Kosztochłonność nie uderzy w humanistów [KONSULTACJE]
11.12.2018
Projektowane rozporządzenie w sprawie kosztochłonności określa, ile pieniędzy dostaną uczelnie i instytuty na pokrycie kosztów prowadzonych badań. Dokument trafił pod koniec listopada do konsultacji publicznych, a Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego analizuje wpływające uwagi i rozważa zmniejszenie skali kosztochłonności.
Dzięki Konstytucji dla Nauki do akademickich uczelni publicznych popłynie jeden strumień pieniędzy – subwencja. Do tej pory uczelnie otrzymywały znaczną liczbę dotacji, które mogły wydawać na konkretny cel, co utrudniało efektywne zarządzanie. Teraz uczelnie będą miały elastyczność w decydowaniu, jaką część środków przeznaczyć na rozwój potencjału badawczego, a jaką na dydaktykę. Jednym ze składników naliczania subwencji jest wskaźnik dotyczący kosztochłonności kształcenia i badań naukowych. Nie jest on jednak składnikiem najważniejszym.
Kosztochłonność – co się zmienia?
Sposób wykorzystania współczynników kosztochłonności, mimo wejścia w życie Konstytucji dla Nauki, nie uległ zasadniczej zmianie. Kosztochłonność dydaktyki będzie wykorzystywana do wyliczenia kosztów prowadzenia studiów na konkretnych kierunkach, a kosztochłonność prowadzenia badań – do podziału środków na utrzymanie i rozwój potencjału badawczego. Co zatem się zmieniło? Przede wszystkim to, że po raz pierwszy przy ustalaniu kosztochłonności wzięto pod uwagę rzeczywiste wydatki, jakie ponoszą uczelnie i instytuty.
Realne wydatki uczelni i instytutów jako podstawa rozporządzenia
Przeliczenie współczynników kosztochłonności zostało pierwszy raz oparte o tzw. evidence based policy. Przeprowadzono analizy ekonometryczne wynikające z rzeczywistych wydatków na dydaktykę i badania, jakie ponoszą uczelnie i instytuty. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dysponowało danymi z ponad 90 procent jednostek w kraju. To właśnie na ich podstawie obliczone zostały współczynniki kosztochłonności, które wynoszą od 1 do 6.
Postulat środowiska. Większa rozpiętość = większa dokładność
Wartość wskaźników kosztochłonności określona dla poszczególnych dziedzin, która obowiązywała dotychczas, wynosiła od 1 do 3. Nauki z obszaru nauk humanistycznych i społecznych osiągały wskaźnik od 1 do 1,5.
W projektowanym rozporządzeniu zakres ten został zwiększony - w naukach humanistycznych i społecznych od 1 do 3, a w pozostałych naukach od 1 do 6. Środowisko akademickie argumentowało, że tak małe zróżnicowanie wartości wskaźników nie pozwala na rzeczywiste odzwierciedlenie ponoszonych kosztów. W związku z tym MNiSW – zgodnie z postulatami naukowców – postanowiło zaproponować rozszerzenie tego przedziału. Obecnie trwa analiza takiego rozwiązania. Ministerstwo przewiduje, że skala może ulec zmianie, zgodnie z głosami środowisk naukowych.
Dobra wiadomość dla humanistyki i nauk społecznych
Zmiana sposobu finansowania uczelni i instytutów, a także odmienne niż dotychczas traktowanie doktorantów (jako badaczy, a nie jako studentów) spowodowały, że współczynniki kosztochłonności straciły na swoim dotychczasowym znaczeniu. Szczególnie te dotyczące prowadzenia badań naukowych. To dobra wiadomość dla humanistów, ponieważ koszty prowadzenia badań w ich przypadków zawsze były o wiele niższe niż w przypadku choćby nauk ścisłych.
Zgodnie ze starymi zasadami środki na badania naukowe, które otrzymywały uczelnie (wydziały) oraz instytuty, były zależne w 100 procentach od liczby zatrudnionej kadry, współczynników kosztochłonności oraz kategorii naukowej. Po wejściu w życie projektowanych zmian kosztochłonność działalności naukowej będzie odpowiadać jedynie za:
- 12,5 proc. środków w przypadku uczelni,
- 37,5 proc. środków w przypadku instytutów.
W związku z tym, że koszty prowadzenia badań w obszarze nauk humanistycznych i społecznych są zwykle niskie, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego postanowiło zmniejszyć znaczenie kosztochłonności i przy obliczaniu subwencji brać pod uwagę również inne wskaźniki.
Będą to między innymi: ilość środków, jakie uczelnie przeznaczają na B+R, liczba studentów, liczba projektów badawczych realizowanych przez uczelnie, umiędzynarodowienie uczelni, a także kadra zatrudniana przez uczelnię.
Humanistyczne szkoły doktorskie
Projektując mechanizm finansowania uczelni, które będą prowadziły szkoły doktorskie, uwzględniono fakt, że najwyższym kosztem kształcenia doktorantów będzie powszechny system stypendiów, niezależny od dyscypliny, w jakiej się prowadzi kształcenie.
Mając na uwadze troskę o kształcenie w humanistycznych szkołach doktorskich, siła oddziaływania współczynników kosztochłonności w tym elemencie została znacznie osłabiona. Zaledwie 50 proc. środków przypadająca na ten element algorytmu będzie uzależniona od kosztów prowadzania badań, kolejne 50 proc. będzie zależne od liczby doktorantów. Dodatkowo w przeliczeniu środków na szkołę doktorską będzie brana pod uwagę średnia kosztochłonność wszystkich dyscyplin, w których jest prowadzona dana szkoła. Oznacza to, że rozpiętość współczynników kosztochłonności została w tym przypadku znacznie zmniejszona.
Dialog właśnie się toczy
Projekt rozporządzenia w sprawie wskaźników kosztochłonności jest od kilku tygodni konsultowany. Do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego spływają uwagi, które następnie zostaną poddane analizie. Resort nauki nie wyklucza korekt w stosunku do pierwotnej wersji dokumentu.
Nowe zasady ewaluacji – z myślą o humanistach
Zmniejszenie wskaźnika kosztochłonności nie jest jedynym ułatwieniem dla humanistyki i nauk społecznych, jakie oferuje Konstytucja dla Nauki. Sercem reformy są nowe zasady ewaluacji. Dzięki przeprowadzaniu ewaluacji w ramach dyscyplin, a nie w ramach wydziałów, osiągnięcia nauk humanistycznych czy społecznych będą miały szansę być porównywane między sobą i poddawane sprawiedliwej ocenie.
Reforma docenia również rolę monografii – wprowadza bowiem odrębny wykaz wydawnictw monografii naukowych, które są bardzo istotnym kanałem publikacji dla humanistów. Do tej pory napisanie monografii nie wynagradzało badaczom zaangażowania, które włożyli w powstanie pracy. Stworzenie tego typu publikacji było bardzo czasochłonne, a maksymalna liczba punktów, jaką można było za nią uzyskać, nie odzwierciedlała rzeczywistego nakładu pracy. Publikacja dobrego artykułu mogła się opłacić bardziej niż publikacja bardzo dobrej monografii. Teraz to się zmieni. Podobnie będzie z czasopismami. Czasopisma humanistyczne, społeczne i teologiczne będą punktowane wyżej niż obecnie.