Koncert Rafała Blechacza - 29 października 2022
29.10.2022
„Sztuka dawania podarunku polega na tym, aby ofiarować coś, czego nie można kupić w żadnym sklepie". Słowa Alana Milne, autora książek o Kubusiu Puchatku, w genialny sposób opisują to, czym dla społeczności naszej Szkoły był nadzwyczajny recital Maestro Rafała Blechacza - zwycięzcy XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Koncert odbył się w Sali Koncertowej naszej Szkoły w sobotę, 29 października 2022 roku. Jak podkreśliła prowadząca koncert Maria Rutkowska, przedsięwzięcie nigdy nie doszłoby do skutku, gdyby nie wieloletnie zabiegi Dyrektora Szkoły, Sławomira Mocha, zmierzające do powstania nowoczesnej Sali Koncertowej z dwoma najwyższej jakości fortepianami marki Steinway i Yamaha. Wybór naszej Szkoły na swój recital Artysta motywował także właśnie wyjątkowością pleszewskiej Szkoły na tle wielu innych placówek tego typu w Polsce.
Magiczny wieczór Maestro rozpoczął od wykonania wspólnie z pianistą Maciejem Wotą Koncertu a-moll op. 54 Roberta Schumanna w wersji na dwa fortepiany. Niełatwa partia wyciągu orkiestrowego zabrzmiała na fortepianie Yamaha C7XPE z należytym wybrzmieniem i powagą, jaką zapisał w nutach kompozytor. Artyści idealnie znaleźli się w kameralnej wręcz formie, jaką stał się Koncert w wersji na 2 fortepiany. Obłędnie zabrzmiały szczególnie dialogi między głosami w drugiej części Intermezzo - Andantino grazioso.
Drugą część koncertu wypełniły utwory Fryderyka Chopina wykonane na fortepianie Steinway C-227, przygotowanym specjalnie na koncert przez Pana Jarosława Bednarskiego, jednego z najlepszych korektorów i stroicieli fortepianów w chwili obecnej w Polsce. Rafał Blechacz rozpoczął od Poloneza–Fantazji As-dur op. 61 - pierwszego utworu na tak zwanej przez muzykologów „ostatniej drodze Chopina”. Chyba żaden inny utwór Chopina nie łączy w sobie w tak bardzo ograniczonej, a kontradykcyjnej jedności tych dwu momentów: polskiego heroicznego gestu i romantyczno–onirycznej melancholii, tego, co najwłaściwsze polonezowi z tym, co najbliższe nokturnowi.
A po Polonezie-Fantazji zabrzmiał Nokturn f-moll op. 55 nr 1. Maestro zagrał go dokładnie tak, jak o nokturnach pisał James Huneker - amerykański krytyk literacki i muzyczny - „W wielkich salach ginie coś z delikatnego i czułego ciepła i z uduchowionego głosu Chopina. Rozumiejący rzeczy pianista grać będzie nokturny przed małym audytorium. Tak, aby mógł się uwidocznić ich intymny nastrój nocny (...). Zostały napisane dla godzin zmierzchu, godzin melancholijnego osamotnienia, w którym ich ciche, tajemnicze dźwięki – dopiero odzyskują głos, by opowiadać o bólu, ale i o sile twórczej ich autora”.
A zaraz potem były mazurki - obok polonezów najbardziej „polskie” z utworów Chopina. Nie byłoby mazurków bez polskich tańców ludowych i bez polskiej muzyki ludowej. Swoimi mazurkami stworzył Chopin niedościgły wzorzec muzycznej stylizacji tego, co ludowe, narodowe, autentyczne. Mazurki komponował niemal przez całe życie, od około 1825 roku (miał wtedy 15 lat) aż do roku 1849. Miniatury te stały się wielką księgą najbardziej osobistej muzycznej wypowiedzi kompozytora, lirycznym „dziennikiem” jego życia. Być może właśnie w mazurkach Chopin w stopniu większym niż w jakichkolwiek innych dziełach dopuszcza słuchacza do swego „sanktuarium serca”. W interpretacji Mistrza usłyszeliśmy jednocześnie bogatą i skromną interpretację Mazurków z op. 6.
A koncert zakończył się polonezowo. Trudno o utwór bardziej w swoim stylu i charakterze lapidarny, syntetyczny, esencjonalny niż Polonez A-dur op. 40 nr 1. Polonez nie ma ani introdukcji ani kody, a sam temat uderza swoją jędrnością i dźwięcznością. Jak to określił Jan Kleczyński, „każda nutka, każdy akcent wre tu i kipi życiem i siłą”. Tradycja głosi, że Polonez A-dur wyobrażał sobie Chopin – jak się komuś zwierzył – w funkcji poloneza koronacyjnego. Myśl o wskrzeszeniu państwa nie opuszczała go ani na moment. Przecież jeszcze w roku 1848, bardzo już słaby i chory, pisał do Fontany: „ale na końcu tego wszystkiego jest Polska, świetna, duża, słowem: Polska. Ta chwila blisko, ale nie dziś. Może za miesiąc, może za rok”. Drugi z Polonezów op. 40, c-moll, został skomponowany, jak się przypuszcza, w ciemnej atmosferze wnętrza klasztoru kartuzów w Valdemossie. Trudno jego ton podstawowy inaczej określić, niż uczynił to Ferdynand Hoesick, pisząc o „ponurości nastroju”, który z muzyki tej emanuje, o jej melancholii i „polocie pełnym tragizmu”.
Swój recital Rafał Blechacz zakończył Polonezem As-dur op. 53, którego Artur Hedley nazwał „dziełem, którego chwały głosić nie potrzeba”, a Zdzisław Jachimecki uznał za „najdoskonalszy utwór w historii gatunku”. Maestro zagrał wieńczący koncert Polonez As-dur tak, jak opisywał wykonania dzieła Hugo Leichtentritt – niemiecki muzykolog urodzony w Pleszewie: „Wszystko, co pod względem blasku, dostojeństwa, siły i entuzjazmu tkwi w polonezie – zostało w tym wykonaniu wyrażone w sposób najbardziej porywający z możliwych”.
W imieniu społeczności szkolnej artystom podziękowali uczniowie – pianiści, Naomi i Oliver Shayler. Gromkim brawom nie było końca, a Maestro bez dłuższego zastanowienia zagrał na bis filigranowy Walc cis-moll op. 64 nr 2. Drugi bis był jak przyznał sam Rafał Blechacz, pożegnaniem z publicznością, gdyż zabrzmiał najkrótszy utwór Chopina, czyli kilkunastotaktowe Preludium A-dur op. 28 nr 7.
Po koncercie najwytrwalsi melomani doczekali się autografu lub nawet pamiątkowego zdjęcia z artystami. Dla społeczności Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Wojciecha Kilara w Pleszewie oraz mieszkańców Miasta i Gminy Pleszew, tak licznie zgromadzonych w Sali Koncertowej, recital Maestro Rafała Blechacza był niezapomnianym przeżyciem, a muzyka, która wyłaniała się spod palców pianisty „była odpoczynkiem dla duszy i początkiem pokoju”. Pamięć o talencie, osobowości oraz wrażliwości muzycznej Artysty pozostaną z nami jeszcze przez długie lata.