Rozmowa z wiceministrem Bartoszem Marczukiem "Podstawowe cele są realizowane", Rzeczpospolita, 28 grudnia 2016 r.
28.12.2016
- Kotwice są nienaruszalne. Czyli 500 zł na drugie i kolejne dziecko dla wszystkich i na pierwsze po przekroczeniu kryterium dochodowego. Nie planujemy górnego kryterium dochodowego, nie chcemy karać aktywnych Polaków, którzy więcej zarabiają, odbierając im prawo do dodatków. Natomiast po roku jesteśmy m.in. zobowiązani do przeglądu całego systemu wsparcia rodzin po wprowadzeniu 500+ - mówi podsekretarz stanu Bartosz Marczuk.
Widzi pan jakieś minusy programu 500+?
Trzy podstawowe cele programu są realizowane. Po pierwsze, chodzi o redukcję ubóstwa wśród dzieci, które szacunkowo zmniejszyło się o 70–90 proc. Po drugie, program miał wesprzeć rodziny w wychowywaniu dzieci, i widzimy, że Polacy świetnie wydają te pieniądze.
Zjawisko marnotrawienia jest marginalne. Biorąc zaś pod uwagę większą liczbę kobiet w ciąży, to mamy pierwsze oznaki spełnienia celu pronatalistycznego. Trudno więc eksponować minusy.
Ale może mieć negatywny wpływ na rynek pracy. Dane z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności wskazują, że rośnie liczba osób biernych zawodowo z tytułu obowiązków rodzinnych.
Ale nie wiemy, z jakich przyczyn te osoby stały się bierne zawodowo, czy mają dzieci, czy też nie, ani w jakim są wieku. By coś przesądzić, potrzebne są poszerzone badania jakościowe. Program 500+ nigdy nie miał na celu dezaktywizacji Polek, praca jest wartością samą w sobie. Choć oczywiście przyglądamy się temu zjawisku, a jedną z głównych osi przeglądu programu 500+ będzie jego wpływ na rynek pracy.
A jak to się stało, że nagle znacznie więcej rodzin sięga po świadczenie rodzinne, choć program miał wyciągać Polaków z biedy?
Teoretycznych wytłumaczeń jest kilka. Jednym jest to, że część osób faktycznie dopiero teraz dowiedziała się, że oprócz 500+ przysługuje im także świadczenie rodzinne. Pamiętajmy też o podwyższeniu kryterium dochodowego na świadczenia i wprowadzeniu zasady złotówka za złotówkę, od stycznie tego roku, co spowodowało, że więcej rodzin kwalifikuje się do pomocy. Nie możemy też wykluczyć, że część osób specjalnie dostosowuje swoją sytuację dochodową, by skorzystać z kumulacji świadczeń.
To znaczy?
Jeśli ktoś rozwiązał umowę o pracę i zgłosił do gminy utracony dochód, to może spełniać zarówno kryterium dochodowe, by otrzymać dodatek na pierwsze dziecko, jak i świadczenia rodzinne na wszystkie dzieci. Zachęta, by znaleźć się poniżej progu dochodowego ze względu na kumulację świadczeń, może być dla niektórych spora.
Koszty programu to ok. 23 mld zł rocznie. Czy nie jest to zbyt duże obciążenie dla finansów publicznych? Po części opiera się na niepewnych dochodach z uszczelnienia systemu podatkowego.
Biorąc pod uwagę dramatyczną sytuację demograficzną w Polsce, trzeba podejmować odważne działania. To nie jest rozdawnictwo budżetowych pieniędzy, tylko inwestycja w przyszłość. Poza tym w 2017 r. polski PKB sięgnie ok. 2 bln zł, a cały sektor publiczny wyda 850 mld zł. Więc wysiłek finansowy rzędu 23 mld zł w odniesienie do całego sektora nie jest zbyt dużym obciążeniem.
Czy resort zastanawia się nad modyfikację programu?
Kotwice są nienaruszalne. Czyli 500 zł na drugie i kolejne dziecko dla wszystkich i na pierwsze po przekroczeniu kryterium dochodowego. Nie planujemy górnego kryterium dochodowego, nie chcemy karać aktywnych Polaków, którzy więcej zarabiają, odbierając im prawo do dodatków. Natomiast po roku jesteśmy m.in. zobowiązani do przeglądu całego systemu wsparcia rodzin po wprowadzeniu 500+.
- Ostatnia modyfikacja:
- 06.11.2018 10:42 Biuro Promocji
- Pierwsza publikacja:
- 06.11.2018 10:43 Biuro Promocji