Urban Majewski
Płk. sztabu Urban Majewski urodził się 25 maja 1818 r na Podolu, w niezamożnej rodzinie. Wcześnie osierocony, bez majątku i znaczących koneksji rodzinnych, które ułatwiłyby mu start życiowy, musiał sam podjąć trud radzenia sobie w otaczającej go rzeczywistości. Mając 16 lat, wstąpił do służby wojskowej. Dał się w niej poznać jako człowiek wyjątkowo sumienny i odpowiedzialny. Szybko awansował, mimo iż nie krył się ze swoim polskim rodowodem.
W 1861 r. - jako płk sztabu - został przez władze wojskowe został mianowany na stanowisko naczelnika (komendanta) Warszawskiej Straży Ogniowej (WSO), która chociaż powołana została przez władze carskie i podlegała władzom wojskowym, zachowała polski charakter, przede wszystkim dzięki polskiej załodze. Od tej chwili płk Majewski poświęcił się całkowicie służbie miastu i jego mieszkańców, doprowadzając jednostkę straży do wysokiej sprawności. Brał udział w gaszeniu każdego groźnego pożaru w Warszawie. Jako jeden z pierwszych przybywał na miejsce akcji z Oddziałem nalewkowskim, stawał wraz ze strażakami na pierwszej linii działań, kierując akcją.
Osobistym przykładem zachęcał podwładnych do działania z pełnym poświęceniem, choć przypłacił to wieloma kontuzjami i ranami podczas pożarów. Najgroźniejszej doznał w 1862 r., kiedy spadająca cegła, rozbijając mu kask, raniła go poważnie w głowę. Cztery lata później nadjeżdżająca w pędzie konna sikawka dyszlem rozcięła mu bok, powodując ciężką chorobę. Jego postawa zjednała mu szybko zarówno sympatię warszawian, jak i podwładnych. Prasa szeroko rozpisywała się o udanych akcjach gaśniczych pod jego dowództwem i odważnych czynach pułkownika. Jako naczelnik tak ważnej dla miasta instytucji dbał o stałe doskonalenie sprzętu i urządzeń gaśniczych w takim samym stopniu, co o podległych mu strażaków. Wyjednał dla nich podniesienie żołdu, dla podoficerów etaty, dla oficerów podwyżki. Dzięki jego staraniom w 1864 r. zakupiono w Anglii dwie doskonałe sikawki parowe firmy Shand-Mason, używane w najlepszych strażach europejskich. A kiedy w dwa lata później dokupiono trzecią, firmy Lilpopa i Raua, WSO dysponowała już potężną siłą gaśniczą.
Zaobserwował podczas licznych akcji, że strażacy muszą pokonywać wiele trudności technicznych, ratując ludzi. Dlatego opracował i wprowadził do użytku w WSO nowe urządzenia: sznury z węzłami do szybkiego ratowania, płachty do skakania z wysokości, ulepszone drabinki sznurowe i wreszcie aparaty na sprężone powietrze z niewielką maską twarzową, służącą do dłuższej pracy strażaka w dymie.
Zmarł w 1872 r. w Warszawie po długiej i ciężkiej chorobie, wskutek wypadku podczas pożaru. Pozostawił po sobie wdzięczną pamięć warszawiaków i strażaków - człowieka czynu gotowego do poświęceń na rzecz innych ludzi. Miasto odwdzięczyło mu się pięknym pomnikiem ustawionym na jego grobie na Cmentarzu Powązkowskim.