Rok 1920
04.06.2020
Rok 1920 wywołuje na Węgrzech całkiem inne skojarzenia i emocje niż w Polsce.
Dla nich jest to rok „traumy trianońskiej”, dla nas – rok „cudu nad Wisłą”, zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, w której obroniliśmy – zresztą przy pomocy Bratanków – odzyskaną niedawno niepodległość i powstrzymaliśmy ekspansję sowieckiego komunizmu.
Właśnie mija sto lat od tamtych wydarzeń.
Jednoczymy się z Węgrami w ich bólu, tak jak oni łączą się z nami w naszej radości.
js
GYULA JUHÁSZ (1883-1937)
TRIANON
Nie trzeba mówić o tym nigdy już,
Lecz zawsze, zawsze rozmyślajmy o tym,
Bo nie można zapomnieć, nie, nigdy,
Dopóki będą Węgrzy i będzie pamięć,
Prawo i prawda, honor, nadzieja,
Że był na ziemi kiedyś taki kraj,
Który rycersko zdobyła madziarska siła,
A zatrzymały na wieki węgierskie serce i rozum,
Krew tysiąclecia i łzy,
I praca w pocie czoła przyniosły nam w darze
Święte prawo do drogiego dziedzictwa.
I nie można zapomnieć, nie, nigdy,
Że nasz był kiedyś miły sercu Pożoń,
Gdzie koronowano monarchów,
A największy z Węgrów głosił z zapałem:
Nie ma już naszych Węgier, ale będą znowu!
I nie można zapomnieć, nie, nigdy,
Że najpiękniejszym wieńcem Europy
Był łuk naszych Karpat srebrny i złoty
I nasza była najpiękniejsza wstęga,
Błękitna perła w koronie Adriatyku!
I nie można zapomnieć, nie, nigdy,
Że naszą była Nagybánya, gdzie
Malował Ferenczy, gdzie sen dawnych mistrzów
Rozbłyskiwał na tych malowidłach
I na świat cały rozsypywał radość.
I nie można zapomnieć, nie nigdy,
Że w Waradynie śpiewał kiedyś Ady
I Węgrzy wieszczyli przyszłość.
I nie można zapomnieć, nie, nigdy,
Kołysek naszych i mogił,
Tych gniazd wieczystych chwały i żałoby.
Bo kto zapomni, że szlakiem Wereckim
Przybył do tej ojczyzny lud, który jej szukał,
Kto zapomni, że na siedmiogrodzkiej równinie
Wzleciał w niebo wiecznej chwały
Młody i wolny Sándor Petőfi!
On sam jest dla nas gwiazdą
Szczytnego życia, naszej drogi i prawdy.
Jeśli za nim podążysz w żałobie,
W cieniu, nieszczęściu, zwątpieniu,
U bram piekieł też zwyciężysz Węgrze,
A na ziemi odnajdziesz niebiosa!
Mógłbyś zapomnieć spokojną Salontę,
Gdzie kołysała niania Jánosa Aranya?
Mógłbyś zapomnieć wielki skarb – Kolożwar?
Gdzie kolebka pieściła Macieja Korwina?
Świętego zmarłego Kassy zdołasz zapomnieć?
I czy można zapomnieć trzynastu szlachetnych
Marzycieli z aradzkiego ogrodu,
Którzy czekają na zmartwychwstanie?
W żałobny dzień Trianonu, Węgrzy,
Bracia moi, nieszczęśliwi przechodnie
Oczekujący brzasku pod złymi gwiazdami,
Och, spójrzcie sobie wszyscy głęboko w oczy
Nad wielką, wielką mogiłą,
Chwyćcie się za ręce i przysięgnijcie
Bez słowa, biciem serca jedynie,
I złóżcie z wiarą w przyszłość wielkie ślubowanie,
Które zobowiązuje do wiecznego życia,
Głosi pracę i walkę
I prowadzi tam, gdzie zmartwychwstanie.
Nie trzeba mówić o tym nigdy już?
Lecz zawsze, zawsze rozmyślajmy o tym!
Przeł. Jerzy Snopek