Podlaska samogonka zbożowa
03.06.2018
Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych w dniu 2009-11-02 w kategorii Napoje w woj. podlaskim.
Wygląd:
Podlaska samogonka zbożowa wyróżnia się mętnawym zabarwieniem, wynikającym z naturalnego procesu produkcji oraz użytych składników.
Kształt:
W zależności od użytego naczynia – najczęściej są to szklane butelki 0,5 l.
Rozmiar:
W zależności od użytego naczynia.
Barwa:
Przezroczysta ciecz o delikatnym herbacianym zabarwieniu.
Konsystencja:
Płynna.
Smak:
Smak mocnego alkoholu o zapachu razowego chleba.
Dodatkowe Informacje:
Zawartość alkoholu około 50%.
Tradycja:
Województwo podlaskie jest krainą lasów i jezior, lecz swej sławy wcale nie zawdzięcza licznym parkom narodowym i krajobrazowym. Region posiadł bezwątpienia swoistą reputację dzięki mnogości wytwarzanego lokalnie samogonu. Tradycja ta ma mocne zakorzenienie. W trakcie przeprowadzonych wywiadów potwierdzenie tego stanu rzeczy znajdujemy w słowach najstarszych mieszkańców: „Samogonkę z zyta u nas robili od kiedy pamiętam, a ostatni raz to ja robił na swoje wesele w 1959 roku. Tu u nas to wtedy ludzie gnali prec [często]. W późniejszych czasach to zaceli dokuczać, milicja ganiała to niejeden siedział i to tak zaprzestali. W tem czasie to gnali ze zboza bo cukier drogi. Teraz niema takich statków [narzędzi]”. Samogon na Podlasiu wytwarzano powszechnie – zwłaszcza przy okazji uroczystości rodzinnych, gdzie nie mogło go zabraknąć. Receptura jego wytwarzania była powszechnie znana na tych terenach: „Samogon ze zboza to robili jak pamiętam. Przed wojną tez na pewno robili. Ja na swoje wesele to sam robił w 1949 roku, a później to na każde chrzciny dzieci, na odpusty. Ja był na robotach w Niemcach to i tam robił. (…) W lesie rozrobił i w lesie gonił. Becke z zacierem przykrył liściami żeby lepiej ciepło trzymało. Wysło 15 litrów samogony z 2 pudów. Na całe wesele wystarczyło”. Zważywszy na dostępność surowców oraz koszty produkcji, najlepszym materiałem do wytwarzania tradycyjnej podlaskiej samogonki były zboża, dopiero później zostały wyparte przez rozczyn z cukrem. Najlepsze efekty osiągano ze zboża, które weszło w fazę kiełkowania: „Brało się pud zboza, wceśniej skropić trochę wodo to skiełkuje, wtedy lepsa i więksy wydatek, później przeschnie. Później to w żarna mielili na razówke, i zalewali ukropem, jak przestygnie to rozczyniali (miesali) i dodawali drozdze. (…) Później to zaceli gnać z cukru, ale to ona była jus nietaka”. Również w „Gazecie Białostockiej” z 1958 r. czytamy o szerzącej się pladze bimbrownictwa: „Województwo nasze zaczyna nabierać niechlubnej sławy „mekki” bimbrarzy. Niestety sława ta jest w pełni uzasadniona”. W innych numerach znajdujemy liczne wzmianki o zatrzymaniach osób wytwarzających samogon oraz różne ciekawostki z tym związane: „W naszych wsiach, jeśli sąd ukarze kogoś za pędzenie bimbru, nie przynosi to bimbrarzowi ujmy. Przeciwnie, zyskuje on sławę kogoś prześladowanego”. O powszechności zjawiska w tym czasie świadczy też doniesienie prasowe, iż w okresach natężonych uroczystości rodzinnych zapotrzebowanie na drożdże rosło w sposób niewspółmierny do możliwości ich wykorzystania w wypiekach wykonywanych na te okazje.
- Ostatnia modyfikacja:
- 17.07.2018 11:37 Sławomir Mucha
- Pierwsza publikacja:
- 17.07.2018 11:37 Sławomir Mucha