Pierwsi rolnicy a łowcy-zbieracze znad wschodniego Bałtyku: razem, ale z osobna
28.10.2023
Nie wszędzie, gdzie pojawiało się rolnictwo, miejscowa ludność szybko dostrzegała jego korzyści. Na terenach od dzisiejszej Litwy po Finlandię przez jakieś pół tysiąca lat łowcy-rybacy-zbieracze żyli równolegle z pierwszymi rolnikami, a światy te przenikały się bardzo powoli - wynika z analiz naukowców.
Wydawać się może, że rolnictwo było na tyle atrakcyjną innowacją, że kiedy tylko docierało do nowych rejonów - witano je entuzjastycznie i wprowadzano w miejsce dotychczasowej gospodarki zbieracko-rybacko-łowieckiej. Nowe analizy pokazują jednak, że nie wszędzie było tak łatwo.
Jeśli chodzi o dzisiejsze ziemie zachodniej i południowej Polski, to rzeczywiście rolnictwo przyjęto tu stosunkowo szybko - opowiada w rozmowie z PAP dr Łukasz Pospieszny z Uniwersytetu Gdańskiego. Miejscowa ludność w czasach mezolitu - od 8 tysiąclecia p.n.e. - prowadziła nomadyczny tryb życia, a jedzenie pozyskiwała polując na dziką zwierzynę i łowiąc ryby, a także szukając dziko rosnących roślin jadalnych. W drugiej połowie 6 tysiąclecia p.n.e. dotarli tu jednak z południa imigranci związani z kulturą ceramiki wstęgowej rytej, którzy od południa przekroczyli Karpaty i Sudety. Przynosili ze sobą kilka przełomowych pomysłów - były to m.in. ceramika, hodowla zwierząt i uprawa roślin.
Tubylcza ludność w miarę szybko przyjmowała te innowacje oraz kulturę - i to zwykle od razu w pakiecie - i odchodziła od swojego tradycyjnego stylu życia. Tylko niewielkie grupy kontynuowały tradycje zbieracko-rybacko-łowieckie. I tak pod koniec 6 tysiąclecia aż po Kujawy upowszechniła się na naszych terenach związana z początkami rolnictwa tzw. kultura ceramiki wstęgowej rytej (nazwa wzięła się od charakterystycznie zdobionych naczyń).
Analizy międzynarodowego zespołu, opublikowane w Royal Society Open Science, pokazują jednak, że na terenach wokół Bałtyku na wschód od Wisły - dzisiejsza Litwa, Łotwa, Estonia i Finlandia (ale również częściowo i Mazury), rolnictwo przyjmowane było znacznie, znacznie wolniej, a innowacje z nim związane - adaptowane były w dużych odstępach czasu.
“Coraz więcej danych wskazuje na to, że w tym samym czasie i na tych samych terenach - nad wschodnim Bałtykiem - koczownicze społeczności imigranckie, które zajmowały się wypasem zwierząt, przez setki lat żyły równolegle ze społecznościami łowiecko-rybacko-zbierackimi” - podsumowuje dr Pospieszny, który uczestniczył w badaniach.
Z nowych badań wynika, że na terenach nad wschodnim Bałtykiem, gdzie zamieszkiwały społeczności łowiecko-rybacko-zbierackie, ok. 4. tysiąclecia p.n.e. pojawiła się pierwsza ważna innowacja - ceramika. Znacznie później, bo około 2900-2700 lat p.n.e. przybyli tam pierwsi imigranci z południa (badania genetyczne pokazują, że pochodzili oni ze stepów nadczarnomorskich) - przedstawiciele kultury ceramiki sznurowej. Można powiedzieć, że byli to pasterze, czy też pierwsi hodowcy zwierząt. Funkcjonowali przez kilkaset lat równolegle ze społecznościami żyjącymi zgodnie ze starymi zwyczajami.
Dopiero zaś w drugim tysiącleciu p.n.e. - w epoce brązu - pojawiły się znaleziska związane z uprawą roślin (m.in. zwęglone ziarna zbóż). Wtedy też zaczęły powstawać pierwsze duże osiedla ze stałą zabudową. Widać więc wyraźnie, że innowacje związane z rewolucją neolityczną rozłożone były nad wschodnim Bałtykiem w czasie. Najpierw pojawia się ceramika, potem hodowla, a w końcu uprawa roślin i trwała zabudowa. Proces ten trwał zaś 2-3 tysiące lat.
Dr Pospieszny tłumaczy, że w badanym okresie zarówno społeczności zbieracko-łowieckie, jak i pierwsi rolnicy, byli mobilni i często zmieniali miejsce pobytu. “Poza kilkoma wyjątkami nie ma więc z tych czasów pozostałości domostw czy większych osad” - zwraca uwagę. Wnioski wyciągać więc można na podstawie szczątków ludzkich (skład izotopowy szeregu pierwiastków pozwala stwierdzić, co dominowało w diecie). Analizować można też przedmioty znalezione w grobach (np. szczątki zwierząt składane w grobie jako ofiara lub też ozdoby czy narzędzia wykonane z kości). Przeanalizowano też pozostałości jedzenia - tłuszcze - we fragmentach ceramiki używanej do przygotowywania żywności.
Dzięki tym analizom okazało się, że dieta różnych grup osób, które zamieszkiwały te same tereny w tym samym czasie, zasadniczo różniła się między sobą. Na menu łowców-rybaków-zbieraczy składały się głównie ryby, małże, dzikie ssaki, rośliny. A przedstawiciele kultury ceramiki sznurowej żywili się w dużej mierze białkiem zwierząt hodowlanych (na razie nie sposób sprawdzić, czy było to bydło, czy kozy lub owce).
Poza dietą grupy te różniły się też zwyczajami - pochówki pierwszych hodowców są bardzo charakterystyczne: ciała ułożone są na boku (mężczyzn - na prawym, kobiet - na lewym boku). Dwa sposoby żywienia - oraz style życia - funkcjonowały więc przez długi czas równolegle obok siebie.
Jak wynika z badań, były więc w Europie tereny, gdzie rolnictwo przyjmowane było z otwartymi rękami i tereny, gdzie tubylcy odnosili się do niego sceptycznie. “Granica tych światów przebiega wzdłuż dolnego odcinka Wisły. Na zachód - były tereny sprzyjające rolnictwu, łagodny klimat, dobre gleby, na wschód od Wisły - zaczynając od Mazur - gęste lasy, jeziora i tereny mniej przyjazne rolnictwu. Tam społeczności trzymały się blisko rzek, jezior oraz wybrzeża morskiego i długo kontynuowały rybołówstwo i zbieractwo, a rolnictwo musiało poczekać na swój czas. Jedzenia było dużo, więc nie od razu zauważono korzyści z hodowli zwierząt i uprawy ziemi. A rolnictwo nie jest wcale takim łatwym sposobem na życie” - komentuje archeolog.
“To, co nas zaskoczyło, to wnioski, że ludzie potrafią bardzo konsekwentne trwać przy swoim trybie życia i wybiórczo przyjmować innowacje. Jednocześnie mogą więc funkcjonować obok siebie społeczeństwa, które bardzo różnią się między sobą pod względem stylu życia, odżywiania, gospodarki. Wydawało się nam, że wszędzie będzie podobnie - linearny model gospodarki: przychodzi rolnictwo i wszyscy są nim zachwyceni. A tu się okazuje, że nie - są miejsca, gdzie ludzie żyli bardzo blisko siebie nie przejmując nowych zwyczajów” - podsumowuje dr Pospieszny.
Badania były współfinansowane z grantu Narodowego Centrum Nauki. (PAP)
Ludwika Tomala (naukawpolsce.pl)