W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Zobacz politykę cookies.
Powrót

Stawiliśmy czoła wielkiej ofensywie bolszewickiej praktycznie sami 1920: polski „annus mirabilis”

15.08.2020

Nie byłoby roku 1989, gdyby nie było wcześniej roku 1920. Oba zasługują na określenie „annus mirabilis”.

.

Zapraszamy do lektury artykułu prof. Andrzeja Nowak z okazji 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej.

Wielka wojna skończyła się dla Europy Zachodniej w listopadzie roku 1918. Pozostała wielka trauma i pytanie: po co była ta straszna rzeź? W polskiej perspektywie ten sam czas wygląda nieco inaczej.

W 1914 roku Polski nie było na mapie. W wielkiej wojnie starły się militarnie trzy mocarstwa, które 120 lat wcześniej zlikwidowały polityczne istnienie Polski: imperialna Rosja, Prusy i Austria. I wojna światowa dotknęła mieszkańców ziem polskich podzielonych między te trzy imperia nie mniej niż Francuzów czy Belgów. Polscy rekruci wcieleni zostali w liczbie około 2 milionów do trzech armii zaborczych. Byli zmuszeni strzelać do siebie nawzajem. Blisko 500 tysięcy z nich zginęło. Do tego na polskich ziemiach zginęło lub zmarło w wyniku działań wojennych i polityki okupacyjnej jeszcze blisko 400 tysięcy cywilów. Ale polityczny bilans tego strasznego doświadczenia był pozytywny: Polska odzyskała niepodległość.

Umiejętnie i z poświęceniem zabiegali o to jeszcze w czasie trwania wojny politycy i uczestnicy formacji ochotniczych, którzy chcieli udokumentować w ten sposób wolę niepodległości Polaków. Józef Piłsudski – organizator Legionów Polskich, walczących początkowo u boku Austrii przeciw głównemu wrogowi: Rosji – stał się symbolem tego wysiłku zbrojnego. Roman Dmowski, organizator dyplomacji polskiej u boku aliantów zachodnich, wspólnie z Ignacym Paderewskim, wielkim pianistą, doprowadzili do postawienia sprawy niepodległości Polski jako jednego z warunków pokoju po pokonaniu Niemiec. Patronowali także utworzeniu polskiej armii ochotniczej pod dowództwem gen. Józefa Hallera u boku armii francuskiej.

Francja udziela pomocy w odbudowie Polski

I stało się: najpierw Rosja przegrała wojnę z Niemcami i Austrią, potem Niemcy i Austria zostały pokonane przez sojusz francusko-brytyjski, wsparty przez Amerykę. Polska odzyskała w listopadzie 1918 roku niepodległość. Pod kierunkiem Piłsudskiego, który objął urząd Naczelnika Państwa, ustanowiła błyskawicznie aparat państwowy, demokratyczny system wyborczy (z pełnymi prawami wyborczymi przyznanymi wszystkim kobietom – już w listopadzie 1918 roku – 26 lat wcześniej niż we Francji!), a przede wszystkim to, co okazać się miało najpotrzebniejsze w najbliższych miesiącach, czyli własne wojsko. Francja udzieliła w tej odbudowie walnej pomocy. Pozwoliła na powrót armii Hallera do ojczyzny. Sprzedała sprzęt wojskowy konieczny do wyposażenia polskiej armii. Skierowała także do Polski ponad 400 swoich oficerów, tworząc w Warszawie Francuską Misję Wojskową pod dowództwem gen. Paula Henrysa. Wśród oficerów francuskich w Polsce znalazł się także młody kapitan Charles de Gaulle, który szkolił polskich kolegów na kursach w Kutnie i Rembertowie.

Paryż potrzebował sojusznika, który szachowałby od wschodu Niemcy – pokonane, ale niepogodzone z przegraną i z traktatem wersalskim. Dotychczasowy sojusznik Francji, Rosja, została ogarnięta przez rewolucję. Rząd bolszewicki wystąpił z antyniemieckiej koalicji, podpisując w marcu 1918 roku pokój z II Rzeszą w Brześciu. Kiedy Niemcy przegrały wojnę na froncie zachodnim, Rosja, opanowana w swoich centrach przez bolszewików, wchodziła w okres wojny domowej. Polska stała się w tej sytuacji, jak to określali sztabowcy francuscy, „sojusznikiem zastępczym”.

Plany Lenina na podbój Europy

Lenin i jego towarzysze z Politbiura (Trocki, Stalin i Kamieniew) już w październiku 1918 roku podjęli decyzję o próbie militarnego podboju centrum Europy i przebiciu się do Niemiec. Chcieli rozszerzyć rewolucję komunistyczną i uzyskać dla niej decydującą przewagę na kontynencie europejskim. Na drodze stanęła odrodzona Polska. Stalin nazwał ją wtedy „cienkim przepierzeniem”, które żelazny kułak Armii Czerwonej przebije bez trudu, by podać pomocną dłoń proletariatowi niemieckiemu… Jesienią 1918 roku utworzono przeznaczony do tego zadania Front Zachodni Armii Czerwonej. Zajmował on kolejne ziemie opuszczane przez armię niemiecką. Na terenach Ukrainy, Litwy i Białorusi bolszewicy tworzyli od razu komunistyczne rządy. W Moskwie powołano także sowiecki rząd dla Polski. Nie dotarł on jednak do Warszawy, bo Armię Czerwoną zatrzymało w tym pochodzie na zachód Wojsko Polskie. Od połowy lutego 1919 roku zaczęła się w ten sposób regularna wojna sowiecko-polska.

Ofensywa sowiecka w kierunku zachodnim osłabła w następnych miesiącach, ponieważ Armia Czerwona musiała skupić swe wysiłki na wojnie domowej przeciwko „białym” Rosjanom. Piłsudski podjął wówczas wielki plan stworzenia federacji z udziałem Polski, Litwy i Ukrainy, która miałaby uniemożliwić imperialną rekonkwistę Moskwie. Litwinów niestety nie udało się pozyskać. Próbował też zawrzeć sojusz z walczącą o niepodległość Ukrainą pod wodzą Symona Petlury.

Rewolucja po „trupie białej Polski”

Na progu 1920 roku, kiedy bolszewicy wygrali już praktycznie wojnę domową, Piłsudski wiedział, że Lenin wróci do pomysłu marszu na zachód. I rzeczywiście, sztab Armii Czerwonej opracował w styczniu 1920 roku plan takiej wielkiej ofensywy, która miała rozbić Polskę. Od marca zaczęło się zbieranie sił do tego uderzenia, zaplanowanego na maj. Miał je wykonać Front Zachodni pod wodzą Michaiła Tuchaczewskiego.

Piłsudski uprzedził ten atak, kierując polską ofensywę na Kijów. W sojuszu z Petlurą miał pomóc odbudować niepodległą Ukrainę. Polskie wojska wkroczyły w maju do stolicy Ukrainy i przekazały ją rządowi ukraińskiemu. Plany Piłsudskiego zostały pokrzyżowane przez potężne uderzenie sowieckiego Frontu Zachodniego, które ruszyło przez Białoruś na Polskę, a także błyskawiczny atak Armii Konnej Siemiona Budionnego na południu. W czerwcu zaczął się szybki odwrót Wojska Polskiego pod ciosami wielokrotnie potężniejszej Armii Czerwonej. Prośba o pomoc, skierowana przez rząd polski do mocarstw zachodnich, spotkała się z absolutną wrogością ze strony brytyjskiego premiera Davida Lloyda Georgea, który chciał w tym momencie porozumieć się jak najszybciej z Rosją Sowiecką i był gotów poświęcić dla tego celu Polskę (taki był sens podyktowanej przez niego 11 lipca tzw. noty Curzona). Premier Francji, Alexandre Millerand, ekssocjalista i przyjaciel z dawnych lat Piłsudskiego, chciał pomóc Polsce, ale bez Wielkiej Brytanii nie mógł zrobić nic więcej, jak tylko wysłać grupkę nowych specjalistów wojskowych do Warszawy, z gen. Maximem Weygandem na czele.

Polska musiała stawić czoła wielkiej ofensywie bolszewickiej praktycznie sama. Lenin nie chciał porozumienia z Wielką Brytanią. Chciał zanieść rewolucję do Berlina – przez „trupa białej Polski”, jak głosił rozkaz dla Frontu Zachodniego. Był przygotowany już drugi rząd sowiecki dla Polski, pod faktycznym kierownictwem Feliksa Dzierżyńskiego. Od strony Ukrainy szedł Front Południowo-Zachodni, który nadzorował politycznie sam Józef Stalin. Ten, w wymianie depesz z Leninem w końcu lipca, określił dalsze cele ofensywy Armii Czerwonej po rozbiciu Polski: sowietyzacja Czechosłowacji, Węgier, Austrii, Rumunii – aż do wzniecenia rewolucji we Włoszech.

„To jest zwycięstwo kompletne”

Ale wojska sowieckie zostały zatrzymane. Opracowany pod nadzorem Piłsudskiego plan wielkiej kontrofensywy okazał się skuteczny. 15 sierpnia potężne zgrupowanie Wojska Polskiego przecięło rozciągnięte linie komunikacyjne Frontu Zachodniego na przedpolach Warszawy. Armia Czerwona poniosła gigantyczną klęskę. Kapitan de Gaulle, który razem z Polakami stanął wtedy do walki przeciwko najazdowi bolszewickiemu na Europę, zanotował w swoim dzienniku: „Nieprzyjaciel, całkowicie zaskoczony widokiem na swoim lewym skrzydle Polaków, o których myślał, że są w stanie rozkładu, nigdzie nie stawia poważnego oporu, ucieka w rozsypce na wszystkie strony albo poddaje się całymi oddziałami (…). Tak, to jest zwycięstwo kompletne”.

De Gaulle znał osobiście dowódcę sowieckiego Frontu Zachodniego, który poniósł tę wielką klęskę. Michaił Tuchaczewski siedział w czasie I wojny (jako jeniec rosyjski) w jednej celi w niemieckim obozie z wziętym także do niewoli de Gaulle’em i nauczył się nawet od niego języka francuskiego. Marzył o tym, żeby dojść w końcu do „czerwonego” Paryża. Ale nie doszedł nawet do Berlina. Ani Stalin do Pragi, Wiednia i Rzymu. W wielkiej bitwie pod Warszawą Polska ocaliła dużą część Europy przed sowietyzacją i ocaliła także system wersalski – na 19 lat. Dopiero współpraca komunistycznego totalitaryzmu w Rosji z nowym systemem totalitarnym, jaki powstanie w Niemczech, pozwoli Stalinowi i Hitlerowi zniszczyć pokój w Europie. Ale dwóch dekad niepodległości Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechosłowacja i inne kraje tego regionu – nie zapomniały. Będą się upominały o nią aż do skutku. Nie byłoby roku 1989, gdyby nie było wcześniej roku 1920. Oba zasługują na określenie „annus mirabilis”.

Prof. Andrzej NOWAK – wybitny polski historyk, Kawaler Orderu Orła Białego

Tekst ukazuje się równolegle w polskim miesięczniku „Wszystko Co Najważniejsze” w projekcie realizowanym wspólnie z Instytutem Pamięci Narodowej.

{"register":{"columns":[]}}