Z fantazją i… bez wyobraźni
15 listopada br. o godz. 13.42 służba dyżurna Stanowiska Kierowania KM PSP w Wałbrzychu odebrała niewątpliwie jedno z dziwniejszych powiadomień o zdarzeniu.
Strażaków poinformowano mianowicie, że na Pomniku Niepodległości znajdującym się na Placu Kościelnym w Wałbrzychu, znajduje się jakiś mężczyzna. Nie wiadomo jak tam wszedł, ale najwyraźniej ma problemy z zejściem z pięciometrowego monumentu. Trzeba mu pomóc, bo nie wiadomo w jakim jest stanie i co się może zdarzyć.
Ponieważ jednak zdarzenie to nie bardzo kwalifikowało się do katalogu ratownictwa wysokościowego, strażacy po konsultacjach wykonali, można powiedzieć połowę akcji. Przyjechali mianowicie pod pomnik samochodem drabiną SHD 23, ale już na pomnik wspięli się policjanci i oni przeprowadzili ewakuację 30 letniego mężczyzny. Na miejsce przybył także wezwany Zespół Ratownictwa Medycznego, jednak ratownicy medyczni nie mieli w tym przypadku wiele do zrobienia. Oględziny wykazały, że chłop jest zdrów i cały. Ale po co wdrapał się na pomnik?
Wbrew pozorom, takie nietypowe strażackie akcje wysokościowe nie są aż tak odosobnione. Oto niedawno służba dyżurna KP PSP w Zgorzelcu odebrała informację, że w miejscowości Strzelno powiat zgorzelecki, na stalowym 50 metrowym maszcie telefonii komórkowej znajduje się dwóch mężczyzn. Na miejsce zdarzenia zadysponowano 17 strażaków i 5 samochodów PSP i OSP, a także policjantów i ZRM. Ponieważ maszt był ogrodzony stalową siatką, a furtka zamknięta na kłódkę, najpierw trzeba było przy pomocy nożyc wykonać do niego dostęp.
W ramach prowadzonych działań sprawiono skokochron oraz drabinę mechaniczną. Po nawiązaniu kontaktu słownego z mężczyznami uzyskano informację, że nie mają zamiarów samobójczych i nie są też zarażeni koronawirusem. Zapewne nie wspinali się też po słupie telefonii komórkowej, aby gdzieś zadzwonić. Ostatecznie w koszu drabiny mechanicznej wywindowano do mężczyzn ratownika PSP zabezpieczonego sprzętem alpinistycznym. Po ewakuacji obu zdobywców stalowych masztów na ziemię, zajęli się nimi policjanci. Akcja trwała blisko półtorej godziny.
Natomiast bardziej przejrzysty był zamysł innego amatora wspinaczki, który niedawno wdrapał się na szczyt wrocławskiego Mostu Warszawskiego. Wezwani strażacy, którzy w liczbie piłkarskiej jedenastki przybyli na miejsce zdarzenia, zgodnie ze sztuką ratowniczą najpierw przeprowadzili rozpoznanie. Dało ono dość prozaiczny rezultat. Ustalono mianowicie, że mężczyzna wspiął się na most, żeby tam w spokoju… wypić piwo. W tym przypadku drabina i interwencja strażaków okazały się niepotrzebne. Po opróżnieniu puszki z piwem mężczyzna bowiem zszedł samodzielnie na ziemię i widząc zamieszanie, jakie wywołał serdecznie przeprosił za, jak się wyraził „niedogodności”. Najwyraźniej nie przekonało to jednak policjantów, którzy „zaprosili” go na komisariat.
Jak z powyższego wynika akcentowane przy rozmaitych okazjach stwierdzenia, że strażacy muszą być przygotowani na różnorodne zdarzenia, znajdują pełne potwierdzenie w praktyce. Jednak choć strażacy i w takich przypadkach są skuteczni, to przecież jest i druga strona tego medalu. Każda taka akcja to mobilizacja sił i środków, a także konieczność interwencji innych służb. A przecież w tym czasie ratownicy mogą być bardzo potrzebni innym poszkodowanym, którzy są w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia i to bynajmniej nie na własne życzenie.
Lech Lewandowski. Fot arch.