertowym. W ślad za sukcesami w dziedzinie sztuki i dzięki innym talentom składającym się na jego wybitną osobowość wszedł do świata polityki, by również i tu odnosić sukcesy, mimo że nie szczędzono mu czasem przykrości. Jak pisał Marian Marek Drozdowski: "Do polityki odnosił się z pozycji artysty, zwracając uwagę na jej moralny sens, formę, styl, język. Był świadomym dziedzicem romantycznej idei niepodległości Polski w dawnych granicach Rzeczypospolitej".
Miarą jego niezwykłych talentów pozostaje fakt, że potrafił pogodzić i połączyć dziedziny tak bardzo różne: będącą domeną interesu politykę z całkowicie bezinteresowną wielką sztuką, dziejącą się w sferze marzeń i najbardziej wyrafinowanych, delikatnych obszarów ludzkiej wrażliwości. Umiejętność łączenia ze sobą tak odległych sfer Paderewski nazywał "zmysłem dobra", dzięki któremu artyzm i polityka osiągały doskonałość owej jedni. Prawdą jest też i to, że szorstka, a niekiedy i brutalna polityka w aurze artyzmu zyskiwała jedyny i właściwy tylko Paderewskiemu wymiar.
Osiągnąwszy bezprecedensowy sukces na polu sztuki, mógł Paderewski wiele uczynić dla ojczyzny i swoich rodaków, szeroko rozwijając działalność społeczną, polityczną, charytatywną i filantropijną. Od momentu, gdy jako pianista uzyskał sławę prawdziwie światową, jego koncerty przeradzały się w wielkie manifestacje polskości, dając światu do zrozumienia, że na mapie politycznej jest naród, któremu należy się niepodległość. Jako genialny interpretator dzieł Chopina językiem sztuki "przemawiał" w imię Polski i jej dążeń niepodległościowych. Jak napisał Andrzej Piber: "Był Paderewski patriotą niezłomnym, miłującym głęboko bohaterską przeszłość narodu, czynnym świadkiem trudnych i tragicznych zmagań Polaków o przetrwanie i o wolność. Za swój naturalny obowiązek uważał niesienie pomocy rodakom dotkniętym nieszczęściem, cierpieniem, nędzą i głodem. Jego działalność społeczna niepostrzeżenie przekształciła się w działalność polityczną. Został politykiem, choć za polityka się nie uważał, a działalność polityczną wielce ułatwiły mu sukcesy artystyczne. Zwycięstwu sprawy Ojczyzny poświęcił swój talent, majątek, pozycję w świecie. Był jednym z najbardziej wytrwałych i uznanych rzeczników Polski".
Był bohaterem sztuki, a jako artysta o wielkim i powszechnym poważaniu mógł stać się również bohaterem ojczyzny.
Testament Paderewskiego
Paderewski - pianista i kompozytor - znalazł trwałe miejsce w historii muzyki. W dziedzinie pianistyki, w jej wielkiej romantycznej tradycji światowej jest to miejsce naczelne; w przypadku kompozycji pozostaje ono znaczącym osiągnięciem muzyki polskiej doby postchopinowskiej. Częścią artystycznego testamentu Paderewskiego są również "Dzieła wszystkie Fryderyka Chopina",wydane pod jego redakcją.
Testament polityczny natomiast, w którym na najważniejszym miejscu znajduje się sprawa odzyskania niepodległości, dziś stał się domeną historyków i politologów, których publicystyczno-naukowy dyskurs zaowocował pokaźną liczbą publikacji.
W 1930 r. Ignacy Jan Paderewski sporządził testament, w którym zapisał m.in.: "Wszystkie dzieła sztuki znajdujące się w domu moim [Riond-Bosson] - zbiory chińskie, pamiątki, dyplomy, adresy, fotografie osób wybitnych zapisuję Muzeum Narodowemu w Warszawie z warunkiem, iż przeznaczy na nie osobny pokój. Fortepian koncertowy Steinway jeden jest tylko moją własnością, rękopisy muzyczne oraz partytury przekazuję Konserwatorium Muzycznemu w Warszawie (…). Wszystkich, którym niechcący i niesłusznie sprawiłem przykrość lub też ich obraziłem mimowolnie - pokornie przepraszam, przyjaciołom serdecznie wdzięczny, do wrogów nie mam żalu. Krzywdy doznane, a doznałem ich wielu, po chrześcijańsku przebaczam. Nie mogę tylko przebaczyć tym pysznym i nikczemnym, co myśląc jedynie o korzyściach osobistych i wywyższeniu własnym, prowadzili i prowadzą Ojczyznę do zguby, a Naród do upodlenia".
W miesiąc po śmierci Paderewskiego otwarto w Nowym Jorku pierwszą wystawę pamiątek będących w posiadaniu siostry zmarłego, Antoniny. Następnie trafiły one do Muzeum Związku Narodowego w Chicago. Willa Riond-Bosson dziś już nie istnieje. Po wojnie ją sprzedano, a w latach 60. zburzono, przygotowując teren pod budowę autostrady.
Ponownie w Warszawie
Na mocy testamentu Paderewskiego wszystkie pamiątki z willi Riond-Bosson (około 700 pozycji) w 1951 r. przywiezione zostały do Polski. W 1992 r. do Warszawy sprowadzono prochy artysty, które złożone zostały w krypcie katedry św. Jana.
Pamięć o Paderewskim czci się przede wszystkim w Polsce, Stanach Zjednoczonych i w Szwajcarii, nie szczędząc wysiłku, by dla współczesności wykorzystać wartość dokonań, wartość przesłań myśli obywatelskiej, patriotycznej i politycznej, jak również wspaniałych i wielkich osiągnięć Paderewskiego jako artysty, który to "wygrał Polskę na fortepianie"