Strażacy w Bitwie Warszawskiej 1920
15.08.2023
Po roku i dziewięciu miesiącach od wskrzeszenia zniewolonego przez 123 lata państwa nastąpiło jedno z największych zwycięstw w historii polskiego oręża. Odzyskanej niedawno wolności broniło całe polskie społeczeństwo. Strażacy również.
Celem bolszewików pod przywództwem Lenina był podbój Polski i połączenie się z rewolucyjnymi siła mi w Niemczech, a w dalszej kolejności militarne wsparcie rewolucji w krajach zachodniej Europy. Tak to określił w rozkazie do wojska Michaił Tuchaczewski, sowiecki dowódca: „Na Zachodzie decydują się losy rewolucji światowej. Przez trupa białej Polski prowadzi droga do zarzewia światowego pożaru. Na bagnetach za niesiemy szczęście i pokój pracującej ludzkości”. Wobec pogarszającej się sytuacji militarnej Polski Sejm Ustawodawczy powołał 1 lipca 1920 r. Radę Obrony Państwa. Działając w jej imieniu, naczelny wódz Józef Piłsudski 3 lipca 1920 r. wydał odezwę do obywateli Rzeczypospolitej, by każdy zdolny do noszenia broni zaciągnął się dobrowolnie do armii. Zainspirowane odezwą władze Związku Floriańskiego, zrzeszającego wówczas straże z dawnej Kongresówki i kresów wschodnich, wydały 8 lipca apel do strażaków. Zarząd Związku zwrócił się równocześnie do dowódcy Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera o pozwolenie na utworzenie specjalnego pułku strażackiego. Zamiar nie został zrealizowany, ponieważ naczelne dowództwo do puszczało tworzenie oddziałów ochotniczych tylko w ramach istniejących struktur wojskowych, do pusz czając powstawanie kompanii strażackich. Związek Floriański poinstruował ogniwa terenowe o zasadach współpracy z biurami werbunkowymi. Założono m.in., że po zebraniu 100 strażaków pieszych lub 60 konnych oddział zostanie przekazany do dyspozycji Wojskowego Inspektoratu Okręgowego.
Na wezwanie naczelnego wodza
Związek Floriański przedstawił strażackie siły zbyt optymistycznie – młodzi strażacy ochotnicy z kilku roczników zostali już poddani poborowi i od ponad roku byli na wojnie. A ponieważ górna granica wieku wyznaczona dla chętnych do Armii Ochotniczej wynosiła 42 lata (dla oficerów 50 lat),w wielu strażach do zaciągu ochotniczego kwalifikowali się tylko nieliczni druhowie. Wydaje się, że chodziło nie tyle o ścisłe szacunki liczby druhów mogących zasilić Armię, co zwrócenie uwagi na siłę ruchu strażackiego, czyli o efekt propagandowy w dobrym tego słowa znaczeniu. Apele – czy to władz państwa, czy Związku Floriańskiego – zadziałały. Zapał, z jakim liczne jednostki straży zgłaszały gotowość włączenia się do walki z najeźdźcą, rozszerzył się na inne obszary scalanej Polski, szczególnie na Małopolskę i Wielkopolskę (strażacy ze Śląska byli zaangażowani w walkę powstańczą, ale tu ochotnicy wstępowali do WP). W dużym stopniu o sposobie zaangażowania strażaków w wojnę z bolszewikami decydowało położenie geograficzne. Ze względu na szybko przesuwający się front strażom ze wschodnich obszarów kraju władze wojskowe wyznaczały zadania bez wcielania ich członków w struktury Armii. Bezpośrednio do Armii Ochotniczej trafiało więcej strażaków z terenów położonych na zachód od Wisły. Przykładów jest wiele. W Kielcach akcję werbunkową koordynował dh Wacław Jagniątkowski, który z miasta i okolic zebrał kilkudziesięciu ochotników. W Łęczycy za rząd i członkowie OSP zdecydowali na zebraniu 13 lipca o wstąpieniu do Armii Ochotniczej. Przy dźwiękach orkiestry wszyscy pomaszerowali do lokalu ko misji poborowej. Przyjętych zostało 26 druhów, a pozostali mieli pełnić funkcje pomocnicze na terenie miasta. OSP w Łowiczu też w całości postanowiła oddać się do dyspozycji Inspektoratu Armii Ochotniczej, a dodatkowo przekazała 1500 marek na potrzeby wojska. Ci, których nie zakwalifikowano do służby wojskowej, zostali wyznaczeni do pełnienia warty przy obiektach wojskowych i magazynach żywności oraz do utrzymywania porządku w mieście. W Armii Ochotniczej walczyło czternastu członków OSP w Busku-Zdroju, ośmiu druhów z Brzezin pod Łodzią, z Nieszawy (pow. aleksandrowski) do Armii wstąpiło siedemnastu członków OSP, z naczelnikiem Stefanem Kowalskim. Wszystkich oczywiście wymienić nie sposób, nie o wszystkich też wiemy, jako że w okresie rządów komunistycznych ze względów bezpieczeństwa usuwano z kronik OSP zapiski o walce z państwem radzieckim. Strażackie zastępy wojenne rekrutowały się głów nie z jednostek ochotniczych, ale nie brakowało też przedstawicieli straży zawodowych. Jednym z nich był pierwszy w wolnej Polsce komendant Warszawskiej Straży Ogniowej (WSO) kpt. Józef Hłasko, który wraz z dwoma synami zgłosił się na ochotnika do wojska i walczył na przedpolach Warszawy. Swoim przykładem pociągnął innych strażaków. Warto też wspomnieć o poprzednim komendancie WSO, pionierze pożarnictwa inż. Józefie Tuliszkowskim, który wprawdzie nie uczestniczył bezpośrednio w działaniach wojennych, ale jako kierownik Wydziału Przeciwpożarowego w Ministerstwie Spraw Wojskowych (od lutego 1920 r.) zakładał wojskowe straże pożarne, które szczególnie na lotniskach i w dużych obiektach strategicznych (np. w twierdzy Modlin) zapobiegły rozprzestrzenianiu się licznych pożarów.
Wedle rozkazu
W sumie obok oddziałów uformowanych z poboru do decydującej batalii o narodowy byt stanęło około 105 tys. ochotników, tworzących różne formacje Armii Ochotniczej. Strażacy poza liczną reprezentacją w tej Armii wykonywali także inne zadania zlecane przez wojskowe dowództwo okręgów. Zadania jednostek straży były determinowane usytuowaniem w stosunku do linii frontu i szlaków komunikacyjnych. Na przykład z polecenia Dowództwa Okręgu Korpusu Łódź straż sieradzka objęła posterunki ochrony mostów i linii kolejowej, a OSP z Łasku pełniła służbę wartowniczą wzdłuż linii kolejowej Łask-Pabianice. Podobne zadania przypadły straży zakładowej z Żyrardowa. Łódzka Straż Pożarna Ochotnicza (mająca półzawodowy charakter), która w sile 235 osób z komendantem dr. Alfredem Grohmanem na czele postanowiła oddać się do dyspozycji władz wojskowych, objęła straż wartowniczą przy obiektach wojskowych, dzięki czemu znaczna liczba żołnierzy mogła zostać skierowana na front. Sam Alfred Grohman, jako oficer rezerwy, wstąpił w szeregi Wojska Polskiego. W podziękowaniu, które otrzymali łódzcy strażacy, władze wojskowe napisały m.in.: „przez okres kilku tygodni nie zaszedł ani jeden wypadek wykroczenia na służbie wartowniczej, a wszędzie panował wzorowy porządek i punktualność”. W Tomaszowie Lubelskim straż urządziła w centrum miasta gospodę żołnierską, w której przechodzące wojsko dostawało bezpłatny posiłek. Takie polowe gospody stały się w kolejnych dniach dużym wsparciem dla żołnierzy. Front bolszewicki przesuwał się szybko: 14 lipca zajęte zostało Wilno, 28 lipca Białystok i Hajnówka, 6 sierpnia Ostrołęka. Posuwające się w stronę Wisły oddziały sowieckie mordowały jeńców i wrogów klasowych, rabowały ludność cywilną, często dochodziło do gwałtów. Straże pożarne, swoim bardzo okrojonym składem, gasiły wzniecane przez bolszewików pożary. W miejscach, przez które przeszedł front, druhowie opatrywali rannych i grzebali poległych pozostałych na polach walk. Tak by łom.in. w Białej Podlaskiej i Sokołowie Podlaskim.
Żródło: Przegląd Pożarniczy 8/2020 "Strażacy w Bitwie Warszawskiej 1920" autor artykułu - Jerzy Gutkowski.
Materiały
Przegląd Pożarniczy 8/2020PP_2020_08.pdf 48.99MB