Wywiad Ambasadora Krzysztofa Olendzkiego dla Tygodnika Demokracija pt. „Nie jesteśmy przeciwko Unii Europejskiej, ale domagamy się przejrzystości i równości”
08.11.2021
W ostatnim październikowym numerze Tygodnika Demokracija ukazał się wywiad Bogdana Sajovica z Ambasadorem Krzysztofem Olendzkim na temat najnowszych reakcji europejskiego establishmentu politycznego na decyzję polskiego Trybunału Konstytucyjnego.
BS: 7 października polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niektóre przepisy i orzeczenia sądów Unii Europejskiej są sprzeczne z Konstytucją RP. Teraz Unia oskarża Polskę o łamanie jej zobowiązań wobec Unii …
KO: Przystępując do Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się do reorganizacji systemu sądownictwa i to robimy. Reorganizacja sądownictwa to sprawa poszczególnych państw, a nie Unii. Wprowadzane przez nas zmiany są również zgodne z polską konstytucją. W Polsce ma konstytucja jednak pierwszeństwo przed przepisami lub decyzjami unijnymi. To nie tylko polska „specjalność”, taka jest sytuacja w większości innych krajów. Mówią o tym wyroki trybunałów konstytucyjnych Niemiec, Francji, Hiszpanii, Danii, Łotwy, Włoch. Lista jest długa. Polski Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 7 paździenika 2021 potwierdził jedynie opinii, które zostały wydane w 2005, 2006 i 2010 roku, kiedy skład Trybunału, jak i ówczesne rządy były jak najbardziej popierane przez Komisję Europejską, główne partie polityczne w Parlamencie Europejskim, a także poszczególne rządy. W Holandii czy Niemczech. Przystępując do Unii nie zobowiązaliśmy się do podporządkowania systemu prawnego Polski do prawa europejskiego. To się stało i zostało potwierdzone wyrokiem Trybunału 7.10.2021. To jest jasne, bo wynika z Traktatu Akcesyjnego. Prawdą jest, że prawo Unii Europejskiej, a nawet prawo międzynarodowe ma pierwszeństwo przed przepisami krajowymi, ale tylko w obszarach, w których zostało to uzgodnione w umowach międzynarodowych. W żadnym wypadku nie przewyższają konstytucji. Organizacja sądownictwa należy do wyłącznej kompetencji Polski i nie naruszamy żadnego ze zobowiązań, do których zobowiązaliśmy się z chwilą przystąpienia do Unii.
BS: Dlaczego więc instytucje europejskie robią awanturę, jeśli nie dochodzi do naruszeń umowy?
KO: Wyraźnie chodzi o nadużycie instytucji europejskich mające na celu obrachunek z rządem, którego polityka nie odpowiada brukselskim elitom. Oni nawet nie przeczytali tego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. To nie pierwszy raz, kiedy polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Konstytucja RP ma pierwszeństwo przed ustawami i decyzjami instytucji europejskich. Tak więc orzeczono to w kilku przypadkach, w 2005, 2006 i 2010 roku. I wtedy nie było ani wrzawy, ani ataku. Profesor Marek Safjan, który był prezesem polskiego Trybunału Konstytucyjnego w 2005 roku, został później bez problemów mianowany na sędziego Trybunału Europejskiego. Co jednak ciekawe, teraz, kiedy jest w instytucji europejskiej, całkowicie odwrócił swoje przekonania i broni nadrzędności prawa europejskiego nad polską konstytucją.
BS: O ile mi wiadomo, wiele innych krajów uważa, że ich konstytucje mają pierwszeństwo przed prawami i decyzjami Unii Europejskiej, a ostatnio były dwa takie przypadki, jeden w Niemczech, a drugi we Francji?
KO: Niemcy mają już całą serię orzeczeń, w których ich Trybunał Konstytucyjny daje pierwszeństwo niemieckiej konstytucji przed decyzjami lub orzeczeniami instytucji europejskich. W Niemczech wyroki te sięgają kilka dziesięć lat do przeszłości, do wczesnych lat siedemdziesiątych. Podobnie jest z Francją, z Włochami. A także kilka innych krajów, Hiszpania, Czechy, Rumunia, Dania …
BS: Nie kojarzę, aby w tych przypadkach - o większości nie mówiło się publicznie - kiedykolwiek była jakaś wrzawa, nie mówiąc już o groźbach sankcjami?
KO: Zgadza się, nie było gróźb, oburzenia ani presji. Instytucje europejskie po prostu zapoznały się z orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego, cofnęły sporne decyzje lub po prostu nie wykonały ich i pozostawiły w zapomnieniu.
BS: W przypadku Polski jednak wydaje się, że chcą iść pełną parą, grożąc wycofaniem się z funduszy europejskich, jeśli się nie ugniecie …
KO: Jest to jedna z form nacisku, gdzie należy wskazać, że nie ma do tego podstaw. Przede wszystkim, jak już zostało powiedziane, Polska nie narusza żadnego postanowienia akcesji do Unii Europejskiej, żadnego zobowiązania, jakie podjęliśmy wraz z tą akcesją. Ponadto nie ma przepisu, na podstawie którego Unia mogłaby zawiesić wypłatę uzgodnionych środków. To tylko forma nacisku na nasz kraj i jego rząd. Niektóre rządy, niektóre środowiska w Brukseli, niektórzy politycy po prostu przeciwstawiają się polityce polskiego rządu i wykorzystują instytucje europejskie, aby utrudniać jego działanie. Nie zapominajmy o słowach widocznej/znanej niemieckiej polityk, która powiedziała, że „będziemy głodzić Polskę”. Te wypowiedzi bardzo źle brzmią w naszych uszach, przypominając propagandę z okresu przed rozbiorami Polski w XVIII w. oraz lata miedzywojenne XX w. Jasne jest więc, że jest to tylko forma nacisku politycznego na nasz kraj.
BS: Niektóre kręgi polityczne, zwłaszcza w Brukseli, grożą także uruchomieniem art. 7 Traktatu Europejskiego i pozbawieniem Polski prawem do głosowania. Zapewne państwa V4, Słowenii, a może jeszcze ktoś inny będzie przeciw tak radykalnemu posunięciu Brukseli?
KO: Uruchomienie art. 7 umowy nie będzie tak łatwe, jak niektórzy być może sobie wyobrażają. Po raz kolejny - Polska nie narusza żadnego ze zobowiązań wynikających z Traktatu Akcesyjnego, nie narusza żadnych zobowiązań międzynarodowych ani żadnych innych, jakie przyjęła. Nie ma zatem żadnych podstaw do aktywowania tego artykułu i pozbawienia jej prawem do głosowania. Już z tego powodu inne kraje musiałyby odrzucić taki ruch, gdyby tak się stało. Prawdą jest też, że Polska ma przyjaciół, którzy by ją poparli, więc projekt uruchomienia, który wymaga zgodę wszystkich pozostałych członków związku, zostałby odrzucony. Ci, którzy wywierają presję na Polskę, zapewne też o tym wiedzą, więc wierzę, że w ogóle nie będzie projektu dot. pozbawienia Polski prawem do głosowania. Będzie to jednak zagrożenie, o którym będą często wspominać ci, którzy nie lubią polskiej polityki, nie realizując go.
BS: Nie sądzi Pan, że instytucje europejskie są w wielkiej mierze stronnicze w stosunku do państwa za byłą żelazną kurtyną?
KO: Myślę, że to rodzaj podświadomego patronizowania. Czyli, że kraje zachodnie jakoś domyślnie działają zgodnie z praworządnością, podczas gdy kraje postkomunistyczne nie. I dlatego trzeba im nieustannie przepowiadać. A z tego nieustannego przepowiadania, w którym biorą udział także instytucje europejskie, organizacje pozarządowe i duże media, można odnieść wrażenie, że głównym problemem Europy jest Polska i reszta krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak główne problemy to kryzys energetyczny, autonomia strategiczna oraz bezpieczeństwo granic Unii. To są realne zagrożenia!
BS: Aby zatuszować niepowodzenia Unii tym „problemem”, takim jak katastrofalne fiasko w odpowiedzi na chińską pandemię wirusów?
KO: Częściowo, ale to nie jest główny problem. W Europie istnieje dość silny nurt polityczny, który chce federalizacji Unii Europejskiej, scentralizowanego przywództwa Brukseli. Taka polityka nie ma poparcia większości ani wśród „starych”, ani wśród nowych państw członkowskich. W niektórych krajach odbyły się referenda konsultacyjne, a propozycje po federalizacji Europy zostały stanowczo odrzucone. Dlatego ci, którzy chcą centralnie zarządzanej Europy federalnej, nie myślą już o wprowadzeniu tego bezpośrednio w referendach, ale robią to bardziej ukrycie, że tak powiem, tylnymi drzwiami. Dźwignie federalizacji i centralizacji Europy są ukryte w europejskim prawie, wyrokach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, rezolucjach. I dlatego się tych, którzy się temu sprzeciwiają, czyli Polskę czy inne kraje środkowoeuropejskie, przedstawia jako problem, jako przeszkodę przeciwstawiającą się postępowi, dobrobytowi, sprawiedliwości. Albo, jeżeli państwo chcą - jak ci mniej rozwinięci, kompetentni, cywilizowani.
BS: Dobry przykład stygmatyzacji – ludzie zacofani, którzy opierają się postępowi i dlatego muszą być zmuszeni do zobaczenia większego dobra …
KO: Jakoś tak. Chciałbym jednak nadmienić, że Polacy mają długą tradycję parlamentarną, sięgającą do XVI wieku, znacznie dłuższą niż tradycje parlamentarne, powiedzmy, Francji czy Niemiec. Mieliśmy również konstytucję dawno przed nimi, niektóre z naszych ustaw w tamtym czasie są podstawą dzisiejszych europejskich przepisów dotyczących tolerancji i równości …
BS: Ustawa o tolerancji religijnej z 1572, 1573?
KO: Tak, konfederacja warszawska z 1573 roku. Gwarantowała ona bezwarunkowy i wieczny pokój między wszystkimi różniącymi się w wierze, zapewniała innowiercom równouprawnienie z katolikami i opiekę państwa. Jednocześnie zabraniając władzom świeckim wspierania kleru w prześladowaniach religijnych. Mamy więc długą historię rządów prawa i tradycji parlamentarnej. Ale mamy też pamięć historyczną o tym, co się dzieje, gdy silne kraje sąsiedzkie zaczynają ingerować w nasze funkcjonowanie parlamentarne i nasz porządek konstytucyjny. Dla nas nie skończyło się to dobrze.
BS: Czy Pan ma na myśli rozbiory Polski w latach 1772-1795?
KO: Tak, naciski potężnych sąsiadów, by zmienić nasz porządek konstytucyjny, doprowadziły do konfliktów wewnętrznych, podziałów i wreszcie do upadku kraju. Polskę podzieliły sąsiednie mocarstwa i na ponad wiek nasz kraj zniknął z mapy. Z tego powodu nie pozwolimy nikomu zmuszać nas do zmiany porządku konstytucyjnego. Nasi ludzie przyjęli konstytucję i od nas zależy, czy będziemy ją mocno utrzymywać.
BS: Ale czy z powodu Waszej obrony Konstytucji przed naciskami z zewnątrz, jesteście oskarżani o bycie przeciwko Unii Europejskiej, a nawet wrogi wobec niej?
KO: W żadnym wypadku nie jesteśmy przeciwko Unii Europejskiej, a tym bardziej wrogi do niej. Domagamy się jednak przejrzystości procedur i równości. Sprzeciwiamy się wprowadzaniu polityki tylnymi drzwiami, sprzeciwiamy się naciskom – jawnym lub ukrytym – na państwa członkowskie, sprzeciwiamy się jednostronnym zmianom zasad i zobowiązań. Jesteśmy przeciwni podejmowaniu decyzji przez niewybieralnych biurokratów, którzy nie muszą nikogo się obawiać i nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swe decyzje. I domagamy się równego traktowania, równego traktowania wszystkich członków Związku.
Ale niektórzy zarzucają Polsce przygotowanie się do „polexitu”, wyjścia z Unii Europejskiej?
Te oskarżenia są całkowicie bezpodstawne, Polska i Polacy nie mają zamiaru wychodzić z UE. Wsparcie UE w polskiej opinii publicznej wynosi ponad 80% i należy do najwyższych w Europie. W zachodniej części UE jest ono bardzo poniżej 50%. Unia Europejska to najlepsze, co możemy mieć, więc pracujmy nad jej wzmocnieniem i sprawieniem, by była sprawiedliwa wobec wszystkich naszych obywateli. To nie Polska niszczy Unię, ale eurokraci i nieodpowiedzialni politycy.